Następca Radosława Sobolewskiego w Wiśle Kraków zaliczył udany oficjalny debiut. Mariusz Jop poprowadził "Białą Gwiazdę" do efektownego i wysokiego zwycięstwa w Fortuna Pucharze Polski. W pierwszym meczu pod wodzą tego tymczasowego trenera krakowianie wygrali aż 4:1, w bardzo przekonującym stylu.
Mimo, że dotychczasowy trener rezerw prowadzi pierwszy zespół Wisły dopiero od kilku dni, to piłkarze zapewniali, że zdążył już postawić swój stempel na grze drużyny.
- Trener Jop rozpoczął pracę z nami w poniedziałek i już wprowadził pewne nowe rzeczy, trzy inne koncepty w grze - nie ukrywał pomocnik Wisły Vullnet Basha.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy
Jop w pierwszym meczu po przejęciu drużyny nie dokonał żadnej rewolucji personalnej. "Odkurzył" jednak m. in. Bashę, który w ostatnich tygodniach nie grał zupełnie, momentami lądował nawet poza kadrą meczową. Od nowego szkoleniowca Albańczyk dostał kilkanaście minut w końcówce spotkania. 33-letni pomocnik jest jednym z najdłużej funkcjonujących w obecnej Wiśle graczy i pamięta doskonale Jopa z czasów, gdy ten był jeszcze asystentem Macieja Stolarczyka, a później także Artura Skowronka.
- Kiedy wchodziłem na boisko, mieliśmy już mecz pod kontrolą. Trener Jop oczekiwał ode mnie wprowadzenia spokoju, utrzymywania się przy piłce, przekierowywania piłki na skrzydła. Cieszę się, że wróciłem, chociaż na ten krótki fragment meczu. Teraz chcemy zakończyć dobrze ten rok w lidze - deklarował pomocnik.
Po kolejne gole
Co dokładnie przekazał wiślakom nowy, tymczasowy, szkoleniowiec? - Uczulał nas, że liczy się tylko zwycięstwo w tym starciu. Po pierwszym golu zdobytym na początku meczu motywował, że to nie wystarczy, że trzeba iść po drugą, trzecią bramkę. I dokładnie tak się ten mecz rozwinął. Wybiegliśmy na to spotkanie mocno skoncentrowani, od samego początku kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku - podkreślał Basha.
Z boku wyglądało to tak, jakby jedną z modyfikacji wprowadzonych przez Jopa była pewna korekta sposobu zakładania pressingu. - To prawda, nastąpiła tu pewna zmiana - przyznaje pomocnik Wisły. Widać było, że wiślacy odzyskiwali dzięki temu sporo piłek na połowie rywala.
Potwierdził to sam szkoleniowiec. - Faktycznie mieliśmy sporo odbiorów w strefie wysokiej. A po odbiorach stwarzaliśmy wiele sytuacji - zaznaczał Jop na konferencji.
Basha nie ukrywał, że po zeszłotygodniowej dymisji Sobolewskiego zespół sam sobą chciał trochę "potrząsnąć": - Mieliśmy świadomość, że w ostatnich meczach popełnialiśmy wiele błędów. Powiedzieliśmy sobie przed tym meczem, że jest to nasza wina i że trzeba podnieść głowy, a przede wszystkim wygrać.
Jak Basha zapamiętał Jopa z czasów poprzedniej z nim współpracy? - Widzieliśmy tego wieczoru, że to typ trenera, który chce grać ofensywnie, chce, by jego zespół strzelał dużo goli, grał wysoko. A także, by się utrzymywał przy piłce. To akurat się nie zmieniło w porównaniu z czasami trenera Sobolewskiego - wskazuje pomocnik. Choć zaznacza, że sposób wykonania tego planu może się różnić.
Jop brany pod uwagę
Teoretycznie Wisła jest obecnie w kontakcie z kilkoma trenerami, którzy mają potencjał, by objąć "Białą Gwiazdę" od nowego roku. Prezes Jarosław Królewski zapewnia bowiem, że do tego czasu nie ma się co spodziewać rewolucji.
W kuluarach można natomiast usłyszeć, że Jop nie musi wcale być opcją jedynie tymczasową. Choć w klubie zapewniają, że analizują liczne trenerskie opcje, nie można wykluczyć i takiej sytuacji, że to 45-letni były obrońca "Białej Gwiazdy" dostanie szansę poprowadzenia zespołu na dłużej. Wiele będzie zależało oczywiście od tego, jak zespół będzie prezentował się w tych dwóch spotkaniach, które pozostały do końca roku.
Trzęsienie ziemi w Wiśle. "Sobolewski na to nie zasłużył"
"Podtrzymuję to". Sensacyjna plotka o "Lewym" już gruchnęła