Sezon 2023/24 ma być pierwszym i ostatnim dla Lechii Gdańsk w Fortuna I lidze. Prezes Zbigniew Deptuła zapowiada walkę o awans. Jednocześnie non stop trwają rozmowy z miastem i operatorem stadionu, by Lechia swoje mecze rozgrywała na Polsat Plus Arenie Gdańsk.
- Celem jest powrót do PKO Ekstraklasy. Na pierwszej konferencji mówiłem, że miejsce Lechii jest w pierwszej piątce Ekstraklasy. Odwołuję to. Naszym celem jest bycie najlepszym zespołem w każdej lidze. Musimy przestać myśleć, że będziemy grać o środek tabeli, że remis w meczu będzie zadowalający. Mamy co tydzień grać o zwycięstwo. Chcę, żeby było to wpisane w DNA tego klubu - powiedział Deptuła podczas konferencji prasowej.
Na pierwszy rzut oka brzmi to pięknie i kibice Lechii mogą być usatysfakcjonowani tak optymistycznym podejściem do sprawy.
ZOBACZ WIDEO: Jaka przyszłość Szymona Marciniaka? "To moment na monetyzację sukcesu"
Tylko w kasie pusto
Ponieważ Ekstraklasa, a I liga to dwie różne rzeczy. Przede wszystkim w grze są zupełnie inne pieniądze.
Budżet gdańskiej drużyny ma wynosić 22,5 miliona złotych. Nie zostały w nim jednak uwzględnione ewentualne pieniądze z transferów wychodzących. Lechia ma w planach sprzedać paru zawodników, m.in. Conrado czy Ilkaya Durmusa, którzy budzą zainteresowanie na rynku.
- Ten budżet będzie bardzo wymagający. Musieliśmy praktycznie w każdym elemencie dokonać cięć, przeniesień, restrukturyzacji. Połowa z tego budżetu będzie przeznaczona na pierwszą drużynę. Musimy szukać pieniędzy w każdym miejscu. Każda złotówka będzie przez nas obracana kilka razy przed wydaniem - powiedział prezes Deptuła.
O jakichkolwiek transferach gotówkowych w Gdańsku można zapomnieć. Jeśli ktoś do Lechii dołączy, to będzie to zawodnik bez obowiązującego kontraktu, za którego - mówiąc wprost - nie trzeba płacić. Zresztą, Lechia ma inny problem, bo musi znaleźć pieniądze, by przelać je na konto Stomilu Olsztyn za trenera Szymona Grabowskiego, którego mianowała już swoim szkoleniowcem.
Klub kokosa? To część negocjacji
Swoich zaległości nie mogą doprosić się zawodnicy, którzy w dalszym ciągu mają ważne kontrakty. Informowaliśmy już, że w Lechii powstał tzw. "klub kokosa". Część piłkarzy nie dostała zgody na urlop po zakończeniu sezon. Zamiast tego musieli uczestniczyć w tzw. aktywnościach medialnych, odwiedzać szkoły, pojawiać się na festynach, czy też po prostu mieli organizowane treningi.
Dopytaliśmy o to prezesa Deptułę. - Rozumiem, że to może być śmieszne z perspektywy osób z zewnątrz, natomiast to również element negocjacji. Część zawodników poszła na ugodę, natomiast część odrzuciła jakiekolwiek rozmowy. Kadra była dość szeroka, więc nie mogliśmy prowadzić negocjacji z wszystkimi jednocześnie. Stopniowo kolejne osoby były puszczane na urlop. Do momentu uzgodnienia najważniejszych rzeczy ci zawodnicy zostawali w klubie - wyjaśnił (?) Deptuła.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
Oficjalnie: Real Madryt potwierdził hitowy transfer
Znamy sędziego meczu Polska - Niemcy. Wcześniej nie był dla nas szczęśliwy