Raków zwyciężył w Łęcznej dzięki strzałowi Bartosza Nowaka na początku drugiej połowy meczu. Pomocnik dostał podanie od Jeana Carlosa Silvy i nie dał się zaskoczyć piłką, która dotarła do niego między nogami przeciwnika. Później lider PKO Ekstraklasy kontrolował wydarzenia na boisku i nie pozwolił pierwszoligowcom na oddanie uderzenia na bramkę Kacpra Trelowskiego.
- Zaprzeczyliśmy tym, którzy myśleli, że jest już po nas. Jeszcze żyjemy - mówił trener Marek Papszun na konferencji prasowej, a później został poproszony o rozwinięcie wypowiedzi.
- Takie mecze, jak ten z Legią, czasami się zdarzają. Nawiązałem do komentarzy po naszej porażce w Warszawie. Trudno, żebyśmy wpadli w histerię po jednej przegranej. Mocno przeanalizowaliśmy ją i było widać efekt w Łęcznej - dodał Papszun.
Trudna dla częstochowian była pierwsza połowa, w której Górnik Łęczna bronił konsekwentnie i stwarzał sytuacje podbramkowe. Rywalizacja przestała być wyrównana po zmianie stron.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bajeczny gol 17-latka z Legii
- Rola faworyta jest nobilitująca, ale trudna, ponieważ nie jesteśmy robotami. W Pucharze czasami teoretycznie słabsze drużyny wygrywają z mocniejszymi. Nawet Bayern Monachium odpadł w tym tygodniu z Pucharu Niemiec. My z kolei mamy za sobą 16 wygranych z rzędu w rozgrywkach, a przed sobą trzeci finał. To dlatego, że drużyna podchodzi do tych spotkań skoncentrowana i odpowiedzialna, a także ma ambicje - wyliczył Papszun.
- Już przed przerwą mieliśmy więcej sytuacji podbramkowych, ale mecz nie był w pełni pod naszą kontrolą. Po przerwie dominowaliśmy. Wygrana z Górnikiem była nieobfita, ale zasłużona. Drużyna pokazała dojrzałość, odpowiedzialność i jakość, a największym mankamentem była niska skuteczność - analizował Papszun.
Przeciwnikiem Rakowa w finale Fortuna Pucharu Polski będzie Legia Warszawa. - Szykuje się dobry mecz - zapowiedział krótko szkoleniowiec lidera.
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"