Piłkarze Jagiellonii Białystok w piątek uczynili duży krok w kierunku utrzymania w PKO Ekstraklasie. W wyjazdowej potyczce z Wisłą Płock drużyna z Podlasia przegrywała po dziesięciu minutach 0:2, ale zwyciężyła 4:2.
Wściekły po porażce był opiekun Nafciarzy Pavol Stano. - Po takim meczu bardzo ciężko coś powiedzieć. Do bramki na 2:1 graliśmy bardzo dobrze. Ta część pierwszej połowy była jedną z najlepszych od kiedy tu jestem. Szkoda bramki na 2:1, a takiej, jak na 2:2, nie możemy tracić. Później przy kontratakach przeciwnika, błędy były do uniknięcia - przyznał szkoleniowiec cytowany przez klubowy portal Jagiellonii.
- Wiadomo, że kibice są niezadowoleni. My tak samo, bo dużo zdrowia zostawiliśmy na boisku. Wynik jest, jaki jest i trzeba z tym żyć. Bardzo łatwo straciliśmy trzy bramki w drugiej połowie - podsumował.
ZOBACZ WIDEO: To kryzys Roberta Lewandowskiego. "Nie ma już czego ukrywać"
W dużo lepszym nastroju był trener Jagiellonii. Adrian Siemieniec w trzecim meczu na ławce odniósł drugie zwycięstwo. - Emocje wciąż trzymają i pewnie będą trzymać. Za nami niesamowity zwrot akcji. Koniec jest niespodziewany, biorąc pod uwagę początek meczu. Tak się rodzi wielkość i drużyna - cieszył się opiekun drużyny z Podlasia.
- Liderzy drużyny, czyli Marc i Jesus wzięli odpowiedzialność za to, co działo się na boisku. Strzelili gole, asystowali. Niesamowitą pracę wykonała też cała drużyna. Jestem dumny z tych chłopaków. Przełamaliśmy serię meczów bez wygranej na wyjeździe po bardzo trudnym spotkaniu w Kielcach. Po wyjściu na prowadzenie bardzo dobrze graliśmy pod względem taktycznym, umiejętnie broniliśmy wyniku - dodał trener.
Czytaj także:
Bramkarz Lechii trafił na dywanik prezesa za wypowiedzi po meczu z Pogonią
Były reprezentant Polski zaskoczony decyzją Marka Papszuna. "Jestem zdziwiony"