Belg wybiegł na boisko w podstawowej jedenastce ułożonej przez Pepa Guardiolę w inauguracyjnym starciu Premier League przeciwko Burnley FC. Obecność w wyjściowym składzie Kevina De Bruyne to oczywistość, bo pomocnik jest kluczowym playmakerem w zespole "Obywateli". Jego niektóre podania to czysta futbolowa poezja.
Podczas piątkowego spotkania Manchesteru City, które zakończyło się zwycięstwem mistrzów Anglii 3:0, De Bruyne doznał urazu już w pierwszej połowie i był zmuszony opuścić plac gry. W 23. minucie meczu zastąpił go Mateo Kovacić.
Od razu stało się jasne, że reprezentant Belgii schodzi z boiska ze względu na kłopoty zdrowotne, a nie dlatego, że Pep Guardiola wpadł na pomysł, by diametralnie zmienić taktykę, w którą nie wpisywałby się jeden z liderów jego drużyny.
ZOBACZ WIDEO: Czarne miesiące PZPN. Co dalej? "Zrobiło się nieciekawie"
Jak się okazało, potwierdziły się pierwsze podejrzenia, że u De Bruyne odnowił się uraz ścięgna podkolanowego. To z tą kontuzją piłkarz wyszedł na boisko w czerwcowym finale Ligi Mistrzów. Wówczas również musiał przedwcześnie opuścić murawę. Więcej na ten temat pisaliśmy w tym miejscu ->>.
- Niestety, znowu był kontuzjowany - mówił o powodach zmiany po meczu Manchesteru City z Burnley Guardiola, którego słowa cytuje serwis caughtoffside.com. - To to samo miejsce, co w finale Ligi Mistrzów. Na jakiś czas wypada z gry - dodał hiszpański szkoleniowiec.
Trudno jednak wyrokować, jak długo będzie trwała pauza jednego z najlepszych zawodników drużyny z niebieskiej części Manchesteru. Na pewno potrzebna jest wnikliwa diagnoza, skoro doszło do odnowienia tego samego urazu po kilku tygodniach przerwy.
Zobacz także:
Guardiola wściekły na Haalanda!