Ciekawe zawody oglądali kibice zasiadający 28 kwietnia na Bloomfield Road. Pierwszy cios w tym pojedynku należał do przyjezdnych, mianowicie Millwall. "Lwy" już w drugiej minucie objęły prowadzenie, dzięki bramce Toma Bradshawa.
Blackpool jednak dość szybko odpowiedziało, bo jeszcze w pierwszej połowie. Do jedenastki podszedł Jerry Yates, który pewnie umieścił piłkę w siatce.
Podopieczni Gary'ego Rowetta zadali cios dopiero w drugim akcie meczu. W 59. minucie piłkę między słupki skierował ponownie Bradshaw. Gospodarze nie dali za wygraną i doprowadzili do wyrównania kilka chwil później. Wszystko za sprawą gola Lewisa Fioriniego.
ZOBACZ WIDEO: Niespodzianka na finiszu sezonu. "To nie wchodzi w grę"
Ostatni głos należał jednak do przyjezdnych. W 75. minucie sędzia podyktował rzut karny, który pewnie wykonał Zian Flemming. Jego trafienie ustaliło końcowy rezultat spotkania - 3:2 dla Millwall.
Cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział polski golkiper, Bartosz Białkowski.
Blackpool przed tym spotkaniem znajdowało się na 23. lokacie w tabeli EFL Championship z 41 punktami na koncie. To o jedno "oczko" więcej od ostatniego Wigan Athletic i dwa mniej od 22. Readingu.
Z o wiele lepszej pozycji do tego pojedynku przystępowała ekipa Millwall. Zespół Białkowskiego przed 45. serią gier zajmował bowiem szóste miejsce w ligowym zestawieniu.
"Lwy" mogły pochwalić się takim samym dorobkiem co znajdujące się pozycję wyżej Coventry City. Obie ekipy poróżnił jednak bilans bramkowy. W tej statystyce górowali ich rywale przewagą trzech goli.
Blackpool FC - Millwall FC 2:3 (1:1)
1:0 - Tom Bradshaw 2'
1:1 - Jerry Yates 36' (k)
1:2 - Tom Bradshaw 59'
2:2 - Lewisa Fiorini 67'
2:3 - Zian Flemming 75'
Raków bez litości dla Lechii. Euforia i smutek w Częstochowie
Trener Legii mówi wprost. Ten mecz będzie kluczowy