Co za wynik Interu! Ekspert zwraca uwagę na jedną rzecz

PAP/EPA / Na zdjęciu: piłkarze Interu
PAP/EPA / Na zdjęciu: piłkarze Interu

- Kto by się spodziewał, że zdecydują o tym w kwadrans? - dziwi się Piotr Czachowski, były reprezentant Polski, po wygranej Interu z Milanem 2:0 w półfinale Ligi Mistrzów. Ekspert ligi włoskiej zwraca też uwagę na jedną statystykę.

Piekielnie trudno będzie odrobić Milanowi stratę po porażce w pierwszym meczu półfinału Ligi Mistrzów z Interem. Zawodnicy Simone Inzaghiego wygrali 2:0 po trafieniach Edina Dżeko i Henricha Mchitarjana w ósmej i 11. minucie. Do końca meczu "dowieźli" dwubramkowe prowadzenie i muszą tylko utrzymać to w kolejnym spotkaniu, by awansować do finału Ligi Mistrzów.

Inter jest o krok od powtórzenia wyczynu z 2010 roku. Wtedy ich trenerem był Jose Mourinho, a w finale pokonali Bayern Monachium 2:0. Drużynę za pierwsze zwycięstwo w mediolańskim półfinale chwali Piotr Czachowski, były reprezentant Polski i obrońca m.in. Udinese, a obecnie ekspert Eleven Sports. W rozmowie z WP SportoweFakty zdradza, w czym obecny zespół ma lepsze statystyki niż 13 lat temu.

Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Czy w tym półfinale już wszystko jest rozstrzygnięte?
Piotr Czachowski, były reprezentant Polski i gracz Udinese:

Skoro przed spotkaniem szacowano szanse w stosunku 60:40 dla Interu, to teraz jest to już 80:20. Inter ma dwa gole zaliczki, wystarczy ją obronić, a to ekipa Simone Inzaghiego też potrafi robić. W środę zachowali już siódme czyste konto w tej edycji Ligi Mistrzów. To więcej niż za kadencji Jose Mourinho w 2010 roku, kiedy wygrali rozgrywki. To wielki sukces trenera i drużyny, która pracuje na to, by sprawić wielką niespodziankę. Inter tego nie odpuści, ale Milan nie ma co się jeszcze żegnać. Nie takie cuda widziała piłka nożna.

ZOBACZ WIDEO: Zaskakujące informacje ws. trenera Legii. Odejdzie?

Tę zaliczkę Inter wypracował bardzo szybko.

Kto by się spodziewał, że zdecydują o tym w kwadrans? Choć można było spodziewać się ataku, bo Milan ostatnio zgubił formę, a Inter ją złapał. To dodało im pewności siebie. Efektownie zrealizowali cel. To była nawałnica na bramkę Mike'a Maignana.

Co najbardziej zaimponowało panu w grze Interu?

To że atakowali dużą liczbą piłkarzy. To nie było typowe włoskie catenaccio, czyli murowanie bramki. Denzel Dumfries i Federico Dimarco, którzy zabezpieczali boczne sektory, są w idealnej formie. Tak dobrze grającego Interu nie widziałem dotąd w lidze włoskiej. Dwa miesiące temu wszyscy wypominali im 11 porażek w Serie A. Teraz są bezwzględną drużyną, która wykorzysta każdy błąd rywali.

Milan wydawał się przygotowany, by zapobiec stracie pierwszego gola z rzutu rożnego. To w niczym nie zatrzymało Interu. Edin Dżeko zachował się fantastycznie. Choć ma 37 lat, to nadal trzeba się go bać. Wygrał pozycję, włożył nogę przed rywala i trafił na 1:0.

Przy drugim golu zaważyła współpraca zawodników Milanu na środku boiska. A Inter był rozpędzony i wykorzystywał przestrzenie tak, jak chciał. Pokazali, że są lepsi, bardziej zdyscyplinowani i pewniejsi siebie. Milanowi tego brakowało. I spotkało ich to, za co w ćwierćfinale ukarali Napoli - nie mieli zbyt wielu alternatyw, by odpowiedzieć Interowi i zmienić wynik.

W ćwierćfinale Milan wykorzystał to, że Napoli grało bez podstawowego napastnika Victora Osimhena. W półfinale to Milan grał bez swojej gwiazdy, Rafaela Leao. I wykorzystał to Inter.

Napoli złapało zadyszkę w tamtym dwumeczu. Nie był to drastyczny spadek formy, ale Milan tworzył całość i wykorzystał Leao do bronienia się i szybkich kontrataków. Teraz Milan grał bez Leao i trudniej było szukać jednej kluczowej akcji. Trener ma za krótką ławkę, w Lidze Mistrzów wykorzystał około 15 piłkarzy. A kiedy dawał im odpocząć i w Serie A wystawiał drugi skład, to trudno było poradzić sobie nawet z Cremonese i Empoli. Czasami oczy bolały. Współczuję trenerowi Milanu, Stefano Piolemu, bo ławką rezerwowych wygrywa się trofea. Inter był w lepszej formie, a każdy nowy zawodnik podtrzymywał wysoki poziom drużyny.

W walce o finały europejskich rozgrywek jest aż pięć włoskich zespołów. Efektowny renesans.

Aż przypomniała mi się ostatnia reklama Serie A z Fabio Cannavaro, Luką Tonim i Fabio Capello, której hasłem jest "calcio is back". Trudno będzie powtórzyć taki wyczyn. Zawsze trudniej jest obronić mistrzostwo niż je zdobyć. I dotyczy to też rywalizacji w pucharach.

Rozmawiał Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Trener Milanu wściekły na sędziego. "Podwójne standardy"
Lewandowski zagra w hitowych meczach. FC Barcelona znowu poleci do USA

Komentarze (1)
avatar
Genaro
11.05.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
2:0 najmniejszy wymiar kary