Obecność Mirosława Stasiaka, objętego zakazem działalności i funkcjonowania w polskiej piłce do 2026 roku (notabene przez PZPN), w samolocie reprezentacji Polski okazała się kroplą w morzu. Sam fakt był wprawdzie skandaliczny, bowiem działacz piłkarski został skazany za ustawienie i próbę ustawienia 43 meczów w tak zwanej aferze korupcyjnej.
Reakcja prezesa Cezarego Kuleszy na całe zajście wywołała ogromny niesmak wśród sponsorów.
Samo przemilczenie sprawy przez kilka dni może dziwić bardziej obeznane osoby w sytuacji zwalczania sytuacji kryzysowych. Powszechnie wiadomo, że brak strategii i odcięcie się od problemu może jedynie spotęgować jego negatywne skutki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Benzema nieszczęśliwy w Arabii Saudyjskiej? Ten film jest wymowny
- Polski Związek Piłki Nożnej nie panuje nad całą sytuacją i gasi pożar benzyną. Aferę dałoby się rozegrać na wiele różnych sposobów, ale przede wszystkim sprawiając, by nie był to główny temat okołosportowy przez wiele dni, a przypuszczalnie trochę to jeszcze potrwa - mówi Jędrzej Hugo-Bader, szef PR i komunikacji w VMLY&R w rozmowie z WP SportoweFakty.
"Za dużo w tym wszystkim wstydu i żenady"
Według eksperta takie postępowanie wykazuje rażące niekompetencje, a wręcz może sugerować, że związek jest w ogóle nieprzygotowany na tego typu zdarzenia i nie potrafi sobie z nimi radzić.
Na domiar złego afer i sytuacji wykazujących na brak kontroli nad funkcjonowaniem pewnych obszarów nie brakuje, przez co trudno patrzeć na polską piłkę z optymizmem. Zwłaszcza gdy pierwsza reprezentacja wraca na tarczy z Mołdawii (2:3). - Nie chcielibyśmy poruszać takich tematów, zarówno analizując kwestie sportowe, jak i organizacyjne. Piłka powinna bawić i jednoczyć, a niestety analizując naszą drużynę narodową jest w tym wszystkim za dużo wstydu i żenady - dodaje nasz rozmówca.
"Zamiast radości, obrzydzamy to sobie rozmowami o licznych aferach"
Hugo-Bader przyznaje, że trudno monitoruje się reprezentacyjny futbol z boku. - Mam poczucie dużego żalu. Patrzę na EURO 2012, które odbyło się w Polsce i w Ukrainie. To była piłkarska impreza naszego życia, po której ostatecznie pozostał duży niesmak. Nasze święto wówczas mogło być znacznie bardziej huczne. Polska piłka była zarządzana niewłaściwie. Obserwując, co się dzieje teraz, przeżywam swoiste deja vu. Robert Lewandowski już nie będzie długo grał w reprezentacji. Powinniśmy nacieszyć się każdą chwilą, w której możemy go oglądać w biało-czerwonej koszulce. To samo tyczy się kilku innych piłkarzy. Zamiast radości, obrzydzamy to sobie rozmowami o licznych aferach - mówi.
Jest wiele metod radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi. Najważniejsza jest odpowiednia strategia i sztab będący w stałej gotowości. Negatywne skutki kryzysu można już redukować, gdy ten jest w zalążku. W dzisiejszych czasach technologia daje przecież ogromne możliwości.
- Reakcja PZPN tylko dolała oliwy do ognia. Mam wrażenie, że nikt nie panuje nad komunikacją. To tylko potęguje takie sytuacje, które się dzieją teraz. Wokół związku zawsze będzie gorąco, niezależnie od tego, kto zasiądzie za jego sterami. Nie mówię o aferach, ale to podmiot, który zwyczajnie skupia uwagę. Odpowiednia komunikacja, zwłaszcza w przypadku kryzysów, to coś, co powinno być załatwione w pierwszej kolejności. Tymczasem ja w ogóle nie widzę, żeby tu coś było załatwione. To jest w tym wszystkim najgorsze. To wygląda trochę jak funkcjonowanie na zasadzie - gdy złapią cię za rękę, to powiedz, że to nie twoja ręka - zauważa Hugo-Bader.
Nieudolna reakcja. Co na to PZPN?
Jak zauważył w swoim artykule dziennikarz WP SportoweFakty Szymon Jadczak, wielu sponsorów poczuło się dotkniętych reakcją związku. Jeden nawet ogłosił, że nie będzie dłużej wspierał kadry.
- Nieudolna reakcja PZPN-u wplątała w aferę również i rzetelnych sponsorów. Wielu zareagowało zdecydowanie i jest poirytowanych, co wcale mnie nie dziwi. Nikt nie chce brać udziału w czymś takim. Rzetelne zarządzanie kryzysem wizerunkowym wymaga odpowiedniej strategii. Ja takowej nie widzę - mówi Jędrzej Hugo-Bader.
Łukasz Wachowski, sekretarz generalny PZPN, w rozmowie z Maciejem Siemiątkowskim, dziennikarzem WP SportoweFakty, zaprzeczył procederowi przerzucaniu odpowiedzialności na sponsorów.
- Związek od początku odpowiedzialność za tę sytuację brał na siebie. Zgodzę się z opinią, że oświadczenie było nieprecyzyjne i wywołało niepotrzebne zamieszanie. Nie chcę mówić, kto i jakie pomysły proponował, bo to nasze wewnętrzne sprawy. Wszystkim w PZPN zależało, by w pełni chronić interes sponsorów i partnerów Związku. Wyciągnęliśmy wnioski i z tej sytuacji wyjdziemy silniejsi - mówił.
Przyznał również, kto odpowiada za komunikację w związku. - Jest departament komunikacji i mediów, którym dowodzi dyrektor Aleksandra Rosiak. Jakub Kwiatkowski jest rzecznikiem związku, rzecznikiem reprezentacji i zastępcą dyrektora tegoż departamentu. Korzystając z okazji chciałbym sprostować doniesienia, jakoby za kwestie komunikacyjne w PZPN miała odpowiadać spółka Publicon Sport. Spółka ta ma inne zadania. Jest naszym partnerem w zakresie marketingu i sponsoringu - wytłumaczył Wachowski.
"Sytuacja jest poważna"
Forma, którą prezentują polscy piłkarze, również nie ociepla wizerunku PZPN. - Wyniki kadry zawsze wpływają na wizerunek Związku. Gdy te są gorsze, niezadowolenie i spojrzenie na władze jest inne. Analizując kryzysy wizerunkowe i afery... można tylko zadbać, aby nie powtarzały się one w przyszłości, a nawet w przypadku ich pojawienia się zadbać o to, by reakcja była zasadna. Tego możemy sobie i Związkowi życzyć - skwitował szef PR i komunikacji w VMLY&R.
Jeśli jednak stanie się inaczej, coraz większa liczba sponsorów zrazi się do współpracy z PZPN-em i zechce wycofać się z projektu... - To może wiązać się z gorszą kondycją finansową. W przypadku najczarniejszego scenariusza i braku awansu do finałów EURO będzie jeszcze gorzej. Sytuacja jest poważna, dlatego trzeba jednak jak najszybciej zacząć gasić pożar wodą - skwitował Jędrzej Hugo-Bader.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Znany skrzydłowy na radarze Rakowa. Chętnych nie brakuje
- Z Arsenalu do szóstej ligi. Polak oficjalnie zmienia klub