Reprezentacja Brazylii już od dłuższego czasu jest bez selekcjonera. Bezpośrednio po zakończeniu zmagań na katarskich mistrzostwach świata kadrę opuścił Tite i od tego czasu trwają poszukiwania nowego trenera. Faworyt do objęcia tego stanowiska jest jeden.
Chodzi oczywiście o Carlo Ancelottiego, który został wytypowany przez szefów tamtejszej federacji piłkarskiej jako idealny kandydat. Jednak sytuacja z zatrudnieniem Włocha wcale nie jest łatwa, bo ten ma ważną umowę z Realem Madryt do czerwca 2024 roku i chciałby wypełnić ją do ostatniego dnia.
Mogłoby się wydawać, że to odstraszy przedstawicieli z Kraju Kawy, ale nic takiego nie ma miejsca. Ci stale latają do Europy aby przekonywać trenera, a nawet poprosili o pomoc Ricardo Kakę, który bardzo dobrze zna włoskiego szkoleniowca z czasów wspólnej pracy w Milanie.
ZOBACZ WIDEO:Polacy zachwycają Europę. Trener powtarzał jedno słowo
Teraz "Marca" podaje, że reprezentacja Canarinhos może być bez selekcjonera aż do lata 2024 roku. Jest to związane z tym, że szefowe federacji rozważają zaczekanie na Ancelottiego aż jego umowa z Realem wygaśnie. Wtedy chcieliby podpisać z nim umowę.
Gdyby tak się faktycznie stało, sporo czasu na pracę z reprezentacją dostałby Ramon Menezes, który od zakończenia mundialu tymczasowo prowadzi kadrę. Menezes zapewne nie spodziewał się, że z kilkutygodniowej, czy też kilkumiesięcznej przygody, nagle zrobi się praca na półtora roku.
Czytaj też:
Media: przyszłość Kamińskiego wyjaśniona
Papszun przebił wszystkich!