Raków wygrał swój pierwszy, historyczny mecz w fazie grupowej Ligi Europy. Był skazywany na pożarcie, a rozegrał najlepsze spotkanie w tym sezonie w grupie i wciąż pozostaje w grze o awans.
Co prawda częstochowianie pozostają na ostatnim miejscu w grupie, ale mają szansę na zajęcie trzeciej pozycji, która da im grę w Lidze Konferencji Europy na wiosnę.
- To duża rzecz i kolejny krok, by pokazać, że polski klub może niwelować swoje braki, uwydatniać plusy i rywalizować z każdym w Europie - komentował trener Dawid Szwarga na konferencji prasowej.
- Zawodnicy wykonali kawał dobrej roboty, zwłaszcza w sytuacjach, gdy piłka była w powietrzu. Uważam, że wygrała drużyna lepsza. Zasłużyliśmy na trzy punkty - podkreślał szkoleniowiec Rakowa.
ZOBACZ WIDEO: 16-latek z Polski jak Messi. Tego gola można oglądać w
nieskończoność
- Po zwycięstwie regeneracja zawsze przebiega szybciej i sprawniej, natomiast ja nie czuję żadnej ulgi. Uważam, że w poprzednich meczach w Europie również prezentowaliśmy się dobrze. Niewiele nam brakowało, by mieć więcej punktów. Oczywistym jest jednak, że zwycięstwo na wyjeździe będzie budować ten zespół. Na to liczę w kontekście ostatnich pięciu spotkań w tym roku - mówił Szwarga.
Zwycięską bramkę zdobył rezerwowy John Yeboah. - Patrząc na wynik trzeba uznać, że zmiany były skuteczne. Mieliśmy zaplanowane nie tylko to, kto zacznie mecz, ale też kto go zakończy. Znając specyfikę rywala i to, jaką intensywnością się charakteryzuje się ta drużyna, ważni są również zmiennicy - mówił Szwarga.
W końcówce na boisku zameldował się Srdjan Plavsić, choć intensywnie rozgrzewał się też Łukasz Zwoliński. Raków mógł szukać drugiego gola, gdyż wtedy miałby lepszy bilans w dwumeczu i wyprzedziłby Sturm Graz w tabeli.
- Do samego końca mocno się nad tym zastanawiałem, natomiast grając 1-3-4-3 też byliśmy dobrzy i kreowaliśmy sytuacje. Uznałem, że nie będziemy zmieniać całej struktury - powiedział trener Rakowa.
Jednak w pewnym momencie Raków grał w osłabieniu. Z urazem zejść musiał Adnan Kovacević, były przygotowane cztery zmiany, natomiast sędzia z jakiegoś powodu nie zezwalał na ich przeprowadzenie. W ekipie gości zapanowało wzburzenie.
- Nie jestem w stanie powiedzieć, co się tam wydarzyło. Sędzia techniczny uznał, że nie jest to dobry moment na robienie zmian. O ile przy pierwszej przerwie może to być zrozumiałe, o tyle druga, która wynikała z wybicia piłki w aut, a my dalej nie mogliśmy przeprowadzić zmiany... jest to duże wzięcie odpowiedzialności na siebie ze strony sędziego. To mecz w Europie, gramy o jednego zawodnika mniej, chcemy zrobić zmiany i czasami takie momenty mogą decydować o losach klubu, a czasami nawet i trenera. Dla mnie to trochę niezrozumiała sytuacja, choć finalnie bez konsekwencji - podsumował szkoleniowiec.
CZYTAJ TAKŻE:
Konsekwencja po częstochowsku. Raków wyglądał jak poważna europejska drużyna (opinia)
Horror na boisku. Koszmarna diagnoza