- Mój debiut odbieram pozytywnie, ale wyniku meczu na pewno nie. Takie pojedynki powinniśmy wygrywać. Paradoksalnie było nam trudniej niż w starciu z Górnikiem Zabrze. Tam rywal nie nastawił się tylko na defensywę, dlatego atakowanie nie sprawiało nam wielkiego problemu. Stal natomiast całym zespołem przebywała na własnej połowie i była zainteresowana wyłącznie utrzymaniem bezbramkowego remisu. Boisko przy Drodze Dębińskiej jest już w kiepskim stanie, a szkoda, bo mamy niezłe umiejętności techniczne i na równej murawie rozgrywanie piłki po ziemi nie szłoby nam tak opornie - ocenił Sebastian Przybyszewski.
Obserwatorzy sobotniego meczu podkreślali, że poznaniacy przespali pierwsze 45 minut. W tym fragmencie zespół Bogusława Baniaka nie miał dużej przewagi i niezbyt często zagrażał bramce Tomasza Wietechy. - Jest w tym sporo racji. Chcieliśmy w jakiś sposób ułożyć sobie spotkanie, ale faktycznie trwało to za długo. Warto jednak pamiętać, że Stal, choć ma bardzo mało punktów, to potrafi być groźna. Niedawno w tej drużynie zmieniło się ustawienie taktyczne, bo trener Janusz Białek cały czas szuka optymalnych wariantów. Nie wiedzieliśmy do końca, czego spodziewać się po rywalu i musieliśmy być czujni - dodał 28-letni obrońca.
Po ostatnim gwizdku sędziego pojawiły się teorie, jakoby ekipa ze Stalowej Woli miała patent na poznańskie zespoły, wszak kilka tygodni temu wyeliminowała z Remes Pucharu Polski Lecha. - Myślę, że jest to kwestia przypadku. Nie doszukiwałbym się w tych wynikach niczego nadzwyczajnego, zresztą żadnego z obu meczów piłkarze z Podkarpacia nie wygrali. Opinie, że Stali dobrze idzie z przeciwnikami ze stolicy Wielkopolski są zdecydowanie przesadzone - stwierdził Przybyszewski.
Mimo iż były piłkarz m. in. ŁKS Łódź zaliczył dotąd tylko niespełna 100 minut w barwach Warty, to najprawdopodobniej stanie się etatowym zawodnikiem pierwszej jedenastki. W ostatnim spotkaniu spisywał się bowiem bez zarzutu, poza tym do końca roku wyłączony z gry jest inny stoper Zielonych, Błażej Jankowski.