Analiza SportoweFakty.pl - Dominator z Krakowa

Po zwycięstwie Lecha Poznań nad Wisłą Kraków, wielu obserwatorów twierdziło, że od tego momentu walka o mistrzostwo Polski znów nabierze rumieńców. Na początku sezonu Wisła szybko wypracowała sobie bezpieczną przewagę i wobec utraty kolejnych punktów przez najgroźniejszych rywali, wydawało się, że już wczesną wiosną będzie można gratulować Białej Gwieździe kolejnego tytułu mistrza Polski. Wygrana Kolejorza sprawiła jednak, że fani polskiej ekstraklasy na nowo uwierzyli w to, że ligowa rywalizacja do ostatniej kolejki będzie równie interesująca, jak w poprzednim sezonie. Czy aby na pewno ten jeden mecz, dawał powody by myśleć, że tak właśnie będzie? Ostatnia kolejka ligowa zdaje się temu zaprzeczać.

W tym artykule dowiesz się o:

Symptomy mistrzowskiej niemocy

Krakowianie przegrali we Wronkach, lecz nadal, mimo wpadki z Kolejorzem, konsekwentnie ogrywają kolejnych rywali. Tym razem podopieczni Macieja Skorży odprawili Piasta Gliwice, zwyciężając 2:1. Lech Poznań tymczasem, zaledwie zremisował bezbramkowo z Lechią Gdańsk. Zespół Jacka Zielińskiego miał w tym meczu swoje okazje do zdobycia bramki, ale w końcówce to Lechia stwarzała groźniejsze sytuacje. Bardzo szybko więc sytuacja wróciła do normy a Wisła Kraków błyskawicznie odrobiła to, co straciła tydzień wcześniej we Wronkach, czyli dużą przewagę nad najpoważniejszymi konkurentami. Nikt bowiem wciąż nie bierze poważnie Ruchu Chorzów i Polonii Bytom w kontekście rywalizacji o mistrzowską koronę. W ubiegły weekend te zespoły zmierzyły się ze sobą w derbach Śląska. Lepsi okazali się Niebiescy, którzy wygrali 1:0 i umocnili się na pozycji wicelidera rozgrywek. Wygrała także Legia Warszawa, która dzięki rozbiciu Korony Kielce awansowała na trzecie miejsce, wyprzedzając Polonię Bytom. Mimo zwycięstwa, warszawian i tak trzeba zganić za to, że dali sobie strzelić bramkę kontaktową, gdy rywale grali już w osłabieniu. Wydarzenia 11. kolejki jasno pokazują, że opinie wypowiadane po meczu Lech-Wisła, były nazbyt emocjonalne i zdecydowanie przedwczesne.

Po prostu regularność

Wisła Kraków ma jedną zdecydowaną przewagę nad Lechem i Legią. Krakowianie posiadają umiejętność regularnego wygrywania, co pozwala im seryjnie punktować. Lech i Legia natomiast, mimo dobrej passy kilku zwycięstw z rzędu, w końcu i tak gubią punkty z niżej notowanymi rywalami. Co najciekawsze, w ostatnich sezonach zarówno poznaniacy jak i piłkarze stołecznego klubu osiągali dobre rezultaty w starciach z aktualnym mistrzem Polski. Tytuł wygrywa się jednak nie pojedynczymi meczami, lecz dzięki równej postawie w całym sezonie. Wisła dzięki umiejętności wygrywania meczów ze słabszymi drużynami, nawet gdy forma nie jest najwyższa, zyskuje przewagę nad konkurentami. Te seryjne utraty punktów bardzo szybko odbijają się w tym sezonie czkawką Legii i Lechowi. Nie powinno być to żadnym zaskoczeniem. Odkąd trenerem Legii jest Jan Urban, Wojskowi regularnie meldują się na podium, lecz za każdym razem sporo brakuje im pod względem sportowym do tytułu. Lech Poznań na dobre eksplodował dopiero w poprzednim sezonie, tyle że w jego końcówce także zaczął seryjnie tracić punkty. Po przejęciu zespołu przez Zielińskiego, poznański klub spisuje się jeszcze słabiej.

Rewelacje spuszczą z tonu

Ruch Chorzów i Polonia Bytom to natomiast dwa największa zaskoczenia sezonu 2009/2010. Warto jednak zauważyć, że co sezon w niemal każdej lidze jest zespół, który wspina się na wyżyny swoich możliwości, zaskakując jednocześnie kibiców. Mało komu udaje się natomiast, utrzymać wysoką formę także w rundzie wiosennej. Wystarczy wspomnieć chociażby postawę w ubiegłym sezonie takich zespołów jak TSG 1899 Hoffenheim czy Hull City, które już w pierwszych sezonach w ekstraklasach odpowiednio Niemiec i Anglii zaczęły doskonale a w rundzie wiosennej obsunęły się w tabeli o kilka pozycji. Trudno więc spodziewać się, by Ruch i Polonia nie dostosowały się do tego. Tak czy inaczej chwała trenerom tych zespołów. Jurij Szatałow w Bytomiu a Waldemar Fornalik w Chorzowie, wykonali naprawdę solidną robotę. To, na co ze strony tych zespołów możemy liczyć w dalszej części sezonu, pokażą niebawem mecze Ruchu Chorzów z Lechem i Legią właśnie. Z Lechem zresztą zmierzy się także Polonia Bytom. Runda jesienna ponownie się przedłuży i jeszcze w grudniu, zostaną rozegrane dwie kolejki w ramach rundy wiosennej. Na samym początku chorzowian czeka kolejne starcie z faworytem rozgrywek, Wisłą Kraków. Dopiero po tej serii spotkań, będzie można realnie ocenić szanse Ruchu na odegranie czołowej roli w ekstraklasie w sezonie 2009/2010.

Końcówka dla Wisły

Niestety dla rozgrywek, kibice muszą liczyć się z tym, że Wisła Kraków najprawdopodobniej nie odda już pozycji lidera do końca rywalizacji. Rozkład najbliższych meczów jest atutem Białej Gwiazdy. Oprócz meczu z Legią Warszawa, mistrzów Polski czekają starcia z przeciętnymi zespołami Korony Kielce, Cracovii oraz Odry Wodzisław. Będzie ciężko o inny scenariusz niż zwycięstwa Białej Gwiazdy w tych spotkaniach. Jak już zostało wspomniane, krakowianie potrafią wykorzystywać takie okazje i konsekwentnie dopisywać trzy punkty do swego dorobku. Tymczasem Legia i Lech zmierzą się z rywalami, którzy są w stanie odebrać im kolejne punkty, co w efekcie może skutkować tym, że już zimą rozgrywki będą niemalże rozstrzygnięte. Stołeczny zespół oprócz wspomnianych meczów z Wisłą i Ruchem, zagra również z Polonią Warszawa i GKS Bełchatów. Lech natomiast zagra z obiema rewelacjami sezonu, Ruchem i Polonią Bytom, a także ze Śląskiem Wrocław i Zagłębiem Lubin.

Za słabi na Europę, za silni na Polskę

Z jednej strony można rzec, że nie powinno się snuć wyroków już teraz. Ciężko jednak nie zauważać mankamentów, jakie posiadają ci, którzy mieli odebrać Wiśle tytuł mistrzów Polski. Zarówno Legia jak i Lech, zawodzą swoich kibiców zbyt często, by w ostatecznym rozrachunku uplasować się na pierwszej pozycji w lidze. Piłkarze Białej Gwiazdy natomiast, nie przejęli się niepowodzeniem we Wronkach i wciąż robią swoje, nie oglądając się na swych rywali. Jedno zwycięstwo Lecha nad Wisłą, to zdecydowanie za mało, by uznać, że poznańska lokomotywa rozpoczęła pościg za mistrzami Polski. Dopóki żaden z innych czołowych zespołów nie wejdzie w posiadanie "genu zwycięzcy", który niewątpliwie ma zespół z Krakowa, nie ma się co łudzić, za rok to znów Wisła będzie próbowała przebić się do Ligi Mistrzów. Bo póki co, na krajowym podwórku wciąż pozostaje niedościgniona, czy to się komuś podoba, czy też nie.

Źródło artykułu: