Przy Łazienkowskiej podopieczni Kosty Runjaicia spisali się na medal, choć w ostatnim czasie zawodzili na ekstraklasowych boiskach. Dzięki zwycięstwu 2:0 nad AZ Alkmaar, Legia Warszawa awansowała do kolejnej fazy Ligi Konferencji Europy.
Ważną rolę przy pierwszej bramce gospodarzy odegrał Paweł Wszołek. Reprezentant Polski pokazał się z dobrej strony, a po zakończeniu czwartkowego spotkania stanął przed kamerą TVP Sport.
- Należy się szacunek dla wszystkich tutaj. Widać było zaangażowanie od pierwszej minuty. Każdy wiedział co ma robić na boisku. Przede wszystkim byliśmy skoncentrowani w obronie. To jest klucz. Wiemy, że mamy ogromny potencjał, ale często brakuje koncentracji. Teraz każdy był skoncentrowany. Musimy przełożyć to na mecze ligowe, żeby pozostać w walce o mistrzostwo - stwierdził.
Fani i piłkarze Legii doskonale pamiętają kontrowersyjne wydarzenia wokół pierwszego starcia z AZ Alkmaar. Przed kilkoma tygodniami Josue został zatrzymany przez holenderską policję, przez co z opóźnieniem wrócił do kraju. Tym razem Portugalczyk został bohaterem meczu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy
- Trzeba cieszyć się chwilą. Nasi kibice zasłużyli na to, żebyśmy wyszli z grupy, szczególnie po tym, co stało się w Holandii. Odpowiedzieliśmy na boisku. Ta droga trwała ponad rok. Dla takich momentów gra się w piłkę, ale nie ma co spoczywać na laurach - podkreślił Wszołek.
Z kolei po skandalu w Birmingham UEFA zdecydowała, że kibice Legii nie wezmą udziału w pięciu kolejnych spotkaniach wyjazdowych. Wszołek stanął w obronie fanów stołecznego zespołu.
- Sport jest dla kibiców, bo oni napędzają to wszystko. Nie powinno być miejsca na coś takiego, gdzie kibice nie mogą oglądać meczu z trybun, że takie rzeczy dzieją się poza boiskiem. Polacy mogą być z nas dumni, bo graliśmy dla naszego narodu. Jeżeli Polak za granicą jest źle traktowany, to cały naród jest źle traktowany - dodał.
Czytaj więcej:
"Fantastycznie dyryguje". Eksperci zachwycali się nie tylko Josue
Jakub Piotrowski bohaterem. Aston Villa nie oddała pozycji Legii Warszawa