Santos nie był w stanie tego wytłumaczyć. "Wstyd"

Fernando Santos zabrał głos po blamażu w Kiszyniowie. Selekcjoner był w ciężkim szoku, gdy Mołdawia strzeliła gola na 3:2 w starciu z Polską. - Nic nie wskazywało na to, że może się to wydarzyć - skomentował selekcjoner.

Rafał Szymański
Rafał Szymański
Fernando Santos YouTube / Łączy nas piłka / Na zdjęciu: Fernando Santos
Kompletnie niespodziewanie reprezentacja Polski zaliczyła kompromitującą wpadkę w meczu wyjazdowym z Mołdawią. Po przegranym 2:3, Biało-Czerwoni znaleźli się w niezwykle skomplikowanej sytuacji i kwestia awansu na Euro 2024 stanęła pod dużym znakiem zapytania.

Fernando Santos pojawił się na konferencji prasowej i odpowiadał na pytania dziennikarzy. Doświadczony szkoleniowiec miał bardzo nietęgą minę, próbując wytłumaczyć, co wydarzyło się w Kiszyniowie.

- Szczerze mówiąc, nie wiem, co mogę powiedzieć. Podkreślaliśmy, że trzeba być skoncentrowanym, podejść odpowiednio do meczu, nie bać się, posiadać piłkę. W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobrze, byliśmy agresywni, skoncentrowani, stworzyliśmy dwa gole, a mogliśmy strzelić trzy lub cztery. Drużyna Mołdawii nie stwarzała zagrożenia dzięki naszej grze - przypomniał Portugalczyk.

Polacy mieli kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi w pierwszej części gry, gdy na listę strzelców wpisali się Arkadiusz Milik i Robert Lewandowski. Trudno nie odnieść wrażenia, że goście zlekceważyli reprezentację Mołdawii.

ZOBACZ WIDEO: Co on zrobił?! Bramkarz kompletnie się tego nie spodziewał

- W przerwie powiedziałem zawodnikom, że jesteśmy na dobrej drodze i trzeba utrzymać ten sam poziom agresywnej gry, kreowania sytuacja, a tak naprawdę w drugiej połowie bez żadnego wytłumaczenia zniknęliśmy z meczu. Straciliśmy bramkę, potem mogliśmy dwa albo trzy razy strzelić na 3:1, chyba przez brak koncentracji. Zdarzają się takie rzeczy, ale szczerze mówiąc, nie jestem w stanie wytłumaczyć, co się stało w drugiej połowie, bo po wszystkim, całej pracy, jaką wykonaliśmy, nic nie wskazywało na to, że może się to wydarzyć. Nie potrafię wytłumaczyć tego w inny sposób niż brak koncentracji i utrata tego podejścia. Nie wiem, co się stało - selekcjoner był wyraźnie zaskoczony.

Santos przyznał, że jego podopieczni mieli kłopoty z zachowaniem koncentracji na odpowiednim poziomie. Jego zdaniem Mołdawia mogłaby nie strzelić ani jednego gola przeciwko polskiej kadrze w optymalnej dyspozycji.

- Musimy pracować nad naszą mentalnością. Rzeczywiście nie jest to brak umiejętności, bo gdyby o to chodziło, to nie mogliby tak zagrać w pierwszej połowie, gdy nasza gra wyglądała bardzo dobrze. Z całym szacunkiem, ale gdyby nie brak koncentracji nasz rywal nie byłby w stanie zdobyć trzech bramek, może nawet dwóch czy jednej - podkreślił Santos.

W zeszły piątek Wojciech Szczęsny zachował czyste konto na PGE Narodowym, lecz tym razem nie był w stanie powstrzymać mołdawskich napastników. Według Santosa, Polacy powinni postawić kropkę nad "i" zanim miejscowi zdobyli bramkę wyrównującą.

- Z Niemcami musieliśmy się bronić, ale mieliśmy odpowiednie nastawienie. Przy takim podejściu nic nie powinno się wydarzyć, powinniśmy strzelić trzeciego gola, więc jest to kwestia mentalności. Chodzi o to, żeby być obecnym cały czas podczas spotkania, mieć do siebie zaufanie. W drugiej połowie tak naprawdę bez żadnej klarownej sytuacji straciliśmy bramkę i to może zdarzyć się w piłce nożnej, ale po chwili mogliśmy zamknąć ten mecz. Prawda jest taka, że zaczęliśmy kumulować błędy. To jest wstyd, nie ma żadnego wytłumaczenia - grzmiał.

- W meczach z Albanią i Niemcami nie straciliśmy goli, więc nie poddaję w wątpliwość moich powołań, jeśli chodzi o obrońców. Jeśli chodzi o koncentrację, musielibyśmy spojrzeć na mecz z Czechami i obserwować takie same błędy, które popełniliśmy. Odpowiedzialność za ten wynik jest po stronie wszystkich piłkarzy i selekcjonera. Może podczas przerwy powinienem być bardziej agresywny i mówić, żeby bronić wyniku. Wiem, że to, co wydarzyło się w tym meczu, jest czymś, co nigdy nie przydarzyło się zarówno polskiej reprezentacji, jak i w mojej karierze selekcjonera - stwierdził.

Reprezentacja Polski przegrała w Mołdawii na własne życzenie. Kadrowicze zdają sobie sprawę, że narazili się na krytykę ze strony kibiców. Santos mimo wszystko pogratulował zwycięskiej drużynie.

- Bramka na 1:2 była naszym podarunkiem. Potem przeprowadziliśmy zmiany, żeby uspokoić drużynę. Frankowski miał pewne problemy, wszedł doświadczony Bereszyński, żebyśmy zachowali bezpieczeństwo. Oczywiste jest, że musimy pogratulować Mołdawii. Prawda jest taka, że to my przegraliśmy - kontynuował.

Po zmianie stron Mołdawianie odwrócili losy spotkania, zaś Polacy w dużym stopniu ułatwili im sprawę. Selekcjoner przyznał wprost, że jego piłkarze kilkukrotnie sprezentowali piłkę przeciwnikom.

- Byłem rozczarowany po pierwszym spotkaniu, ale wydawało mi się wtedy, że możemy zagrać trochę inaczej. Straciliśmy dwie bramki na początku i ciężko było zrozumieć, co się wydarzyło. Starałem się to wyprostować. W meczu z Albanią nie straciliśmy gola i wygraliśmy 1:0. Mecz z Niemcami - nie straciliśmy bramek, bardzo dobra organizacja gry w defensywie, wyjście z kontratakiem, a dzisiaj w pierwszej połowie wszystko dobrze wykonaliśmy. W drugiej nie chodziło o kwestie organizacji gry. Jeżeli podajemy piłkę pod nogi rywali, to inna kwestia. Bardzo mi przykro. Chciałbym wytłumaczyć to lepiej, ale nie potrafię - podsumował Santos.

Czytaj więcej:
Kryminał, zbrodnia i kompromitacja! Jak oni mogli to zrobić?!
El. Euro 2024: katastrofalny bilans Polaków! Zobacz tabelę

Czy Polska odrobi straty i awansuje na Euro 2024?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×