Po wygranej nad Wyspami Owczymi (2:0), kibice reprezentacji Polski ponownie uwierzyli, że awans z grupy na Euro 2024 jest możliwy. Aby jednak tak się stało, Polacy musieli wygrać także dwa pozostałe mecze.
Starcie z Mołdawią, rozgrywane na Stadionie Narodowym, miało być w teorii tym łatwiejszym. Co więcej, Polacy mieli w nim sporo do udowodnienia, po wstydliwej porażce 2:3 w Kiszyniowie.
Rzeczywistość pokazała jednak, że obecnie nasza kadra nie ma żadnych argumentów, by czuć się faworytem nawet w spotkaniu z takim rywalem jak Mołdawia.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski zabrał głos ws. kontuzji. Wróci na hit z Realem?
- Zostały nam już tylko baraże. Nie widzę tego. Przed meczem z Mołdawią patrzyłem jeszcze z optymizmem. Okazało się jednak, że mało biegamy, mało walczymy, nie ma w ogóle pressingu... do tego wciąż gramy tą trójką z tyłu. Delikatnie mówiąc wyglądało to słabo - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty Jacek Bąk.
Wciąż dużo nauki
Mecz z Mołdawią po raz kolejny obnażył braki naszej reprezentacji. Z przodu kolejny bardzo słaby mecz zagrał Arkadiusz Milik. Z tyłu natomiast dość eksperymentalna defensywa pokazała, że jakikolwiek rywal powyżej poziomu Wysp Owczych, stanowi dla niej zbyt duże wyzwanie.
Ani Patryk Peda, ani Jakub Kiwior, ani zwłaszcza Tomasz Kędziora, który był głównym winowajcom straconej bramki, nie dali argumentów za tym, by dalej to na nich opierać reprezentacyjną obronę. Zdaniem Jacka Bąka największym kłopotem jest jednak nieumiejętność gry naszej reprezentacji w ustawieniu z trójką obrońców.
- Ta gra trójką z tyłu to nie jest nasza gra. Nasi piłkarze dobrze się czują w czwórce. Większość piłek zagrywanych przez Mołdawian stanowiło jakieś zagrożenie. Tak nie można grać w piłkę w dzisiejszych czasach. Staram się szukać pozytywów, ale nie mogę żadnych znaleźć - mówi nasz rozmówca.
- Jestem zawiedziony tą grą, tym wszystkim. Po prostu jestem smutny. To nie wyglądało tak jak to powinno wyglądać - dodaje Bąk.
Mecz z Mołdawią dla kilku piłkarzy, którzy pokazali się z niezłej strony z Wyspami Owczymi, miał być sprawdzianem generalnym przed kluczowym starciem z Czechami. Jednym z takich zawodników był bez wątpienia Patryk Peda. Zdaniem byłego kapitana, jest jednak jeszcze za wcześnie, by opierać kadrę na 21-latku.
- Peda fajnie zagrał z Wyspami Owczymi, ale jednak z nieco lepszymi zespołami trzeba trochę poczekać. To nie jest jeszcze zawodnik na reprezentację. To nie jest zawodnik, który może grać na środku obrony i kierować defensywą. No ludzie, tak nie może być. Jasne, to fajny zawodnik z potencjałem, ale on dziś gra w Serie C - ocenia Bąk.
- Ci młodzi zawodnicy to wciąż melodia przyszłości. Czy to Peda czy Dziczek, przed nimi wciąż dużo nauki. Grając piłkarzami z Serie C czy polskiej ligi nie możemy się mierzyć z czołówką europejską. Zresztą Mołdawia to jest niżej niż średnia europejska, więc co dopiero gdy przyjdzie nam zagrać z trudniejszym rywalem. Nie widzę tej reprezentacji. Chciałbym ją zobaczyć, ale jej nie widzę - dodaje.
Nie można go skreślać
Często jest tak, że w przypadku przegranych meczów największymi wygranymi są nieobecni. W tym przypadku kimś takim może być Jan Bednarek, którego Michał Probierz zdecydował się nie powoływać na pierwsze zgrupowanie. Defensor Southampton może okazać się jednak niezbędny w kolejnych meczach. Takiego zdania jest przynajmniej Jacek Bąk.
- Na pewno Jan Bednarek wróci do reprezentacji. Ma słabszy okres, ale pokazywał się też z lepszej strony. Nie można go skreślać. Trener sobie wymyślił obronę złożoną z innych zawodników, ale my nie mamy 20 obrońców, abyśmy mogli sobie z nich wybierać. Musimy odpowiednio dobierać zawodników, a nie szybko rezygnować z takich piłkarzy jak Bednarek - mówi 96-krotny reprezentant kraju.
Oczywiście największym nieobecnym trwającego zgrupowania był jednak Robert Lewandowski, którego z październikowych meczów wykluczyła kontuzja. Wcześniej jednak pojawiało się wiele głosów krytykujących kapitana naszej kadry, a także gdzieniegdzie przebijały się nawet opinie, że brak 35-latka może wyjść kadrze na dobre.
- Było widać brak Lewandowskiego. Na pewno by coś tutaj strzelił. Niech Lewandowski gra i do 50-tki. Nie można go skreślać. Sama jego obecność na boisku dużo daje tej reprezentacji - kontruje Bąk.
Brak Lewandowskiego był tym bardziej widoczny, że jego miejsce w ataku zajął będący w fatalnej formie Arkadiusz Milik. Piłkarz Juventusu w trwającym sezonie pełni jedynie rolę rezerwowego w swoim klubie i to zdaniem Jacka Bąka było kluczowe.
- Jeżeli ktoś nie gra u siebie w klubie co mecz po 80-90 minut, tylko gra ogony po 15-20 minut, to nigdy nie wiemy na co takiego piłkarza stać. Co z tego że strzeli bramkę w Juventusie, jak nie ma tego rytmu meczowego. Zawodnik, który przyjeżdża na reprezentację w rytmie meczowym potrafi szarpać, a tu nie było tego widać - podkreśla Bąk.
Czytaj także:
- Hotel Polaków wzbudza zainteresowanie
- Peszko podpowiada Zielińskiemu