Liczka: Kłopoty czeskiej i polskiej piłki są podobne

East News / Beata Zawadzka / Na zdjęciu: mecz Czechy - Polska
East News / Beata Zawadzka / Na zdjęciu: mecz Czechy - Polska

Czesi, podobnie jak Polacy, rozczarowują w eliminacjach do Euro 2024. Werner Liczka uważa, że w obu krajach zapanowała zbytnia pewność siebie. - Wszyscy tu myśleli, że czeka nas jedynie walka z Polską, zabrakło szacunku dla Mołdawii i Albanii - mówi.

Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: Eliminacje do Euro 2024 powoli dobiegają końca. Jak dotychczasowy ich przebieg oceniają Czesi?

Werner Liczka, czeski trener, w przeszłości prowadził m.in. Górnika Zabrze, Wisłę Kraków czy Polonię Warszawa: Na pewno liczyliśmy, że zarówno wyniki, jak i liczba punktów będą lepsze. Na nasze szczęście jednak kadra Polski również nie jest obecnie w najlepszym stanie. Na samym starcie wszyscy byliśmy zgodni, że faworytami do awansu są Polacy oraz Czesi, teraz jednak sytuacja wygląda tak, że żadna z tych reprezentacji może nie zagrać na Euro.

Początek był jednak dla waszej kadry wymarzony. Pewna wygrana 3:1 w Pradze nad Polską dawała bardzo dobrą pozycję startową.

To prawda, jednak po tym spotkaniu nasza gra i ogólny poziom kadry zaczął być bardzo słaby. Teraz dodatkowo, po ostatnim meczu Polaków, pojawiło się dla nas kolejne zagrożenie w postaci Mołdawii.

Z drugiej strony, dzięki temu wynikowi, sytuacja Czechów jest całkiem niezła, a zestawiając to z naszymi wynikami, to nawet bardzo dobra. Ale trzeba jeszcze dwóch udanych meczów.

ZOBACZ WIDEO: Kontuzja Lewandowskiego. Podał nowe szczegóły

Rewanż z Polakami będzie dla nas niezwykle istotny, jednak o ile dla was to ostatnia szansa, by o cokolwiek powalczyć, o tyle my będziemy mieli jeszcze kolejny mecz z Mołdawią. Może okazać się tak, że Mołdawianie wygrają z Albanią i ten ostatni mecz, 20 listopada, będzie meczem o awans.

Słabsze występy czeskiej reprezentacji o mało jednak nie kosztowały pracy Jaroslava Silhavy’ego, który prowadzi kadrę od 5 lat. Jak ocenia pan jego pracę z reprezentacją?

Początkowy okres Silhavy’ego był bardzo udany. W Lidze Narodów awansowaliśmy do Dywizji A, a i późniejsze mecze ze Szwajcarią, Portugalią czy Hiszpanią były niezłe, zwłaszcza sposób gry. Zaliczyliśmy także udane Euro 2020, eliminując m.in. Holandię. To był nasz szczyt.

Od tamtej pory coś się jednak posypało. Nie awansowaliśmy na mundial, wróciliśmy do Dywizji B i już wówczas przyszłość selekcjonera stanęła pod znakiem zapytania, jednak prezes czeskiego związku zadecydował, że pozostanie on na swoim stanowisku. Od tamtej pory jednak udanych meczów było bardzo mało. Wszyscy u nas myśleli, że w tych eliminacjach czeka nas jedynie walka z Polską, a jednak zabrakło tu szacunku dla Mołdawii czy Albanii.

Myślę, że obecnie kłopoty zarówno w czeskiej jak i polskiej reprezentacji są podobne.

Jako jeden z kandydatów do zastąpienia Silhavy’ego, w pewnym momencie zaczął być wymieniany Marek Papszun. Czy pana zdaniem była to realna kandydatura?

W mediach widziałem mnóstwo różnych nazwisk, czytałem chyba o 8 różnych kandydatach, z czego 7 było z Czech, a tym ósmym był trener Papszun. Myślę jednak, że to wszystko były jedynie spekulacje.

Faktem jest jednak, że Papszun, dzięki dwumeczowi ze Slavią Praga, w którym Raków pokazał się z bardzo dobrej strony, zyskał tu duży szacunek. Bo choć ostatecznie to Slavia awansowała, to Raków zaprezentował imponujący sposób gry. Wątpię jednak, by był tu jakikolwiek kontakt, ze strony naszego związku.

Skoro już przy selekcjonerach jesteśmy - w przeszłości, niemal 20 lat temu, miał pan okazję trenować Michała Probierza. Pamięta pan jeszcze tamtą współpracę?

Oczywiście, że pamiętam. Trafiłem wówczas do Górnika w marcu i współpracowaliśmy około 3-4 miesiące. Już wówczas Probierz trenował młodszych zawodników w klubie. Było czuć od niego tę chęć szkolenia.

Rozmawialiśmy o tym, że chciałby zostać trenerem i jak się okazało, tak też się stało. Dziś jest bardzo dobrym szkoleniowcem i ma teraz wyjątkową okazję pracować jako selekcjoner najważniejszej drużyny w Polsce. Życzę mu na pewno powodzenia, jednak dopiero od grudnia.

Czytaj także:
Siostra zażartowała z Ronaldo
Trwa świetna seria Japończyków

Komentarze (0)