Mijający rok trudno nazwać dobrym dla Polskiego Związku Piłki Nożnej. Organizacja kierowana przez Cezarego Kuleszę zaliczyła mnóstwo wizerunkowych wpadek. Można odnieść wrażenie, że afera goni aferę, a do tego dochodzą bardzo kiepskie wyniki reprezentacji.
Działacze jednak nie wyglądają na ludzi, którzy się tym przejmują. To z kolei przestaje dziwić, gdy spojrzy się na informacje ujawnione przez Marka Koźmińskiego. Były wiceprezes za kadencji Zbigniewa Bońka przekazał, ile pieniędzy zgromadził PZPN.
- Pojawiam się na corocznym zebraniu sprawozdawczym związku. W pewnym momencie wychodzi wiceprezes i chwali się, że mamy na koncie 400 mln zł - powiedział Koźmiński w kanale Meczyki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękne chwile. Arkadiusz Milik w roli głównej
Były kadrowicz walczył z Kuleszą o funkcję prezesa PZPN, ale ostatecznie przegrał. Zaskakiwać może opinia, że tak duże środki zgromadzone przez piłkarską federację to nic dobrego.
- Z perspektywy osoby, która prowadzi biznes, uważam, że to bardzo źle. Już z prezesem Zbigniewem Bońkiem toczyliśmy dyskusję, bo już wtedy na koncie związku było ok. 300 mln zł. Powinniśmy te środki inwestować w polską piłkę. Nie jesteśmy bankiem czy funduszem inwestycyjnym. Dorwali się do tego niektórzy ludzie, którzy nie wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi - wytłumaczył.
Koźmiński jest mocno zaniepokojony nie tylko faktem, że pieniądze nie są w żaden sposób inwestowane, ale także aferami, które bez przerwy wychodzą na wierzch. - To wszystko zmierza do kataklizmu - podsumował.
PZPN pod względem finansowym nie ma powodów do narzekań, ale za chwilę mogą pojawić się problemy. Wystarczy, że reprezentacja Polski nie awansuje na Euro 2024 i straci ogromne pieniądze. Taki scenariusz jest możliwy, bo Biało-Czerwonych czekają baraże. Pod koniec marca zagramy z Estonią, a w przypadku zwycięstwa finałową batalię o turniej stoczymy z Finlandią lub Walią.
Już pewne. Oto kandydaci do zastąpienia Cezarego Kuleszy >>
Kwiatkowski współpracował kiedyś z rządem Tuska. Teraz trafił do TVP >>