Na własne życzenie. Rzuty karne pogrążyły Raków w Lizbonie

PAP/EPA / Miguel A. Lopes / Na zdjęciu: Pedro Goncalves wykorzystuje rzut karny w meczu Sporting - Raków
PAP/EPA / Miguel A. Lopes / Na zdjęciu: Pedro Goncalves wykorzystuje rzut karny w meczu Sporting - Raków

Niespodzianki nie było, choć końcówka przyniosła nieoczekiwane emocje. Grający w osłabieniu od 12. minuty Raków Częstochowa przegrał w Lizbonie ze Sportingiem 1:2 w meczu 4. kolejki Ligi Europy.

Na takie mecze czeka się latami, często dla polskiego piłkarza wizyta na Estadio Jose Alvalade w Lizbonie jest jedyną w życiu.

I tym bardziej można żałować, że mecz tak się potoczył. Raków Częstochowa zaczął odważnie, próbował postawić się wyżej notowanemu przeciwnikowi, natomiast wszystko zmieniło się w 12. minucie, kiedy sędzia Enea Jorgji z Albanii po obejrzeniu kilku powtórek podyktował rzut karny dla Sportingu, a dodatkowo wyrzucił z boiska Bogdana Racovitana.

Jego zdaniem Rumun faulował Jeremiaha St. Juste. Nie był zainteresowany piłką, trzymał rywala za koszulkę, więc jeśli faul, to czerwona kartka była słuszna. Można mieć jednak wątpliwości, czy przewinienie faktycznie miało miejsce. Rzut karny wykorzystał Pedro Goncalves i sytuacja Rakowa zrobiła się - mówiąc łagodnie - nieciekawa.

ZOBACZ WIDEO: Komedia na meczu polskiej ligi. Nagranie już krąży po sieci

Grając jedenastu na jedenastu częstochowianie mieliby zapewne duże problemy, by cokolwiek ugrać w Lizbonie, a jeśli przyszło im grać w osłabieniu, to trudność wybiła daleko poza skalę.

Sporting miał dużą przewagę, wymieniał kolejne podania, utrzymywał się przy piłce. Raków nie miał absolutnie żadnych argumentów, nie potrafił zagrać praktycznie nic do przodu. Sytuacje mistrza Polski, a w zasadzie ich zalążki, można policzyć na palcach jednej ręki.

Gospodarze przesadnie nie forsowali tempa. Sytuacje były, natomiast trudno mówić tu o klarownych i stuprocentowych. A to zabrakło dobrego przyjęcia, a to lepszego uderzenia. A kiedy już wszystko zagrało, to na koniec ze swojej roboty wywiązywał się Vladan Kovacević.

Trener Dawid Szwarga może mieć pretensje do swoich zawodników, bo gdyby nie ich błędy indywidualne, to Sporting nie zdobyłby punktów tak łatwo. Pierwsza bramka - błąd Racovitana. Druga padła w 52. minucie, też z rzutu karnego po zagraniu piłki ręką przez Milana Rundicia (Pedro Goncalves po raz drugi pewnie pokonał Kovacevicia).

Co prawda w 71. minucie częstochowianie wykorzystali gapiostwo w obronie przeciwnika i po szybko rozegranym rzucie wolnym padła bramka kontaktowa. Rundić znalazł się w odpowiednim miejscu i dobił piłkę po strzale Marcina Cebuli z ostrego kąta. Tym samym zrehabilitował się za sprokurowany rzut karny. W doliczonym czasie przyjezdni poszli na całość, pojawiły się gwizdy na trybunach, bo były momenty, kiedy Raków mógł zagrozić bramce Sportingu, lecz nie udało się doprowadzić do wyrównania.

Sporting CP - Raków Częstochowa 2:1 (1:0)
1:0 Pedro Goncalves (k.) 14'
2:0 Pedro Goncalves (k.) 52'
2:1 Milan Rundić 71'

Składy:

Sporting: Antonio Adan - Jeremiah St. Juste (70' Ousmane Diomande), Goncalo Inacio (56' Matheus Reis), Sebastian Coates - Ricardo Esgaio (56' Ivan Fresneda), Daniel Braganca, Pedro Goncalves (56' Morten Hjulmand), Marcus Edwards (70' Tiago Ferreira), Francisco Trincao, Nuno Santos - Paulinho.

Raków: Vladan Kovacević - Fran Tudor, Bogdan Racovitan, Milan Rundić - Jean Carlos Silva, Gustav Berggren (82' Sonny Kittel), Władysław Koczerhin (62' Ben Lederman), John Yeboah (62' Marcin Cebula), Bartosz Nowak (18' Adnan Kovacević), Srdjan Plavsić - Ante Crnac (46' Fabian Piasecki).

Żółte kartki: Goncalo Inacio, Paulinho (Sporting) oraz Cebula (Raków).
Czerwona kartka: Bogdan Racovitan 12' (Raków, za faul taktyczny).

Sędzia: Enea Jorgji (Albania).

CZYTAJ TAKŻE:
Co za absurd! I to na oczach selekcjonera
"Różnica klas". Eksperci zgodni po zwycięstwie Legii

Źródło artykułu: WP SportoweFakty