Czy ŁKS Łódź zrobił postęp pod wodzą Piotra Stokowca? "Można znaleźć pozytywy"

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Piotr Stokowiec
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Piotr Stokowiec

- To co mówiłem o "chłopcach i mężczyznach", okazało się w wielu aspektach prawdziwe. Na tym polega sport - podkreśla Piotr Stokowiec, trener piłkarzy ŁKS-u. W niedzielę łodzianie zmierzą się w 14. kolejce PKO Ekstraklasy we Wrocławiu ze Śląskiem.

Łodzianie w czwartek przegrali z Rakowem Częstochowa 0:2 w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski, ale... dopiero po dogrywce. Mistrzowie kraju objęli prowadzenie w 109. minucie za sprawą Władysława Koczerhina, a w 120. wynik podwyższył Ben Lederman. Szczegółowy przebieg meczu znajdziesz TUTAJ.

- Szkoda, że nie udało nam się do końca sprawić tej niespodzianki. Trzymamy za nich kciuki w Europie, ale żałujemy, że przynajmniej rzuty karne nie rozstrzygnęły tego meczu. Przede wszystkim chciałbym podziękować kibicom, którzy nie odwrócili się od nas i fajnie nas dopingowali. To bardzo trudny moment mentalnie po meczu z Górnikiem, by wrócić do gry i zaprezentować się przynajmniej przyzwoicie. Cel, który jest przed nami, czyli utrzymanie, wymaga konsolidacji i walki - tłumaczy w rozmowie z dziennikarzami trener Piotr Stokowiec.

Skład mocno zmieniony

Jego drużyna musiała podnieść się po (nie)sławnej porażce 0:5 z Górnikiem Zabrze w 13. kolejce PKO Ekstraklasy. Szkoleniowiec dokonał aż ośmiu zmian w wyjściowym składzie na mecz z Rakowem Częstochowa.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: te sceny szokują. Zobacz, co piłkarz zrobił sędziemu

- Chcieliśmy oszczędzić kilku piłkarzy przed niedzielnym meczem, bo również jest on dla nas bardzo istotny. Z drugiej strony widać było dużą determinację młodych zawodników, jak choćby u Grzegorza Glapki. Wiele rzeczy się udało z tymi zmianami. Szkoda, że Piotr Janczukowicz nie zabrał się po podaniu od Ramireza i mógł to rozstrzygnąć przed dogrywką. Cieszę się, że chociaż przez przynajmniej 90 minut byliśmy wystarczająco skonsolidowani, by zagrać na zero z tyłu - tłumaczył szkoleniowiec ŁKS Łódź.

Oczywiście nawet suche liczby wskazują na to, że łodzianie wypadli lepiej w defensywie, bo stracili tylko dwa gole, a nie pięć. I oba w dogrywce. Wytrzymali zatem ponad 108 minut.

- Widziałem pozytywy już w meczu z Górnikiem, ale jeszcze ten los nie sprzyjał nam aż tak bardzo. Myślę jednak, że im bardziej drużyna będzie skonsolidowana i zdeterminowana, jak w czwartek, to i los będzie nam sprzyjał. Nie ma nic za darmo, my też nie chcemy nic za darmo. Można zauważyć pozytywy oraz małe kroki do przodu i na tym można oprzeć optymizm - twierdzi Stokowiec.

Punktem zwrotnym w spotkaniu ŁKS-u z Rakowem była druga żółta kartka dla Piotra Janczukowicza za próbę wymuszenia rzutu karnego w 100. minucie. Sędzia Tomasz Kwiatkowski wyrzucił z boiska pomocnika łódzkiej drużyny. Więcej na ten temat TUTAJ.

- Nie zgadzałem się z tą decyzją. Uważam, że jest trochę nieludzka. Sędziego Kwiatkowskiego lubię i szanuję. Trudno nam się z tym pogodzić. Tam był kontakt i trzymanie ręką. Czy to spowodowało upadek? To nie była walka bez kontaktu. Jeśli nie było karnego, to przynajmniej nie powinno być żółtej kartki wiedząc, że Janczukowicz już jedną taką ma. Takie jest życie, podniesiemy się z tego - skomentował trener Łódzkiego Klubu Sportowego.

Chłopcy i mężczyźni

Stokowiec nie kryje, że pierwsze dwa mecze listopada służą mu też do tego, by dokonać przeglądu kadry. Poza wspominanym Glapką, w ŁKS-ie zagrali bramkarz Dawid Arndt czy napastnik Anton Fase.

- Każdy ma szansę. Celem tego spotkania było też - oprócz oczywiście walki o korzystny wynik - "odzyskanie" kilku zawodników. Myślę, że to był wartościowy bardzo mecz pod tym względem. To, co mówiłem o "chłopcach i mężczyznach", okazało się w wielu aspektach prawdziwe. Na tym polega sport i piłka nożna. Nie wystarczy tylko ciężko trenować, trzeba mobilizacji, trzeba wygrywać mecze - podkreśla szkoleniowiec.

W niedzielę ełkaesiaków czeka mecz na Tarczyński Arenie we Wrocławiu z liderem PKO Ekstraklasy - drużyną Śląska. Oczywiście nie będzie faworytem, ale z drużyny płynie przekaz, że nie będzie prosić o najniższy wymiar kary.

- Patrząc na to, że Raków wyszedł na galowo na mecz z nami, a my potrafiliśmy się mu przeciwstawić, myślę że nie jedziemy z duszą na ramieniu. Podtrzymuję, że "nazwa drużyny nie jest ważna". My jedziemy do Wrocławia wygrać mecz. Nieważne, jak to zrobimy - czy z kontrataku, czy inaczej. Widzę, że drużyna jest zła i nie spuściła głów Mam swoje spostrzeżenia i na pewno wybiorę skład taki, który będzie tam gryzł trawę i nie odpuścimy ani jednej minuty, ani jednego kawałka, pomimo zmęczenia. Uważam, że dużo zainwestowaliśmy pod kątem Śląska - ocenił Piotr Stokowiec.

Mecz Śląsk Wrocław - ŁKS Łódź zaplanowano na godzinę 12:30 w niedzielę, 5 listopada. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj również: "Pozostanie oceniam na 50 procent". Te słowa nie spodobają się kibicom Legii

Komentarze (0)