Bardzo długo nie był widoczny w tym meczu Robert Lewandowski, ale w końcu przełamał się na Camp Nou i strzelił pierwszego gola od dwóch miesięcy na tym stadionie - w 36. minucie pewnym strzałem skierował piłkę do siatki po ładnej akcji i asyście Julesa Kounde. Polak miał mnóstwo miejsca w polu karnym i do bólu wykorzystał fakt, że Real Betis grał wtedy bez jednego ze środkowych obrońców.
Skandaliczny występ zanotował bowiem Edgar Gonzalez. Pojawił się na boisku w 12. minucie za kontuzjowanego Luiza Felipe, ale już po dwudziestu minutach brał przedwczesny prysznic. W ciągu ośmiu minut zobaczył dwie żółte kartki, w związku z czym sędzia Carlos del Cerro Grande wskazał mu drogę do szatni.
Już bez niego ekipa z Sewilli prezentowała się mizernie na Camp Nou. Przed upływem pierwszego kwadransa znakomitą centrą popisał się Raphinha, a pewnie z pięciu metrów głową uderzył Andreas Christensen. Goście mieli parę przebłysków, natomiast nie przekładało się to na konkrety. Marc-Andre ter Stegen miał niewiele pracy.
Po czerwonej kartce od razu zrobiło się więcej przestrzeni na połowie Betisu i Barcelona była w bardzo komfortowej sytuacji. Najpierw gola strzelił Lewandowski, a dosłownie po chwili cieszył się też Raphinha, który skorzystał z genialnej asysty Sergio Busquetsa i nie pomylił się w sytuacji sam na sam z Rui Silvą. Na pełną radość Brazylijczyk musiał jednak parę minut poczekać, bo zespołowi sędziowskiemu trochę zajęło zweryfikowanie czy aby nie było spalonego.
ZOBACZ WIDEO: Niespodzianka na finiszu sezonu. "To nie wchodzi w grę"
Oczywiście 3:0 do przerwy stawiało Betis w piekielnie trudnej sytuacji. W drugiej połowie wcale nie było z ich perspektywy lepiej, natomiast zawodnicy Barcelony mieli olbrzymie problemy ze skutecznością. Tu uwaga do Lewandowskiego, który zabrał Pedriemu dwie pewne - wydawało się - asysty. Najpierw dał sobie wyłuskać piłkę w polu karnym, a następnie strzelił w słupek. Oczywiście odbywał się w dużej mierze ruch jednostronny. Betis sporadycznie potrafił przedostawać się na połowę przeciwnika. A gdy już się to udawało, to i tak bez efektów.
Na domiar złego goście kończyli spotkanie w dziewiątkę, bo z kontuzją musiał zejść wprowadzony z ławki Joaquin, podczas gdy Betis wykorzystał już wszystkie zmiany. I momentalnie skutkowało to czwartym straconym golem. Dobrą akcję zrobił rezerwowy Ansu Fati, a po niefortunnej interwencji do własnej bramki trafił Guido Rodriguez. Mogło być jeszcze wyżej, a wydarzyłaby się rzecz historyczna, lecz debiutujący w zespole Barcy 15-letni Lamine Yamal w dogodnej sytuacji strzelił prosto w bramkarza.
Niemniej, Lewandowski ma już dziewiętnaście zdobytych bramek w tym sezonie w lidze. Wyprzedza o dwa trafienia Karima Benzemę, który parę godzin wcześniej ustrzelił hat-tricka. Wydaje się, że walka o koronę króla strzelców będzie jedyną rzeczą, którą do końca będziemy się emocjonować w tym sezonie, bo kwestia mistrzostwa jest w zasadzie zamknięta. Barcelona ponownie ma jedenaście punktów przewagi nad Realem Madryt.
FC Barcelona - Real Betis 4:0 (3:0)
1:0 Andreas Christensen 14'
2:0 Robert Lewandowski 36'
3:0 Raphinha 39'
4:0 Guido Rodriguez (s.) 82'
Składy:
FC Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Jules Kounde, Ronald Araujo, Andreas Christensen (59' Marcos Alonso), Alex Balde - Frenkie de Jong (59' Ansu Fati), Sergio Busquets, Pedri (73' Franck Kessie) - Raphinha (73' Ousmane Dembele), Robert Lewandowski, Gavi (83' Lamine Yamal).
Betis: Rui Silva - Martin Montoya, German Pezzella, Luiz Felipe (12' Edgar Gonzalez), Juan Miranda (64' Abner Vinicius) - Luiz Henrique (46' Paul Akouokou), Guido Rodriguez, William Carvalho, Sergio Canales (75' Juanmi), Ayoze Perez (64' Joaquin) - Willian Jose.
Żółte kartki: Edgar Gonzalez (Betis).
Czerwona kartka: Edgar Gonzalez (33' Betis, za drugą żółtą).
Sędzia: Carlos del Cerro Grande.
[multitable table=1497 timetable=10738]Tabela/terminarz[/multitable]
CZYTAJ TAKŻE:
"Miałem kiepską noc". Czy ten błąd sędziego zdecyduje o mistrzostwie?
Arsenal liczy na młokosa z Polski. Przyszłościowy ruch