To miały być mecze o nasze być albo nie być w grze o Euro 2024. By wciąż liczyć na bezpośredni awans z grupy potrzebowaliśmy dwóch wygranych. Niestety, po rozczarowującym remisie z Mołdawią (1:1), nasz los nie zależy już tylko od nas i najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest przedzieranie się do turnieju przez baraże.
- Był duży optymizm po losowaniu grup eliminacyjnych, a to się okazało, że wcale nie jest tak łatwo. Cieszyliśmy się, że już jesteśmy praktycznie w mistrzostwach Europy, a nagle mamy nóż na gardle i trzeba teraz liczyć na łut szczęścia - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Roman Kosecki.
Potrzeba czasu
Za rozczarowujące wyniki w pierwszej części eliminacji posadą zapłacił Fernando Santos. Portugalczyka na stanowisku selekcjonera zastąpił Michał Probierz, którego zadaniem było uratować awans. Niestety, po październikowych meczach szanse na powodzenie tej misji są iluzoryczne.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski zabrał głos ws. kontuzji. Wróci na hit z Realem?
- Przede wszystkim zmiana trenera w trakcie eliminacji, który na szybko musi reagować, nie jest łatwa. Pierwszy mecz co prawda udało się wygrać, choć trudno było tam jakkolwiek oceniać styl, ale były trzy punkty - ocenia Roman Kosecki.
- W drugim meczu zabrakło jednak wykorzystania sytuacji. Gdy oddaje się 20 strzałów celnych na bramkę, a strzela się tylko jedną bramkę, to jednak słabo to wygląda. Na pewno sam mecz nie porwał, a co najgorsze, teraz już jesteśmy zależni od innych. Trudno jednak oczekiwać, by nagle wszystko się zmieniło i żebyśmy zaczęli wygrywać po 5:0. Tak to nie działa - dodaje nasz rozmówca.
W podobnym tonie wypowiadał się na pomeczowej konferencji prasowej także selekcjoner. - Nie jestem cudotwórcą. Bez treningów nie da się pewnych rzeczy zrobić. Rozumiem rozczarowanie, ale przegrywamy eliminacje nie tym meczem. Trudno, żebym w tydzień wszystko zmienił. Gdyby wszystko było dobrze, to nie byłoby zmiany trenera - komentował Probierz.
Jeden pozytyw
Nie można jednak nie oddać Probierzowi, że nie próbował zmian. Nowy selekcjoner zdecydował się na wprowadzenie kilku nowych twarzy, i tak w obu październikowych meczach mogliśmy oglądać m.in. Patryka Pedę czy Patryka Dziczka.
- Michał pokazał dużo nowych zawodników. Każdy trener odpowiada za swoją koncepcję i potem za wyniki. Wynik jest jednak taki, że do końca musimy się martwić o awans - ocenia Kosecki.
- Trzeba jednak pamiętać, że zmieniliśmy trenera w trakcie eliminacji, co też pokazuje, że w naszej kadrze są potrzebne jakieś nowe ruchy, nowe twarze i trener je wprowadził. Zobaczymy do czego to doprowadzi. Trzymam kciuki za to, aby był awans. Najważniejsze, żeby nam nie przychodziło teraz do głowy zaraz zwalniać selekcjonera. Trzeba dać pracować tym trenerom dłużej - komentuje.
- Na pewno nasza reprezentacja wciąż potrzebuje doszlifowania. Obecnie znowu jesteśmy na etapie budowy nowej kadry, ale kiedyś trzeba to w końcu zrobić - dodaje.
- Pozytywem tego zgrupowania na pewno jest Peda, który swoją drogą pierwsze kroki stawiał w naszej Kosie Konstancin. Na pewno tych młodych zawodników trzeba pilotwoać, ale musimy dziś szukać nowych twarzy - mówi Kosecki.
Nie oczekiwać niemożliwego
Po październikowym zgrupowaniu dużo więcej jest jednak przegranych. Jednym z nich bez wątpienia został Arkadiusz Milik, który rozegrał dwa bardzo słabe mecze.
"Po fatalnym meczu z Wyspami Owczymi utrzymał miejsce w składzie. I zagrał dokładnie tak samo. Przez długi czas niewidoczny, nie otrzymywał podań, a kiedy już miał okazję, to z pięciu metrów dwukrotnie strzelił prosto w bramkarza" - pisaliśmy w naszych pomeczowych ocenach (więcej TUTAJ). Snajpera Juventusu broni jednak Kosecki.
- Jeżeli ktoś oczekiwał, że Arek Milik weźmie piłkę od połowy boiska, kiwnie sześciu i strzeli bramkę, to to nie jest ten typ zawodnika. To jest zawodnik, który potrzebuje dośrodkowań, wystawienia. I miał te okazje, chociażby ten strzał głową, a później dobitka, jednak ewidentnie nie chciało wejść, choć to też trzeba temu pomóc - komentuje były reprezentant Polski.
- To jest tego typu zawodnik, który przyjmie, odegra i idzie w pole karne. Tutaj nie można jakichś niesamowitych rzeczy od niego oczekiwać. Oczywiście chcielibyśmy skuteczności, a tej nie ma, jednak mam nadzieję, że w kolejnych meczach ją odzyska. To też nie jest tak, że on nie umie grać w piłkę - podsumowuje Kosecki.
Bartłomiej Bukowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Zieliński: Nie rozumiem tego
- Tomasz Kłos: Zieliński mnie irytował