We wtorkowy wieczór Raków Częstochowa pod wieloma względami miał przewagę nad Cypryjczykami. Zespół Dawida Szwargi był skuteczniejszy pod bramką i ostatecznie zwyciężył 2:1 z Arisem Limassol, przybliżając się do czwartej rundy eliminacji Ligi Mistrzów.
W barwach gości przy Limanowskiego wystąpili Karol Struski i Mariusz Stępiński. Ten drugi pojawił się na placu gry w 64. minucie, lecz nie zdołał przełamać solidnej obrony gospodarzy. Jedyną bramkę dla Arisu po kapitalnym strzale zdobył Mihlali Mayambela.
- Przyjechaliśmy tutaj, żeby wygrać, ale też z drugiej strony widzieliśmy, że Raków to nie jest drużyna znikąd i znaliśmy jej atuty. Boli to, że straciliśmy bramki po naszych błędach. Musimy się tego wystrzegać. Fajnie, że zdobyliśmy bramkę, bo to trzyma nas przy życiu. Wciąż jesteśmy w grze - przekonywał napastnik, przepytywany przez Dominika Piechotę.
Przez 90 minut defensorzy Rakowa pozwolili przeciwnikom na oddanie tylko jednego celnego strzału. Stępiński przed pierwszy gwizdkiem zdawał sobie sprawę, jakim potencjałem dysponują "Medaliki"
ZOBACZ WIDEO: Sensacyjny transfer Zielińskiego? Dziennikarze wskazali możliwy powód
- Musiałbym zagrać w większym wymiarze, żeby lepiej ocenić formację obronną Rakowa. Wchodzisz w drugiej połowie, mecz jest też w trochę innej fazie. Na pewno to klasowa obrona, jedna z lepszych w Polsce. Z tego jest znany Raków, ale postaramy się tę obronę sforsować - zapowiedział.
Za tydzień rewanż zostanie rozegrany przy kompletnie innych warunkach pogodowych. Aris będzie miał atut własnego boiska, jednak Raków zagwarantował sobie jednobramkową przewagę przed trudnym wyjazdem.
- Warunki będą dla wszystkich jednakowe. Samo to, że gramy u siebie, jest jakąś przewagą. Wczoraj nie mieliśmy okazji potrenować, choć to nie jest żadna wymówka. Będziemy walczyli u siebie o awans i mamy spore szanse - nadmienił Stępiński.
Czytaj więcej:
El. LM. Grali potencjalni rywale Rakowa Częstochowa
Liga Mistrzów. Lawina komentarzy po tym, co zrobił Raków