Piłka nożna zabiła mojego tatę. Wiem to z aktu zgonu

- Pod koniec życia tata nas nie poznawał. Pił z kubeczka dla dzieci, bo tak trzęsły mu się ręce. To nie był już mój ojciec, tylko jego ciało. Pusta skorupa - mówi Dawn Astle, córka znanego angielskiego piłkarza, któremu sport całkiem zniszczył mózg.

Dariusz Faron
Dariusz Faron
Dawn Astle (z lewej) podczas meczu West Bromwich Albion Getty Images / Adam Fradgley / Contributor / Dawn Astle (z lewej) podczas meczu West Bromwich Albion.
Na Wyspach Brytyjskich i w Stanach Zjednoczonych toczy się dyskusja o uszkodzeniach mózgów profesjonalnych piłkarzy. Kliniki i uniwersytety regularnie publikują alarmujące wyniki badań. Uderzanie piłki głową przez lata prowadzi do rozwoju chronicznej encefalopatii pourazowej (CTE), czyli trwałego uszkodzenia mózgu.

Badania przeprowadzone na Uniwersytecie w Glasgow wykazały, że piłkarze są 3,5 raza bardziej narażeni na demencję i inne choroby neurodegeneracyjne mózgu.

- W naszym przypadku władze i federacje próbowały zamieść sprawę pod dywan. Od śmierci taty minęło wiele lat, a ciągle nie mogę się podnieść - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Dawn Astle, córka byłego znakomitego napastnika Jeffa Astle'a i przewodnicząca departamentu ds. demencji w Angielskim Związku Piłkarzy.

Sekcja zwłok Astle'a potwierdziła, że tysiące odbić piłki głową całkowicie zniszczyły jego mózg, znacząco przyczyniając się do rozwoju choroby. Był to pierwszy taki przypadek w historii.

Dariusz Faron, WP SporotoweFakty: Od lat walczy pani o wzrost świadomości zagrożenia wśród piłkarzy, a założona przez panią fundacja imienia taty opiekuje się byłymi graczami i ich rodzinami. Skąd taka determinacja?

Dawn Astle: Mam pełne prawo twierdzić, że piłka nożna doprowadziła ojca do śmierci. Zmarł 19 stycznia 2002. Oddaliśmy mózg do badania, bo wiedzieliśmy, że tego by chciał. Patolog opowiedział, jak bardzo ten narząd był u taty zniszczony. Przypominał mózg pięściarza, niemal każda jego część była uszkodzona. Potem stwierdzono, że wspomniane urazy wynikają ze wstrząsów powstałych wskutek bardzo częstych uderzeń piłki głowa.

Wiemy na pewno, że piłka nożna w znaczący sposób przyczyniła się do rozwoju demencji. To nie są moje przypuszczenia. Tak wynika z aktu zgonu. Jako zawodnik spodziewasz się najwyżej kontuzji mięśnia albo więzadeł krzyżowych, ale nie myślisz, że możesz umrzeć w wieku 59 lat wskutek katastrofalnych uszkodzeń mózgu.

Jakie były pierwsze objawy u pani taty?

Kiedy miał 54 lata, zaczął zapominać rzeczy. Ale nie na zasadzie, że nie pamiętał, gdzie położył klucze albo portfel. Najpierw nagle zapomniał imienia mojego nowonarodzonego syna. Innym razem w pewnym momencie zapytał, czy jego mama jeszcze żyje. "Tato, babcia zmarła szesnaście lat temu". Ojciec nie widział w swoich pytaniach nic dziwnego.

Nikt z rodziny nie wiedział, co się dzieje. I nikt nie przypuszczał, co przed nami. Tata zawsze był okazem zdrowia, nie łapał nawet głupich przeziębień. Dlatego po wystąpieniu pierwszych objawów nie chciał iść do lekarza. "Niby po co? Przecież jestem zdrowy".

Udało się go przekonać?

Zajęło to kilka miesięcy. Poszedł z mamą. Doktor powiedział: "Proszę zapamiętać: pani Smith, ulica High Street w Londynie". A potem wręczył tacie ołówek i poprosił, by powtarzał jego ruchy. Lekarz uderzył w biurko raz, ojciec tak samo. Dwa uderzenia - znowu dobra reakcja.

- A teraz proszę podać nazwisko i adres, które przed chwilą wymieniłem.
- Jak to było, Lorraine? - tata zdenerwowany spojrzał na mamę.
- Musi pan sam udzielić odpowiedzi.

Oczywiście jej nie znał. Wściekł się. Co kilka sekund dopytywał, czy może już opuścić gabinet. Lekarz w końcu na to pozwolił, a mama została. "Bardzo mi przykro, pani Astle, to demencja". Mama powiedziała po powrocie, że gdy wchodziła na wizytę, świat był pełen kolorów. A po niej stał się szary. Co chwilę pytała w domu, czy możemy to jakoś powstrzymać, ale znała odpowiedź. To było postępujące uszkodzenie mózgu, który sam się nie regeneruje. Tacie zdiagnozowano demencję w wieku 55 lat!

Szybko postępowała?

Pamiętam taką scenę: ojciec leży na kanapie i jest otoczony dosłowne wszystkim, co wygrał w czasie kariery. Na półkach medale z Pucharu Anglii i Pucharu Ligi, na ścianie plakat reprezentacji Anglii, obok jakieś trofeum. A nad kanapą duży obraz. Przedstawiał tatę strzelającego gola w finale Pucharu Anglii w 1968 roku. Po diagnozie mama codziennie o niego pytała.

- Kto jest na obrazie, Jeff?
- To przecież ja!

Później dialog stawał się coraz dłuższy.

- Wiesz, co to za mężczyzna?
(cisza).
- To ty.
- Naprawdę?
- Tak, zdobyłeś decydującego gola w finale FA. Pamiętasz, w jakiej drużynie grałeś?
- W Fulham? - zapytał z zakłopotaną miną.

Nie miał zielonego pojęcia. Nie pamiętał ani jednego pucharu, ani jednego meczu. Nie wiedział nawet, że grał zawodowo w piłkę. Mogę tylko powtórzyć to, co już wiele razy padło z moich ust: futbol dał mu wszystko, a potem wszystko zabrał.
Jeff Astle to uczestnik MŚ 1970 i legenda West Bromwich Albion (fot. Getty Images/Contributor). Jeff Astle to uczestnik MŚ 1970 i legenda West Bromwich Albion (fot. Getty Images/Contributor).
Jak można pomóc osobie, której mózg odmawia posłuszeństwa?

Już same badania były traumatycznym przeżyciem. Podczas tomografii ojciec zaczął wychodzić z maszyny, więc musieli mu podać narkozę. Potem powiedzieli, że komórki mózgowe taty po prostu umierają. Zmieniał się każdego dnia.

Próbował pić wszystko, co miało płynną postać: ocet, olej... Raz otworzył drzwi w trakcie jazdy, próbują się wydostać z samochodu. Innego dnia podbiegł do nieznajomego na ulicy i wykrzykiwał niezrozumiałe słowa. Stał się agresywny, coraz rzadziej wychodził z domu. Aż przestał poznawać mnie i siostry.

Zapytał: kim jesteście?

Nie. Popatrzył na mnie jak na obcą. Przyznał, że nie wie, jak mam na imię. Przy mamie starałam się jakoś trzymać. Była w tamtym momencie ostatnią osobą, którą chciałabym skrzywdzić. Rozpłakałam się dopiero w samochodzie. W drodze do domu kilka razy zatrzymywałam auto. Nie byłam w stanie kierować. Ogarnęła nas rozpacz. Każdego dnia widzieliśmy, jak cząstka taty bezpowrotnie znika.

Ten wesoły, silny mężczyzna, którego pamiętałyśmy, pił z kubeczka dla dzieci, bo zbyt mocno trzęsły mu się ręce. Nosił pieluchę, bo nie potrafił się już kontrolować. Paradoksalnie w późniejszym etapie choroby opieka nad tatą była łatwiejsza. Widzieliśmy, że nie ma świadomości, co się z nim dzieje. Z ojca została tylko pusta skorupa. Ciało. W środku już go nie było.

Były w chorobie jakiekolwiek dobre chwile?

Pamiętam, jak pewnego dnia spojrzał na mnie inaczej i się uśmiechnął. Zrozumiałam, że przypomniał sobie, kim jestem. Powinnam się ucieszyć, a tamten moment złamał mi serce. Wiedziałam, że umrze, ale na coś takiego nie można się przygotować. Ojciec jest przecież z tobą od pierwszego dnia. Słyszy twój pierwszy oddech, widzi pierwsze kroki. Dorastasz na jego oczach i zaczynasz myśleć, że będzie przy tobie już zawsze.

Jak go pani pamięta?

Wysoki, wysportowany mężczyzna. Czułam się przy nim bardzo bezpiecznie. Zwłaszcza ja i młodsza siostra widziałyśmy w nim naszego bohatera. Mam w głowie scenę, jak idziemy z tatą na wyścigi psów. Zawsze się z nim świetnie bawiłyśmy, było dużo śmiechu. Nie umiał trzymać dzieci krótko, od tego były mama i starsza siostra. Zawsze widział szklankę do połowy pełną. Traktował wszystko z odpowiednim dystansem. Sąsiedzi przechodzący obok naszego domu często słyszeli, jak ojciec majsterkuje i przy tym śpiewa. Kochał swoje życie.

Zawodnicy mają często problem w odnalezieniu się po karierze.

To prawda, ale nigdy nie dotyczyło to taty. Zawsze był wdzięczny za to, co dała mu piłka nożna. Akceptował, że pewien etap życia się zakończył, i że musi robić coś innego. Pod koniec występował jeszcze w lokalnych klubach. Oczywiście nie dostawał już takich pieniędzy jak w pierwszej lidze angielskiej. Żeby dorobić, razem z kolegami z zespołów amatorskich chodzili myć okna. Nie miał z tym problemu, że jeszcze kilka lat wcześniej występował na mistrzostwach świata 1970 w Meksyku, a teraz przeciera szyby.

Nie pamiętam taty z boiska. Opowiadano mi o nim wiele historii. Że jest jednym z nielicznych, którzy strzelili gola w każdej rundzie FA Cup, łącznie z finałem. Że jako pierwszy strzelił gole w finałach FA Cup i Pucharu Ligi na Wembley. On sam naprawdę rozumiał, że tamto życie się skończyło.

Co było bezpośrednią przyczyną śmierci?

W dniu, gdy to się stało, obchodziłam 34. urodziny. Urodziny miał też dziadek, więc zaprosiłam na tort sporą część rodziny. W pewnym momencie w drzwiach pojawili się mama, tata i dziadek. Ojciec włóczył nogami po podłodze, każdy krok sprawiał mu cierpienie. Podniósł wzrok i spojrzał mi w oczy. Zobaczyłam jego szarą, pomarszczoną twarz. Miał 59 lat, ale wyglądał dużo, dużo starzej.

Gdy siedział już za stołem, nagle zaczął się krztusić. Coraz mocniej kaszlał, więc szybko wynieśliśmy go przed dom, żeby miał dostęp do świeżego powietrza. Spanikowaliśmy, zapanował totalny chaos. Ojciec zacisnął zęby, nie chciał otworzyć ust. Po prostu się dusił. "Wypluj to, tato!". Po chwili zaczęliśmy go reanimować. W nerwach nie potrafiliśmy nawet ocenić, czy oddech wrócił. Miał szeroko otwarte oczy, ale nie reagował na nasze słowa. W pewnej chwili zrozumiałam, że jego już nie ma.

Po tak traumatycznych przeżyciach bardzo trudno stanąć na nogi.

Jeszcze się z tym nie pogodziłam, mimo że minęło 21 lat. I nie wiem, czy kiedykolwiek to nastąpi. Z biegiem czasu zrozumiałam natomiast, że nie powinnam wywierać na sobie presji. Wcale nie muszę iść do przodu. Dziś myślę, że nigdy się z tym nie uporam. To mieszanka bólu, tęsknoty, żalu i poczucia winy, że mogłam zrobić coś więcej, by go uratować. Przez długi czas nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. To mnie po prostu zjadało. Nie możesz zapomnieć o kimś, kto miała taki wpływ na twoje życie.
Dawn Astle z ojcem, Jeffem (fot. archiwum rodzinne). Dawn Astle z ojcem, Jeffem (fot. archiwum rodzinne).
Piłkarskie władze w Anglii zareagowały jakoś na śmierć pani taty?

FIFA i Profesjonalny Związek Piłkarzy zapewniały, że prowadzą badania mające ustalić związek między chorobami neurodegeneracyjnymi piłkarzy a grą głową. Myśleliśmy, że to milowy krok, a sportowe władze zaczną chronić zawodników. I pomagać dawnym wielkim mistrzom, którzy, tak jak mój tata, na boisku uszkodzili mózg. Chcieliśmy poznać odpowiedzi na najważniejsze pytania: Ilu byłych piłkarzy boryka się z problemami neurodegeneracyjnymi? Czy gra jest bezpieczna? Niestety nic takiego się nie stało. Wzięto pod lupę trzydziestu zawodników. Monitorowano ich głowę przez pięć lat. Nikt nawet nie poinformował nas o wynikach badań. Nie miałam poczucia, by cokolwiek drgnęło.

Poczułam, że sprawa jest zamiatana pod dywan.

Tata był dla nas zbyt ważny. Nie mogliśmy pozwolić, by sprawa się tak rozmyła. Zaczęliśmy działać, ruszyliśmy m.in. z kampanią "Sprawiedliwość dla Jeffa", mającą podnosić świadomość w środowisku piłkarskim. Nie obchodziło mnie, jak potężny jest rywal. Trzeba było wywrzeć presję, by ktoś naprawdę zajął się tym tematem.

To się udało. Kampania doprowadziła do rozpoczęcia badań pokazujących m.in., że piłkarze wskutek mikrowstrząsów dużo częściej chorują na choroby neurodegeneracyjne mózgu. Przebyliśmy długą drogę. Dziś świadomość zagrożenia jest znacznie wyższa niż jeszcze dziesięć, piętnaście lat temu.

Założyła pani fundację imienia ojca, która opiekuje się rodzinami chorych piłkarzy oraz zwiększa świadomość na temat zagrożenia. Tuż po rozpoczęciu projektu zgłosiło się do was ponad trzysta rodzin. Problem nie dotyczy tylko piłkarzy z zamierzchłej przeszłości. Nie tak dawno o "dziurach w pamięci" i "przerażających wynikach badań" swojego mózgu mówił Alan Shearer. 

Wiedzieliśmy, że futbol z całą pewnością znacząco przyczynił się do śmierci taty, ale sama wiedza nam nie wystarczała. Chcieliśmy coś po sobie zostawić. Pamiętam spotkanie z prezesem Angielskiego Związku Piłkarskiego (FA), Gregiem Dyke'em. Przeprosił i powiedział, że władze piłkarskie nie zrobiły w sprawie śmierci ojca wystarczająco dużo. Odpowiedzieliśmy, że warto spojrzeć na problem szerzej.

Padł pomysł założenia fundacji dla byłych i obecnych piłkarzy. Oficjalnie nastąpiło to w kwietniu 2015 podczas meczu West Bromwich Albion z Leicester. Przebyliśmy długą drogę, ale jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Środowisko piłkarskie nie powinno uciekać od tematu. Mówimy o bardzo ważnej kwestii społecznej, która dotyczy nie tylko profesjonalnych zawodników.

Możliwe, że Angielski Związek Piłkarski zakaże gry głową dzieciom poniżej dwunastego roku życia. Już teraz testowane jest takie rozwiązanie. Rozmawiamy nie tylko o zdrowiu byłych piłkarzy, ale też dzieci.

Oczywiście. Rosną, dojrzewają. Mój siedmioletni wnuczek kocha piłkę nożną, uprawia ten sport, a ja nie mam nic przeciwko. Chcę jednak, żeby był bezpieczny. Masz tylko jeden mózg. Musisz się o niego zatroszczyć.

Jakie są dziś pani uczucia wobec piłki nożnej?

Miałam sławnego tatę i byłam z niego bardzo dumna. Jednocześnie czasem myślę, że gdyby nie był znakomitym piłkarzem, tylko elektrykiem albo hydraulikiem, ciągle byłby obok. Patrzyłby, jak idę do ślubu. Bawiłby się z moimi dziećmi. Jeśli zapyta pan, który scenariusz bym wolała, odpowiem bez namysłu: taki, w którym tata by żył.

Rozmawiał: Dariusz Faron, dziennikarz WP SportoweFakty

Media pewne. Real Madryt wyprzedził Manchester City w walce o gwiazdora >>
Sensacyjny transfer Leo Messiego? Poważny rywal dla FC Barcelony >>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×