To będzie pierwsze spotkanie podopiecznych Fernando Santosa od czasu czerwcowej kompromitacji w Mołdawii (2:3), która mocno skomplikowała Biało-Czerwonym sprawę awansu do turnieju finałowego w Niemczech. Polska pozostaje faworytem czwartkowego meczu i strata punktów byłaby ogromną sensacją.
- Na Wyspach nikt nie spodziewa się dobrego wyniku. Ten zespół raczej nie punktuje na wyjazdach - nie kryje w rozmowie z WP SportoweFakty dziennikarz Sigurjon Einarsson z radia FM1.
Rozwój po szwedzku
Wyspy Owcze eliminacje Euro 2024 zaczęły pozytywnie, bo od wyjazdowego remisu z Mołdawią (1:1) w marcu. To były jednak miłe złego początki, bo już czerwcowe mecze z Czechami (0:3) i Albanią (1:3) zakończyły się wyraźnymi porażkami. - Selekcjoner Hakan Ericson wykonuje jednak bardzo dobrą robotę - zapewnia Einarsson.
- Szwedowi udało się awansować z drużyną w Lidze Narodów i utrzymać miejsce w grupie C. Jesienią ubiegłego roku pokonali w niej Turcję. Ponadto drużyna punktuje w kwalifikacjach do dużych turniejów, a jak na reprezentację tak niewielkiego terenu, to niezłe osiągnięcia - ocenia dalej nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: najpierw tylko się przyglądał, a potem... Co za historia!
Ericsona zatrudniono na Wyspach Owczych przed czterema laty i pokładano w nim spore nadzieje. Wcześniej z reprezentacją Szwecji U-21 zdobył bowiem mistrzostwo Europy U-21 (2015) i wziął udział w IO w Rio (2016).
- Nie stawiano przed nim jakichś konkretnych celów wynikowych, a po prostu oczekiwano, aby piłkarze prezentowali się jak najlepiej. Po cichu liczymy, że jego zespół przebije 9 punktów zdobyte w LN w 2018 roku i awansuje tam na zaplecze elity - opowiada Einarsson.
- Rozwój kadry w ostatnich latach jest całkiem wyraźny. Zawodnicy skupiają się bardziej na aspektach fizycznych, więc są w lepszej formie niż w przeszłości. Widać to nawet po tym, że jeszcze 10-15 lat temu często przegrywaliśmy mecze końcówkami. Traciliśmy bramki w ostatnich minutach gry, a teraz nie ma tego zbyt często - uzupełnia.
Mistrz zachwycił, ale gwiazda została w domu
Reprezentacja Wysp Owczych rozwija się, ale podobnie jest z całym futbolem tego duńskiego archipelagu. W niedawnych eliminacjach Ligi Mistrzów furorę zrobił KI Klaksvik, który odprawił z nich Ferencvarosi TC (0:0 i 3:0) i BK Hacken (0:0 i 3:3 po dogr. oraz k. 4:3), a odpadł dopiero z Molde FK (2:1 i 0:2 po dogr.). Ostatecznie zagra w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy po tym jak w kwalifikacjach Ligi Europy minimalnie uległ Sheriffowi Tyraspol (1:1 i 1:2).
- Wyniki najlepszego obecnie zespołu Betri Deildin zwróciły na nas uwagę całego świata. Zainteresowanie ich przygodą w Europie było naprawdę duże. Zagraniczne media napadły na zawodników niczym sępy aż w końcu trener musiał to przerwać i zakazał udzielania wywiadów, bo jego podopieczni tracili koncentrację - opowiada Einarsson.
Klaksvik charakteryzował się twardą grą opartą na pewnej defensywie i kontratakach, w których główną rolę odgrywał zdobywca 6 goli w el. LM skrzydłowy Arni Frederiksberg. Jego jednak nie ma w kadrze Wysp Owczych na mecz z Polską.
- Odmówił powrotu do drużyny narodowej, bo jest skupiony na rodzinie i firmie jaką współprowadzi. Selekcjoner powiedział mi, że długo go namawiał i szanuje tę decyzję - zdradza farerski dziennikarz.
Trudno ocenić jak mocno brak 31-latka będzie odczuwalny dla Ericsona, bo w reprezentacji nie było go już od zakończenia poprzednich el. ME pod koniec 2019 roku. A szerzej o jego historii piszemy TUTAJ.
Półzawodowcy w kadrze i złe wspomnienia
W Klaksvik nie brakuje "piłkarzy na pół etatu", czyli łączących grę z pracą w innych branżach. Jeszcze kilka lat temu było to również normą w reprezentacji Wysp Owczych, ale obecnie to coraz rzadsze zjawisko. Co nie oznacza, że nie występuje.
- Zawodnicy grający poza archipelagiem to pełni profesjonaliści, ale tutejsi często mają inny zawód i w piłkę grają na pół etatu. Przykładowo, Rene Shaki Joensen i Kalso Danielsen są elektrykami, a bramkarz Teitur Matras Gestsson kształci się na nauczyciela - zdradza nam Einarsson.
W takich okolicznościach mecz z Wyspami Owczymi wydaje się być dla Polaków idealną szansą na zmazanie plamy po blamażu z Mołdawią. Aczkolwiek są w zespole Ericsona piłkarze, na których warto zwrócić uwagę.
- Kluczowymi piłkarzami reprezentacji są Joannes Bjartalid i Brandur Hendriksson Olsen z
drugoligowego norweskiego Fredrikstad. Warty uwagi jest także Jakup B. A. Andreasen występujący na pozycji defensywnego pomocnika. Cała trójka tworzy zazwyczaj środek pola, choć pierwszy z wymienionych graczy może też być ustawiany na skrzydle lub w ataku - dodaje nasz rozmówca.
Ustawienie wspomnianych zawodników jest ruchome z uwagi na dwie taktyki stosowane przez Ericsona. Wyspy Owcze u siebie grają bowiem zazwyczaj 1-4-5-1 i częściej próbują atakować, a na wyjazdach skupiają się niemal wyłącznie na defensywie.
- W Warszawie zapewne wyjdą tak jak Klaksvik w Europie: czwórka w obronie, piątka w pomocy i jeden osamotniony napastnik. Tak jest często podczas meczów poza granicami - mówi Einarsson.
- Myślę, że zadaniem podopiecznych Szweda w Polsce będzie utrzymanie jak najdłużej rywali w nerwowości. Gospodarze są bowiem pod dużą presją uzyskania pozytywnego wyniku. Pamiętam jednak jak Fernando Santos jako selekcjoner Portugalii wygrał z nami 6:0 i 5:1, więc mocno obawiam się powtórki - kończy farerski dziennikarz.
Mecz Polska - Wyspy Owcze zostanie rozegrany w czwartek o godz. 20:45. Transmisja w TVP 1, TVP Sport, Polsacie Sport Premium 1 oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty