Twierdza w Manchesterze. Karkołomne zadanie Realu

PAP/EPA / JAVIER LIZON  / Na zdjęciu: piłkarze Realu Madryt
PAP/EPA / JAVIER LIZON / Na zdjęciu: piłkarze Realu Madryt

Manchester City ostatni raz przegrał u siebie w Lidze Mistrzów w listopadzie 2019 roku, notując od tego czasu 16 zwycięstw z rzędu. Galaktyczną serię postara się przerwać nieustępliwy Real Madryt. Jak nie Królewscy, to kto?

Można powiedzieć, że pierwsze starcie europejskich potęg w półfinale Ligi Mistrzów było rozczarowujące. Kibice spodziewali się fajerwerków od pierwszej do ostatniej minuty, tymczasem dostali tylko dwie "bomby" na pocieszenie i stosunkowo zachowawczą grę.

Małe rozczarowanie, czy przedsmak futbolowej poezji?

To niewiele, zważywszy jakiego kalibru drużyny poddajemy analizie. Spotkanie na Estadio Santiago Bernabeu zakończyło się remisem i przed rewanżem mamy szachowy pat.

Z jednej strony większe szanse na awans daje się gospodarzom środowego rewanżu, z drugiej poprzedni sezon pokazał, ile takie wyliczenia są warte, gdy twoim przeciwnikiem jest Real Madryt.

- Potrzebujemy trochę lepszego planu. Musimy stworzyć więcej okazji dla naszych napastników, zdobywać więcej piłek. Trzeba będzie wykorzystać ich niesamowitą jakość. Gramy przeciwko Realowi w półfinale Ligi Mistrzów. To ogromne wyzwanie, które podejmiemy. Musimy dać z siebie wszystko, a nie tylko pragnąć to zrobić. Trzeba udowodnić i pokazać to, czego uczymy się od wielu lat - mówił Pep Guardiola na przedmeczowej konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: Spadli z Ekstraklasy. Zaraz kolejna zmiana? "Jest duże zainteresowanie"

Próżno szukać oryginalności

Frazes padający z ust szkoleniowca rywala Królewskich stał się już wręcz modny. Trudno znaleźć trenera, który pominąłby słynne "gramy przeciwko Realowi Madryt". Jeżeli mówi tak Guardiola, to coś oznacza.

Zarówno jedna, jak i druga drużyna nie jest bez skazy. Obie przed rewanżem cierpią na ten sam, horrendalny problem, a mianowicie niemoc na szpicy. Horrendalny, ale jednocześnie komiczny.

Wszak w jednym obozie z przodu biega Erling Haaland, którego ze względu na zabójczą skuteczność określa się mianem robota, zaś w drugim wciąż jeden z najlepszych piłkarzy na świecie, czyli Karim Benzema.

Pojedynek harpaganów

To chyba najlepiej pokazuje, jakim potencjałem dysponują jedni i drudzy. Obie formacje są kompletne. Z tą różnicą, że dobrze grający Francuz zdaje się być solidniejszym gwarantem ewentualnego końcowego sukcesu, bo w przypadku zespołu z Manchesteru łatwo sobie wyobrazić scenariusz, że przejdzie on dalej grając nawet bez świetnie ostatnio dysponowanego Norwega.

Wywieziony remis z trudnego terenu, piekielne Etihad, zabójcza defensywa i niepodrabialna, destrukcyjna pomoc, która potrafi kontrolować środek gry w każdym spotkaniu. To właśnie Manchester City w pigułce.

Szesnaście wygranych domowych meczów z rzędu w najważniejszych rozgrywkach europejskiej piłki klubowej to w końcu nie przelewki. Ale Real to mistrzowie psikusów, rozstrzygania wyjazdów na swoją korzyść, nie mówiąc już o końcówkach spotkań.

Miejscowi kibice, którzy zajmą miejsca na stadionie w czasie środowego spotkania, mogą mieć małe powody do obaw.

Publiczne wystąpienie na konferencji to jedno, taktyka to drugie, a przebieg meczu jest jeszcze czymś innym.

Burak Akbulut/Anadolu Agency/Getty Images
Burak Akbulut/Anadolu Agency/Getty Images

Błąd logiczny, czy dobra mina do złej gry?

Niemniej kluczem do pokonania Królewskich wcale nie będzie większa liczba okazji, jak mówi Guardiola.

City musi przede wszystkim pokazać charakter, organizację gry i konsekwencję. Sama otwarta gra może bowiem sprawić, że "The Citizens" narażą się na kontry.

Co bezapelacyjnie może ich zgubić, ponieważ Real gra podobną piłkę. Czeka na ruch przeciwnika, oddaje mu pole i szuka okazji, by zadać cios. Podstawą jest nie dać się uśpić. Łatwo mówić, trudniej zrobić.

Zwłaszcza, gdy na przeciwko ciebie stają gracze z ogromnym boiskowym doświadczeniem, w osobach Luki Modricia, Karima Benzemy, Toniego Kroosa, czy nawet Daniego Carvajala, wspierani szczyptą młodzieńczej werwy i finezji.

Faktem jest też, że Królewscy wciąż mogą pochwalić się mniej więcej połową jedenastki, która wchodziła w skład jednej z najlepszych, drużyn (może i najlepszej) w historii futbolu, wygrywającej Ligę Mistrzów trzy razy z rzędu.

To może być mecz sezonu

Nikt natomiast nie będzie przyznawał na tym froncie medali za zasługi. Na Etihad czeka na nas piłkarska wojna i uczta dla oczu. Obie drużyny mają jasno sprecyzowany cel.

Szybko strzelona bramka jedynie podkręci tempo spotkania i sprawi, że ten, kto pierwszy padnie na deski, błyskawicznie z nich wstanie i ruszy do ataku.

Będąc kibicem postronnym, można głośno odetchnąć z ulgą. Początek sezonu nie napawał optymizmem i wskazywał, że o tego typu elektryzujące starcia może być trudno. Był czas, że wszystkie europejskie mocarstwa "zawodziły" i grały bez polotu.

Problem na tyle rzucał się w oczy, że trudno było jednoznacznie wskazać faworyta do zwycięstwa w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, a niespodziewanie to wracające z europejskiego niebytu Napoli zostało namaszczone na zespół, który gra najładniejszą piłkę na naszym kontynencie.

Pozostaje wygodnie usiąść w fotelu i delektować się środowym spektaklem, który nie wiadomo jak długo potrwa, ale wiadomo, że przyniesie wiele emocji.

Czy Real przerwie imponującą serię rywala, czy jednak Guardiola stanie o krok od niespełnionego dotąd marzenia? Przedostatni rozdział walki o panowanie w Europie czas zacząć. Pretendent kontra mistrz.

Spotkanie na Etihad rozpocznie się w środę o godzinie 21:00. Transmisja w WP Pilot, relacja tekstowa live w WP SportoweFakty.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
"Lewy" uciekał przed kibolami! Dramatyczne zdjęcia obiegły sieć
Mediolan jest czarno-niebieski. Wielki powrót do finału Ligi Mistrzów

Komentarze (0)