W pierwszym meczu eliminacji Ligi Mistrzów Raków Częstochowa wygrał z Florą Tallin 1:0 po golu Władysława Koczerhina. Teoretycznie więc do awansu do kolejnej razy mistrzowi Polski wystarcza remis w Estonii, natomiast to nie będzie satysfakcjonować ani trenera, ani zawodników.
- Przyjechaliśmy tu z jasnym celem - awans do kolejnej rundy. Będziemy chcieli ten mecz wygrać, bo reprezentujemy Polskę na arenie międzynarodowej i punkty do rankingu będą ważne - podkreśla Łukasz Zwoliński.
Jednakże wynik pierwszego spotkania nie będzie miał większego znaczenia. Raków w rewanżu chce zagrać po swojemu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Magia wciąż zachowana". Popis zawodnika FC Barcelony
- Wynik pierwszego meczu jest z tyłu głowy, ale mamy plan na to spotkanie i nie będziemy go zmieniać. Obraliśmy swoją ścieżkę i będziemy chcieli grać tak, jak my chcemy, dyktować warunki. Jest w zespole lekka złość po Superpucharze, natomiast znam już drużynę dość dobrze i wiem, że będzie na to pozytywna reakcja - mówi Zwoliński.
W pewnym momencie nowy napastnik Rakowa zaskoczył, mówiąc, że na tym etapie nie ma już słabych drużyn w Europie. A przypomnijmy, że to dopiero pierwsza runda eliminacji, ta zdecydowanie najprostsza. - Połowa roboty została zrobiona, ale została druga połowa, ta trudniejsza - dodał.
W jego opinii Raków nie będzie czuł dodatkowej presji przed rewanżem. - Jesteśmy przygotowani do bycia faworytem. Nie jest to coś, co będzie nam pętać nogi czy powodować jakiś stres - stwierdził Zwoliński.
Obecność na konferencji prasowej mogłaby sugerować, że w Estonii Zwoliński zagra od 1. minuty, ale gdy padło o to pytanie, on i trener Dawid Szwarga tylko wymownie na siebie spojrzeli. To wcale nie musi nic oznaczać.
Początek meczu Flora Tallinn - Raków Częstochowa we wtorek o godz. 19.
CZYTAJ TAKŻE:
Brzęczek mówi o sytuacji Rakowa. "Przydałaby się skuteczniejsza dziewiątka"
Podolski zaniepokojony sytuacją w reprezentacji Niemiec. "Hansi zna mój numer"