W minioną sobotę rozlosowano grupy Euro 2024. Dla polskiego kibica była to niezbyt miła ceremonia. Nie było bowiem karteczki z nazwą "Polska", bo nasza reprezentacja musi jeszcze przejść przez baraże, aby pojechać na turniej. Jeśli się uda, to na niemieckich boiskach zmierzymy się z Francją, Holandią oraz Austrią.
Mamy grupę śmierci, ale na razie wiele osób nie zaprząta sobie tym głowy. Wcześniej trzeba w barażach pokonać Estonię, a następnie Walię lub Finlandię. Nie brakuje pesymistów, którzy twierdzą, że baraże będą dla Biało-Czerwonych przeszkodą nie do pokonania.
Zbigniew Boniek liczy, że awans stanie się faktem. Do jednej osoby wciąż ma jednak duże pretensje. Chodzi o Fernando Santosa, który był selekcjonerem przez większość eliminacji. "Zibi" nie gryzł się w język, gdy się o nim wypowiadał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się działo! Oprawa godna finału
- Jest nowy trener, optymizm, mieliśmy tego mruka (Fernando Santosa - przyp.red.), dobrze, że go wyrzuciliśmy, ale wygrał z Albanią, z Niemcami, gdyby nie przegrał w Mołdawii, to pewnie dalej byłby trenerem. Niby mamy drugą szansę na awans, ale będziemy się męczyli - mówił Boniek na kanale "Prawda Futbolu".
Fernando Santos został zatrudniony przez PZPN pod koniec stycznia i zwolniono go w połowie września. Portugalczyk skończył z bilansem trzech zwycięstw i trzech porażek. Pracę stracił po przegranym meczu z Albanią (0:2), a na jego miejsce przyszedł Michał Probierz.
Euro 2024 rozpocznie się 14 czerwca. Jeżeli awansujemy, to w grupie D zmierzymy się najpierw z Holandią (16.06), potem z Austrią (21.06), a na koniec z Francją (25.06).
Jacek Gmoch nie ma złudzeń po losowaniu Euro 2024. "Grupa jest wręcz mordercza" >>
"Nie zapominajmy o tym". Wicemistrz świata przestrzega przed Polską >>