Polak uciekł z Chin. "Został tam nasz życiowy dobytek"

Facebook / Mariusz Misiura / Mariusz Misiura
Facebook / Mariusz Misiura / Mariusz Misiura

Mariusz Misiura jest trenerem zeszłorocznej niespodzianki 2. Ligi, Znicza Pruszków. Być może nie wszyscy wiedzą, że szkoleniowiec kilka lat wcześniej przeżył trudny czas w związku z pandemią koronawirusa. O tym opowiedział w "Fakcie".

W tym artykule dowiesz się o:

Pod koniec 2019 roku życie wielu ludzi zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Było to spowodowane pojawieniem się koronawirusa Sars-COV-2. Początek epidemii miał miejsce w Chinach.

Mieszkańcem tego państwa był wtedy Mariusz Misiura. Obecny szkoleniowiec Znicza Pruszków prowadził spokojne życie wraz ze swoją partnerką, która pochodzi z Kenii. W momencie wybuchu pandemii to się zmieniło.

42-letni trener w rozmowie z "Faktem" zdradził, że nie mieli wyjścia: musieli opuścić kraj. Decyzja ta nie przyszła im jednak łatwo. Jak się okazuje, para nigdy nie wróciła już do swojego domu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękne chwile. Arkadiusz Milik w roli głównej

- Tuż przed pandemią uciekliśmy z kraju. W telewizji sytuacja była przedstawiana jak w filmie, ludzie umierali na ulicach. Wzięliśmy więc plecaki i powiedzieliśmy, że wylatujemy na trzy tygodnie, do Filipin na wakacje. Do tej pory nie wróciliśmy do tego domu. Został tam nasz życiowy dobytek z czterech lat. Ubrania, biżuteria, sprzęty, dosłownie wszystko - powiedział.

Wszystko jednak skończyło się pomyślnie, choć nie brakowało trudnych sytuacji. Misiura wraz z ukochaną bardzo dobrze odnaleźli się na Filipinach, które stały się ich nowym domem. Tam też para sformalizowała swój związek, a następnie na świat przyszło ich pierwsze dziecko.

- Trzy tygodnie na Filipinach zamieniły się w pół roku. Były restrykcje, lockdown, zakaz lotów, nawet wybuch wulkanu, tajfun i trzęsienie ziemi. Przeżyliśmy razem tyle sytuacji, że byłem pewien, że nic nas nie złamie. Poprosiłem ją o rękę, wzięliśmy ślub, teraz mamy maleńką córeczkę - dodawał.

Misiura podkreślił jednak, że nadal pała ogromną sympatią do Chin i kwestią czasu jest jego powrót do tego państwa. Jak przyznał, życie tam jest o wiele spokojniejsze np. od tego w naszym kraju.

Przypomnijmy, że w zeszłym sezonie Znicz Pruszków pod sterami Mariusza Misiury niespodziewanie wywalczył awans do Fortuna 1. Ligi. W bieżących rozgrywkach ekipa ta miała być czerwoną latarnią, jednak na ten moment zajmuje 13. miejsce w tabeli.

Zobacz także:
Słowa Bońka zabolą Kuleszę
Media: Złe wieści dla Barcelony

Komentarze (0)