Grali jak z nut
Od początku do ataku rzucili się gospodarze i już w 3. minucie zdobyli pierwszą bramkę. W pole karne piłkę wrzucił Longinus Uwakwe, tam niepilnowany był Paweł Wasilewski i z trzech metrów wpakował futbolówkę do siatki. Stalowcy nie rezygnowali i próbowali trafić do siatki po raz kolejny. Brakowało im jednak szczęścia. W 14. minucie w dogodnej okazji znalazł się Cezary Czpak, ale jego strzał w ostatniej chwili został zablokowany. Chwile potem dwukrotnie próbował Jurij Mychalczuk, ale najpierw skuteczny w bramce był Łukasz Gieresz, a poprawka minęła słupek. Zielono-czarni dopięli celu w 32. minucie. Precyzyjne dośrodkowanie z rzutu wolnego na gola strzałem głową zamienił Bartłomiej Piszczek.
Zagrali jak frajerzy
- Jesteśmy frajerami - tak o swoim zespole mówił po sobotnich zawodach obrońca Stali Stalowa Wola Jacek Maciorowski. Wiele prawdy w tym jest, gdyż wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem gospodarzy. Stało się jednak zupełnie inaczej. W 43. minucie na prawym skrzydle znalazł się Marcin Syroka i mimo asysty obrońcy Stali uderzył na bramkę. Piłka ku zdziwieniu wszystkich kibiców na stadionie wpadła do siatki. - Pierwszego gola straciliśmy w sytuacji, w której nie powinniśmy stracić. Zawodnik jest kryty, jest bramkarz w krótkim rogu, a piłka wpada do siatki - stwierdził po spotkaniu opiekun zielono-czarnych Janusz Białek. Dwie minuty potem Motor zdobył drugiego gola. - Ze stałego fragmentu gry bardzo dobrze uderzył Białek, zawodnik Stalówki piłkę wbił sobie sam. Zaczął się dopiero wtedy mecz - opisuje samobójczego gola zdobytego przez Krystiana Lebiodę napastnik Motoru Kamil Oziemczuk. To było trafienie do szatni, gdyż chwile potem arbiter zakończył pierwszą połowę tego meczu.
Zrobiło się ciekawiej
Od mocnego uderzenia zaczęli drugą część spotkania goście. W 46. minucie Wojciech Białek zdecydował się na uderzenie i piłka odbiła się tylko od słupka. W sektorze kibiców Motoru słychać było tylko jęk zawodu. Chwile potem Syroka sprawdził umiejętności golkipera Stalówki. W 50. minucie po raz kolejny z wolnego uderzył Krzysztof Trela, ale tym razem do pełni szczęścia zabrakło kilkunastu centymetrów. W 56. minucie po strzele Lebiody świetnie w bramce spisał się Gieresz. Wydawało się, że do głosu doszli gospodarze. W 60. minucie to jednak zawodnicy z Lublina zdobyli bramkę. Na strzał z pola karnego zdecydował się Grzegorz Wojdyga i ku uciesze sympatyków Motoru piłka wpadła do siatki. Na odpowiedź Stalówki nie trzeba było długo czekać. 180 sekund potem lewą stroną przedarł się Trela, zagrał wzdłuż bramki, a tam nogę dostawił Czpak i wyrównał stan meczu.
Potem obie ekipy miały jeszcze kilka okazji do zdobycia zwycięskiego gola. Jednym z pechowców był Białek, który w 69. minucie przegrał pojedynek sam na sam ze Stanisławem Wierzgaczem, mimo że bramkarz Stali już praktycznie leżał na murawie, a w doliczonym czasie gry po raz drugi trafił w słupek. Również gospodarze mieli swoje szanse. Raz zagrania ręką w polu karnym nie zauważył arbiter, chociaż ta sytuacja była dość problematyczna, a w 86. minucie strzał Piszczka ładnie obronił Gieresz.
Stal Stalowa Wola - Motor Lublin 3:3 (2:2)
1:0 - Wasilewski 3'
2:0 - Piszczek 32'
2:1 - Syroka 43'
2:2 - Lebioda 45' (sam.)
2:3 - Wojdyga 60'
3:3 - Czpak 63'
Składy:
Stal Stalowa Wola: Wierzgacz - Szymiczek (82' Wieprzęć), Piszczek, Maciorowski, Lebioda, Gilar (65' Salami), Uwakwe, Czpak, Trela, Wasilewski, Mychalczuk (65' Migalewski).
Motor Lublin: Gieresz - Falisiewicz (56' Oziemczuk), Żmuda, Krystosiak, Wojdyga, Syroka, Niemczyk, Król, Kalinowski, Popławski (60' Kępa), Białek.
Żółte kartki: Mychalczuk, Uwakwe, (Stal) oraz Kalinowski, Białek, Król (Motor).
Sędzia: Marcin Słupiński (Sieradz).
Widzów: 4000 (550 gości).
STATYSTYKI:
Gole: 3-3
Strzały celne: 12-8
Strzały niecelne: 7-4
Rzuty rożne: 5-8
Rzuty z autu: 18-25
Rzuty wolne: 21-11
Zółte kartki: 2-3