Mistrz Polski Raków Częstochowa przegrał pierwszy mecz w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z FC Kopenhaga 0:1. Jedyny gol w spotkaniu w Sosnowcu padł w 9. minucie, w dość przypadkowych okolicznościach.
Po dośrodkowaniu piłka odbiła się od Bogdana Racovitana i za moment znalazła się w bramce strzeżonej przez Vladana Kovacevicia.
- Żal mi tej pierwszej bramki. Wydaje mi się, że spóźniliśmy się tam trochę, Bogdan za późno przesuwał. Trochę szczęście dla nich, piłka odbiła się na pierwszy słupek i padła bramka. Tego mi najbardziej żal - mówił kapitan Rakowa Fran Tudor w rozmowie z Marcinem Feddkiem z Polsatu Sport.
ZOBACZ WIDEO: Tylko spójrz, co zrobili przed meczem z Realem Madryt. "Ojcze nasz"
Chorwacki pomocnik podkreślił, że Raków - zwłaszcza po przerwie - zdominował mistrza Danii.
- Mieliśmy piłkę pod kontrolą, dominowaliśmy przez większość meczu (...) Nie wiem, czego zabrakło w pierwszej połowie, ale w drugiej udało nam się więcej zrobić z piłką, więcej pobiegaliśmy, stworzyliśmy większość sytuacji po przerwie - dodał. - Na pewno nie możemy szukać alibi, że nie mieliśmy kilku zawodników (m.in. Zorana Arsenicia i Stratosa Svarnasa - przyp. red.).
Rewanż zostanie rozegrany na stadionie Parken w Kopenhadze - w środę, 30 sierpnia, o godz. 21.00. Jak podkreśla Tudor, jego drużyna nadal liczy na szczęśliwe zakończenie walki o fazę grupową Ligi Mistrzów.
- Mamy 90 minut w Kopenhadze, myślę, że możemy nadal marzyć - powiedział Tudor w rozmowie z Polsatem Sport.
Czytaj także: Santos nie mógł tego przepuścić. Oglądał walkę o Ligę Mistrzów
Czytaj także: Widoczne gołym okiem. Eksperci zgodni po meczu