Przed meczem jedni i drudzy wietrzyli w tym spotkaniu szansę na wygraną. ŁKS czeka na nią już cztery mecze. "Pasy" zaś mieli przed meczem jedno zwycięstwo w sześciu ostatnich spotkaniach. Ełkaesiacy musieli radzić sobie w sobotę bez pauzującego za czerwoną kartkę... trenera Kazimierza Moskala.
- Plan taktyczny? Zgarnąć punkty, bo to jest najważniejsze. Bardzo solidnie analizowaliśmy Cracovię, ale czasami tak to bywa, że ten mecz, początek meczu, pierwsze minuty mogą wywrócić wszystko do góry nogami - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec Łódzkiego Klubu Sportowego.
I trochę jakby wykrakał. W 10. minucie przyjezdni mieli niezłą szansę po zgraniu z boku pola bramkowego. Kacper Śmiglewski uderzył wprawdzie nad bramką, ale przedtem był faulowany przez Aleksandra Bobka. Kilkadziesiąt sekund później z jedenastu metrów w poprzeczkę trafił Michał Rakoczy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: legendarny piłkarz zagrał z dziećmi. Zobacz, co zrobił
Ale Cracovia dalej szła po bramkę i chwilę później się jej doczekała. Dośrodkowanie z rzutu rożnego głową zamknął Virgil Ghita i w ten sposób ekipa Jacka Zielińskiego objęła prowadzenie. I na tym nie poprzestawała.
W 20. minucie krakowianie mieli kontrę. Piłkę na linii pola karnego dostał Rakoczy, ale uderzył nad poprzeczką. Lecz po chwili na niesygnalizowany strzał z dystansu zdecydował się Jani Atanasov. Piłka odbiła się po drodze od dwóch graczy i totalnie zmyliła bramkarza ŁKS-u. Kilkudziesięcioosobowa grupa sympatyków z Krakowa znów na Stadionie Miejskim im. Władysława Króla w Łodzi miała chwile radości.
Gospodarze obudzili się dopiero w 33. minucie, gdy mieli kontrę. Przeprowadził ją prawą stroną Kay Tejan, po czym ściął w stronę bramki, ale uderzenie Holendra obronił Sebastian Madejski. To była najlepsza okazja ełkaesiaków w pierwszej części gry. I tak naprawdę jedyna groźna.
A w odpowiedzi Patryk Makuch trafił w poprzeczkę po strzale sprzed półkola pola karnego. Później jeszcze zarówno on, jak i jego klubowy kolega Takuto Oshima próbowali szczęścia z ostrego kąta, ale bezskutecznie. Ale i tak mogli schodzić na przerwę z uśmiechami na twarzy przy dwubramkowym prowadzeniu.
Po zmianie stron ŁKS ruszył nieco odważniej. W 52. minucie Dani Ramirez wprowadzony jeszcze w pierwszej części gry za Jakuba Letniowskiego uderzył z dystansu, ale odbił tę próbę Madejski. Dziesięć minut później podobnie stało się po strzale Kamila Dankowskiego. Cracovia z kolei przeprowadziła kontrę, którą napędził Makuch, ale Rakoczy włożył za dużo mocy w jej wykończenie.
Biało-czerwono-biali do końca walczyli o choćby gola honorowego, ale robili to dość nieudolnie. Zdecydowanie brakowało im dokładności, porozumienia oraz elementu zaskoczenia. Po tym spotkaniu zamiast wyskoczyć ze strefy spadkowej, łodzianie zaczynają się w niej okopywać.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
ŁKS Łódź - Cracovia 0:2 (0:2)
0:1 - Virgil Ghita 14'
0:2 - Jani Atanasov 21'
Skład:
ŁKS: Aleksander Bobek - Kamil Dankowski (74' Maciej Śliwa), Adrien Louveau, Marcin Flis, Piotr Głowacki - Michał Mokrzycki, Engjell Hoti (74' Levent Guelen) - Jakub Letniowski (23' Dani Ramirez), Pirulo (90' Anton Fase), Bartosz Szeliga (46' Piotr Janczukowicz) - Kay Tejan.
Cracovia: Sebastian Madejski - Jakub Jugas (86' Arttu Hoskonen) Virgil Ghita, Kamil Glik - Cornel Rapa, Paweł Jaroszyński, Kacper Śmiglewski (55' Benjamin Kallman) - Takuto Oskima, Jani Atanasov, Michał Rakoczy (77' Karol Knap) - Patryk Makuch (86' Mateusz Bochniak).
Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń).
Żółte kartki: Bobek (ŁKS).
Widzów: 9 572.
Czytaj również: Zaskakujące ruchy Probierza? Znalazł problem kadry