Paweł Kryszałowicz: Ciągle grzebiemy w szafach i szukamy trupów

- Fernando Santo ma jakiś swój plan, chociaż ja za bardzo tego planu nie widzę - mówi WP SportoweFakty Paweł Kryszałowicz. Przed meczem eliminacji Euro 2024 z Wyspami Owczymi były reprezentant Polski nie dopuszcza myśli o wyniku innym niż zwycięstwo.

Daniel Flak
Daniel Flak
Paweł Krzyszałowicz (po prawej) WP SportoweFakty / Damian Filipowski / Na zdjęciu: Paweł Krzyszałowicz (po prawej)
Reprezentacja Polski jest w największym kryzysie sportowym i wizerunkowym od wielu, wielu lat. Po trzech meczach eliminacje Euro 2024 Biało-Czerwoni mają na koncie tylko trzy punkty i zajmują dopiero czwarte miejsce w swojej grupie kwalifikacyjnej.

Ponadto, wciąż żywy jest temat afery premiowej, do którego w głośnym wywiadzie tuż przed zgrupowaniem wrócił Robert Lewandowski.

Jak atmosfera wokół kadry i wewnątrz niej może wpłynąć na piłkarzy przed meczami z Wyspami Owczymi (07.09) i Albanią (10.09)?

Spytaliśmy o to Pawła Kryszałowicza, byłego reprezentanta Polski, który przed laty w meczu z Farerami strzelił aż cztery gole.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz ruszył do ataku. Ostatnia akcja i... Tylko zobacz!

Daniel Flak, WP SportoweFakty: Czy możemy obawiać się meczu z Wyspami Owczymi?

Paweł Kryszałowicz, 33-krotny reprezentant Polski, strzelec 10 goli dla drużyny narodowej (1999-2004): Jeżeli mamy się obawiać tego meczu, z całym szacunkiem dla drużyny z Wysp Owczych, to do Albanii już może nie jedźmy, bo szkoda czasu. Na pewno spotkanie z Mołdawią było dla nas wszystkich, nie tylko dla sztabu szkoleniowego i piłkarzy, ale i dla kibiców, wielkim rozczarowaniem. Taki mecz nie powinien się zdarzyć. Ale nie wracajmy do tego, to już jest historia. Jest nowy etap, piłkarze są po urlopach i rozpoczęli sezon w klubach z nowymi nadziejami. Myślę, że sześć punktów w dwóch najbliższych meczach to obowiązek i tylko w taki sposób powinniśmy myśleć.

Piłka na Wyspach Owczych robi postępy. Reprezentacja sprawiła w ostatnich latach kilka niespodzianek, wygrała na przykład z Turcją. Latem w eliminacjach europejskich pucharów dobrze zaprezentował się KI Klaksvik. Czy Farerowie to drużyna na dużo wyższym poziomie niż jeszcze kilka lat temu?

Na pewno, piłka poszła do przodu i nie można tej reprezentacji porównywać z drużyną, z którą na przykład my wygraliśmy wysoko w 2004 roku (6:0 - przyp. red). Mamy natomiast klasowych piłkarzy, grających w dużych klubach i jesteśmy zdecydowanym faworytem rozgrywek. Tutaj nie powinno być problemu, mimo że to jest na pewno inny zespół niż kilka lat temu.

Pan chyba szczególnie dobrze wspomina mecz z Wyspami Owczymi - zdobył pan wówczas cztery bramki.

Tak oczywiście, i mówiąc w żartach - liczyłem na powołanie, ale się nie udało.

Co sądzi pan na temat powołań Fernando Santosa? Czy kogoś w gronie nominowanych zabrakło?

Nie będę polemizował z powołaniami trenera Santosa. On ma jakiś swój plan, chociaż ja za bardzo tego planu nie widzę. Nie mnie to jednak oceniać. Może jedną czy dwie osoby pominął, ale my nie mamy jakichś wybitnych zawodników, którzy nie zostali powołani.

Największym echem odbiły się powroty Grzegorza Krychowiaka i Kamila Grosickiego. Czy mogą sportowo[b] dużo zaoferować reprezentacji?[/b]

Czy dużo zaoferować? Na pewno mogą pomóc reprezentacji. To są doświadczeni zawodnicy i myślę, że nie można tego robić w taki sposób jak my postąpiliśmy - na zasadzie odmładzamy to odmładzamy. W kadrze powinni grać najlepsi na daną chwilę, zdaniem trenera. I tyle, ja bym to tak zostawił i zakończył. Nie chciałbym wchodzić w polemikę i sugerować, że grać powinien ten czy tamten, bo to kompletnie nie ma znaczenia. Liczy się to, kogo powołał trener, jak on to widzi i jak zagrają zawodnicy przez niego powołani.

Czy mogą zatem być wzmocnieniem pod względem mentalnym?

Cechy wolicjonalne na pewno są, tylko ostatnio ich za bardzo nie widzieliśmy - szczególnie w drugiej połowie meczu z Mołdawią. One jednak na pewno są, bo Ci chłopcy, biorąc pod uwagę to, w jakie miejsca doszli i kluby, w jakich grają, muszą mieć cechy wolicjonalne. Ci co grali w piłkę wiedzą, że ważny jest talent, umiejętności, ale cechy wolicjonalne są podstawą. Myślę oczywiście, że tak doświadczeni zawodnicy na pewno dodadzą do kadry dużo takich właśnie cech.

Trudno nie zapytać o głośny wywiad, którego udzielił Robert Lewandowski. Czy uważa pan, że taka rozmowa była potrzebna w tym momencie i zadziała na zasadzie wstrząsu, czy pana zdaniem to nie był najlepszy czas na taki wywiad?

Przede wszystkim, ja bym takiego wywiadu nie udzielił. Robert jest specyficzną jednostką, to jeden z najlepszych piłkarzy na świecie i jeżeli on uznał, że taki wywiad jest potrzebny, to widocznie tak jest. Nie podobało mi się kilka zdań w tej rozmowie, ale to się już wydarzyło, mleko się rozlało.

Na pewno ten wywiad nie był potrzebny w tym momencie. Oczywiście, rozmowa zeszła także na temat afery premiowej - komu to jest teraz potrzebne? To było osiem miesięcy temu, zostawmy ten temat i dajmy grać reprezentacji, stworzyć jej się od nowa. My ciągle grzebiemy w szafach i szukamy trupów.

Odnosząc się do wspomnianego wywiadu, Arkadiusz Milik powiedział, że pewne rzeczy powinny pozostać w szatni. Czy mimo obrazków z poniedziałkowego spotkania kadrowiczów w restauracji, to niekoniecznie mogło dobrze wpłynąć na atmosferę przed dwoma kluczowymi meczami?

Trudno mi to ocenić. Tak jak Pan mówił, to może mieć dwa znaczenia - albo będzie wstrząs, albo pogorszenie sytuacji, która była. Ciężko mi się odnieść, bo nie jestem w środku i to całkiem niepotrzebne. Uważam jednak, że Arek Milik powiedział bardzo dobrze, że pewne rzeczy powinny zostać w szatni.

To jest w ogóle bardziej złożony problem, bo każdy z piłkarzy ma - w cudzysłowie - zaufanego dziennikarza, któremu zawsze szepnie słówko i potem robią się z tego afery. Kiedyś tak nie było, pewne rzeczy nie wychodziły poza szatnię. Dzisiaj, tak ogólnie mówiąc i nie wskazując na nikogo, czasami piłkarze nie zdążą wyjść spod prysznica, a ludzie już wiedzą, co dzieje się w środku.

Tak nie powinno być, to jest drużyna. Ciało, które powinno żyć swoim życiem i pewne rzeczy, które są w środku, nie powinny ujrzeć światła dziennego, a wręcz przeciwnie - powinien być jednakowy przekaz do otoczenia.
Na zdjęciu: Robert Lewandowski Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Lewandowski dużo mówił o braku osobowości w kadrze. Czy w czasach pana gry w reprezentacji siłą drużyny był właśnie charakter, zawodnicy, którzy potrafili brać odpowiedzialność na swoje barki, a dziś reprezentacji tego brakuje?

Umówmy się, my nie mieliśmy piłkarzy takiego pokroju jak Robert Lewandowski. Niech on się nie dziwi, że wszystkie oczy są zwrócone w jego kierunku. Tak będzie zawsze, póki będzie grał, bo to wybitna postać naszego futbolu i moim zdaniem, niepotrzebnie to powiedział.

Czy Fernando Santos nie powinien lepiej panować nad sytuacją? Czy to nie jego rola, by zawodnicy byli odpowiednio zmotywowani i brali odpowiedzialność?

Powiem tak: problem motywacji pojawia się zawsze, gdy gramy ze słabszym przeciwnikiem. Czy w reprezentacji, czy w drużynach klubowych - gdzieś człowiek był, to wiadomo - wszędzie to tak wygląda. Jeżeli natomiast przeciwnik jest na papierze o klasę lepszy od nas, wtedy zawodnicy nie potrzebują motywacji. Wiedzą, z kim grają, przeciwko komu i sami się motywują.

Wychodząc jednak na mecz reprezentacji, to ja bym w ogóle o tej kwestii zapomniał - sama gra w koszulce z orzełkiem to nobilitacja i musi być pełna mobilizacja. Wychodzisz na boisko, by reprezentować swój kraj i to jest najwyższe wyróżnienie, jakie może być. Myślę, że sami zawodnicy powinni mieć w sobie motywację. Oczywiście, trener powinien też im w tym pomóc.

W dwóch najbliższych spotkaniach nie gramy z przeciwnikami z najwyższej półki. Natomiast o ile z Wyspami Owczymi, jeśli zagramy na pełnej koncentracji, możemy spokojnie wygrać, o tyle spotkanie z Albanią będzie znacznie trudniejsze. Czy biorąc pod uwagę problemy, o których się mówi, dotyczące braku charakteru czy osobowości, nie obawia się Pan o to, czy nasi zawodnicy udźwigną presję tych "pięciu finałów", o których mówi Santos?

Presję to mają ludzie, którzy nie mają czego do garnka włożyć. To jest presja, bo nie mają za co wyżywić rodziny i nie stać ich na to. W piłce to jest normalne, że zawsze się gra pod jakąś presją, ale nawet jak nie wygrają z Albanią, to nie będzie koniec świata.

Patrzyłbym na to w innych kategoriach - w jednym i drugim spotkaniu jesteśmy faworytem. Musimy wyjść i zrobić swoje. Ci zawodnicy nie grają w swoich zagranicznych klubach dlatego, że ładnie się nazywają, tylko mają umiejętności. I oni muszą wierzyć, że mają te umiejętności i my wszyscy na to liczymy. Nie mówmy o jakiejś presji w meczach z Albanią czy Wyspami Owczymi, bo to trochę przesada.

Czy jeśli wygramy dwa najbliższe spotkania, to afery i wszystko to, co złego działo się wokół polskiej piłki trochę przycichnie? Wyniki determinują atmosferę?

Zawsze wyniki decydują o atmosferze wokół kadry. Możemy mówić tutaj ładne słowa, różne rzeczy, ale wynik jest kluczowy. Nic innego się nie liczy w meczach reprezentacji.

***

Mecz Polska - Wyspy Owcze w czwartek o godz. 20:45. Transmisja w TVP 1, TVP Sport, Polsacie Sport Premium 1 oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.

Zobacz też:
Miliony euro na boisku. Polacy walczą o awans na Euro 2024 i wielkie premie
Robi furorę. To o nim mówił Lewandowski?

Czy Polska awansuje do finałów Euro 2024?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×