Do 89. minuty było pięknie, Raków Częstochowa prowadził z Arisem Limassol 2:0 i wydawało się, że mistrz Polski uda się na Cypr z przewagą dwóch goli.
W samej końcówce gospodarzom przytrafił się jednak błąd i piękną bramkę po strzale z dystansu zdobył Mihlali Mayambela.
- Zagraliśmy dobry mecz, zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie byliśmy zespołem, który kontrolował spotkanie, natomiast po końcowym gwizdku czujemy zwyczajną sportową złość, co dobrze świadczy o drużynie. Za nami dopiero pierwsza połowa. Dzisiaj jeszcze nic się nie skończyło. Przed nami finał na Cyprze - mówił trener Dawid Szwarga na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: Czarne miesiące PZPN. Co dalej? "Zrobiło się nieciekawie"
W pierwszej połowie Raków szybko wyszedł na prowadzenie. Później przewagę osiągnęli goście, dłużej utrzymywali się przy piłce, ale nie przekładało się to na sytuacje.
- Siłą Rakowa jest to, że wie co robić w każdej fazie gry. Nawet jeśli nie mamy piłki, jesteśmy w stanie skutecznie się bronić. Zawsze mamy plan na wypadek, gdy przeciwnik nas zdominuje. To jest futbol. Aris zdominował nas pod kątem posiadania piłki, ale niewiele z tego wynikał - komentował trener Szwarga.
- Udało nam się zniwelować silne strony Arisu. Cieszę się tym bardziej, że my mieliśmy jeden dzień na przygotowania, a rywal przez tydzień był na obozie na Łotwie i mógł przygotowywać się tylko do tego meczu - dodał szkoleniowiec Rakowa.
Teraz przed mistrzami Polski ligowy mecz z Piastem Gliwice, a już w kolejny wtorek rewanżowe spotkanie na Cyprze. Oprócz Arisu, Raków będzie musiał zmierzyć się też z pogodą.
- Myślę, że w rewanżu nie spotka nas nic gorszego niż to, co działo się w Baku. Dobrze, że wcześniej doświadczyliśmy takiego meczu, bo zawodnicy będą przygotowani. Pogoda będzie ostatnią rzeczą, o jakiej będę mówił, jeżeli awansujemy lub odpadniemy - podsumował trener Szwarga.
CZYTAJ TAKŻE:
Napastnik Rakowa po meczu z Arisem. "Wygraliśmy, ale radości jest mało"
Liga Mistrzów. Lawina komentarzy po tym, co zrobił Raków