Łodzianie prowadzili od 32. minuty i gola Engjella Hotiego, ale w 88. minucie to prowadzenie stracili po golu Przemysława Szura. Tym samym w meczu ŁKS-u z Ruchem nastąpił podział punktów.
- Z przebiegu meczu byłby to szczęśliwe zwycięstwo, bo inaczej wyobrażam sobie kontrolę nad meczem i płynność w grze. Dwie drużyny walczące o życie... na tyle nas było stać. Taki jest obraz tego, co mamy. Wymowne jest to, że wchodzi dwóch młodych chłopaków - Młynarczyk oraz Zając i można bić brawo za energię, jaką pokazuję i na ile się starają. To brutalne podsumowanie, które daje kierunek, ile pracy oraz zmian przed nami, bo wiemy już dużo - powiedział na konferencji prasowej Piotr Stokowiec.
Najlepszym fragmentem ŁKS-u Łódź był trzeci kwadrans pierwszej połowy. W tym czasie biało-czerwono-biali zdobyli gola, a mieli jeszcze przynajmniej dwie świetne okazje ku temu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: o Polaku wciąż pamiętają. Zapisał się w historii klubu
- To nie tak, że jest wszystko źle. Są dobre fragmenty, ale nie poszliśmy za ciosem. Nie dociągnęliśmy tego do końca. Szukaliśmy drugiej bramki, ale po przerwie było widać dużo słabsze tempo i na tym polu jest wiele do poprawy. Dopóki jest siła, jest dobrze, ale liczy się całość. Oczywiście, że doceniam co budujemy i widzę pozytywy, ale jestem rozczarowany - stwierdził trener ełkaesiaków.
Szkoleniowiec dał do zrozumienia, że jego drużyna zaczęła odstawać fizycznie i to również miało wpływ na jej postawę.
- Na tyle mamy zdrowia. Myślałem, że Ramirez zagra na "10". Był taki plan, ale w ostatniej chwili poprosił o zmianę przed meczem. To moim zdaniem sprawa zmęczeniowa. Ale zaczynamy to porządkować. Mam w tym doświadczenie. Wiem, że czeka nas ciężka praca, ciężka zima i wiele decyzji personalnych. Zmiana w podejściu, treningu, intensywności. Na razie nie możemy sobie na zbyt wiele pozwolić. Spokojnie, nikt tutaj nie załamuje rąk. Trzeba złapać serię i wszystko jest jeszcze możliwe. To dopiero drugi mecz rewanżowy za nami - przekonywał Stokowiec.
- Widzę nadzieję i światełko w tunelu. To ciężka praca – nie kwestia wiary, nadziei, a praca – ostry trening, jasne zasady i z tego będą efekty. W tej chwili to jest strata dwóch punktów - dodał.
Poza Jędrzejem Zającem i Antonim Młynarczykiem Stokowiec zaczął włączać do pierwszego zespołu kolejnych piłkarzy z akademii. Na ławce zasiadł tym razem Oliwier Sławiński.
- W przygotowaniach udział będzie brać sześciu młodzieżowców plus kolejnych 6-8. Tak powinna wyglądać struktura drużyny. Miejsce numer dwa trzy powinno być zarezerwowane dla akademii. To nie tak, ze coś jest dane na zawsze. Wygrywają rywalizację i grają. W tej chwili nam to jest potrzebne. W kadrze był jeszcze Sławiński. Widziałem tę energię w II lidze. I tu się nie pomyliłem, bo dalej tę energię pokazują, a ich mecze w II lidze można policzyć na palcach dwóch rąk. Ciężką pracą, nastawieniem można zrobić wiele - zapewnił Stokowiec.
A co z defensywą ŁKS-u? Tym razem na środku obrony zagrali Marcin Flis oraz Levent Guelen, a Adrien Louveau wystąpił w roli defensywnego pomocnika.
- W tej obronie potrzeba nam stabilności. Była ona mocno eksploatowana, bo dużo było pracy, nie potrafiliśmy się utrzymać przy piłce i one szybko wracały. Po kontuzji Nacho grali już ze sobą. Marcin też miał kontuzję. Obrona lubi stabilność. W pewnym momencie postawiłem na Adama Marciniaka. To moje decyzje personalne, może czasem nietrafione, ale szukam rozwiązań np. z Adrienem Louveau, konsekwentnie z nim w środku pola, bo uważam, że takie były potrzeby. Ta drużyna będzie grała. Musi grać. Dużo pracy nas czeka i myślę, że na wiosnę zobaczymy inny ŁKS - zakończył trener.
Pierwszym meczem łódzkiej drużyny po zimowej przerwie będzie wyjazdowe starcie z Koroną Kielce.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj też: Tylko punkt Ruchu w Łodzi. "Remisami Ekstraklasy nie uratujemy"