Eugen Polanski: Namówił mnie Julian Nagelsmann

Getty Images / Christian Verheyen/Borussia Moenchengladbach  / Na zdjęciu: Eugen Polanski
Getty Images / Christian Verheyen/Borussia Moenchengladbach / Na zdjęciu: Eugen Polanski

- Namówił mnie do tego Julian Nagelsmann. Ostatnio dostałem kilka telefonów, ale czekam na odpowiedni moment - mówi Eugen Polański, były reprezentant Polski, który po karierze został trenerem.

[b]

[/b]Eugen Polanski to 18-krotny reprezentant Polski, uczestnik mistrzostw Europy w 2012 roku. To były piłkarz Borussii Moenchengladbach, Getafe, Mainz i TSG Hoffenheim, który rozegrał ponad 250 meczów w Bundeslidze. Polanski zakończył karierę w wieku 32 lat (w 2018 r.) i niedługo później został trenerem w Borussii. Pracował z grupami młodzieżowymi, był członkiem sztabu pierwszej drużyny, a obecnie prowadzi zespół rezerw występujący w lidze regionalnej - na czwartym poziomie rozgrywkowym w Niemczech. W poprzednie lato Polanski był przymierzany do objęcia pierwszej drużyny Borussii. 
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Bundesliga straciła na odejściu Roberta Lewandowskiego?

Eugen Polanski: Nie, myślę, że nie. Robert bił rekordy, strzelał masę goli, był gwiazdą, ale Harry Kane nie jest gorszy. Jednego świetnego napastnika zastąpił inny świetny snajper, więc raczej nikt z tego powodu nie ubolewał.

Ale jednak drugi rok z rzędu Bayern już tak nie dominuje w Bundeslidze, jak przez ostatnie lata.

To prawda i tę zmianę widzą inne drużyny. Bayern ma świetnego napastnika, ale problem jest chyba w całej drużynie, bo to nie ten sam poziom prezentowany przez zespół, co kiedyś. W tym sezonie Bayer Leverkusen naprawdę może przerwać dominację Bayernu. W ostatni latach próbowała Borussia Dortmund, RB Lipsk, ale Bayer rzucił wyzwanie.

Byłeś zawodnikiem u Juliana Nagelsmanna i Thomasa Tuchela. Ten drugi raczej nie zaprowadził spokoju w Bayernie.

Ja go rozumiem. Jesteś w Bayernie, to chcesz zawsze polepszać zespół, wypracować swój styl. Thomas nie ma wielu treningów z zespołem, bo Bayern gra przeważnie co trzy dni. Do tego znalazł się w szatni zawodników, którzy dotąd wszystko wygrywali, aż przyszedł nowy trener ze swoim pomysłem, który jest konsekwentny i nieustępliwy, dlatego mogło dochodzić do różnicy zdań. Tuchel zawsze był szczery. Trochę zarzuca mu się, że rozmawia zbyt otwarcie, ale to jego cecha. Mówi to, co myśli. Jeżeli chodzi o Bayern, to może po prostu potrzebuje więcej czasu, by drużyna zaczęła funkcjonować tak, jak trener tego chce.

Roberta już nie ma, a co z potencjałem polskich piłkarzy w Bundeslidze? Brakuje nam zawodników, którzy by się wyróżniali.

Dlatego muszę być trenerem!

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękne sceny tuż przed meczem. Trudno się nie wzruszyć

Są Dawid Kownacki, Jakub Kamiński i Robert Gumny, ale żaden z nich nie pełni znaczącej roli w swoim klubie. Dlaczego jest pod tym względem tak marnie?

Kamiński w zeszłym roku dobrze się prezentował w Wolfsburgu, to teraz największa nadzieja, ale ostatnio ma trudniejszy okres. Myślę, że wkrótce będzie więcej graczy z Polski w Bundeslidze. Patrzę choćby na młodych zawodników, są dobrze wyszkoleni technicznie, dobrze przygotowani atletycznie, umieją grać w piłkę. W najbliższych latach to się zmieni.

Będziesz trenerem w Bundeslidze?

W styczniu przedłużyłem z Borussią Moenchengladbach kontrakt o dwa lata. Dla mnie to super sprawa, bo dalej mogę uczyć się zawodu na dobrym poziomie. Odkąd prowadzę samodzielnie drugą drużynę, dużo rzadziej uczestniczę w zajęciach pierwszego zespołu, ale mam też stały kontakt z trenerami "jedynki".

Jak blisko byłeś objęcia pierwszej drużyny Borussii w ubiegłe lato?

Musiałbyś zapytać dyrektora sportowego, ale mieliśmy rozmowę na ten temat. Przedstawiłem swój pomysł na grę, co bym zmienił, jakie według mnie są trudności w zespole. Generalnie chcieli się w klubie dowiedzieć, czy byłbym gotowy na takie wyzwanie i jak to widzę. Nie była to może oficjalna rozmowa o pracę, bardziej  rozpoznawcza. Dość często wymieniamy się poglądami z kierownictwem klubu. Była szansa przejąć drużynę, to prawda, ale prezesi postawili na doświadczonego szkoleniowca (Gerardo Seoane - przyp. red.). Mogę powiedzieć, że dobrze się złożyło, bo wtedy nie miałem jeszcze odpowiednich papierów, czyli najwyższej licencji trenerskiej. Musiałbym robić kursy w biegu, równolegle z nowym wyzwaniem. A tak: od tamtego momentu uzyskałem potrzebną licencję i mogę się skupić tylko na trenowaniu.

Czyli na Bundesligę już jesteś gotowy.

Licencja jest, ale czy jestem gotowy? Przekonamy się po pierwszej szansie. Myślę, że warto poczekać na odpowiedni moment. Ostatnio miałem kilka telefonów z 2. Bundesligi. To nie jest łatwa sprawa przyjść do nowego miejsca w trakcie sezonu. Nie masz czasu na wprowadzenie swoich pomysłów, liczy się tylko to, by od razu dobrze wystartować. A jak nie wyjdzie pierwszy, drugi, trzeci mecz, to nikt nie będzie się o nic pytał, tylko zaczną się problemy. Myślę że na takie wyzwanie przyjdzie czas. Nie mam problemu z tym, żeby prowadzić teraz rezerwy Borussii.

Z jakich klubów dostałeś oferty?

To były bardziej rozmowy poglądowe niż konkretne oferty na stole. Odezwali się ludzie z dwóch, trzech drużyn z drugiej ligi niemieckiej. Mogę potwierdzić nazwę jednego klubu, bo akurat temat wyciekł do prasy. Chodziło między innymi o VfL Osnabruck (aktualnie ostatni zespół 2. Bundesligi - przyp. red.). To dla mnie ważne, że moje nazwisko znajduje się w notesach kilku dyrektorów sportowych, mają mnie na uwadze i są ciekawi mojej filozofii gry.

A jaka to filozofia?

Lubię, gdy moja drużyna długo utrzymuje się przy piłce, ma kontrolę nad meczem, a w przypadku straty błyskawicznie ją odbiera. Lubię ofensywny futbol, ale u mnie wszystko musi być dobrze poukładane na boisku. Wiem, jak piłkarz myśli, gdzie są problemy na boisku. Nie chodzi mi też o to, by moi zawodnicy byli we wszystkich aspektach perfekcyjni, mieli wyjątkową wizję gry. Drużyna potrzebuje różnych charakterów i osobowości piłkarskich. Cieszy mnie, że kilku graczy, w młodzieżówce czy rezerwach, jak np. Joe Scally, Rocco Reitz, Semir Telalović czy Shio Fukuda złapali u mnie trochę doświadczenia, a później zagrali w Bundeslidze.

Chciałeś być trenerem?

Julian Nagelsmann mnie do tego namówił. W ostatnim sezonie w TSG Hoffenheim powtarzał mi często, żebym zaczął robić licencję trenerską. Mówił, że dobrze myślę, dużo rozumiem i sprawdzę się w tym zawodzie. Na początku podchodziłem do tego niechętnie, ale powoli zacząłem przekonywać się do pomysłu Nagelsmanna i zapisywałem jego treningi.

Później moje życie potoczyło się tak, że trochę niespodziewanie skończyłem karierę. Po okresie w Hoffenheim trenowałem indywidualnie, długo czekałem na ofertę, dostałem kilka propozycji z innych krajów i 2. Bundesligi, ale tego nie czułem, nie chciałem grać gdzieś na siłę. W Borussii Moenchengladbach zacząłem pracę z młodzieżą, zrobiłem kursy i bardzo mi się ta robota spodobała. Jestem cały czas przy piłce, to kolejne wyzwanie.

Nagelsmann nie dzwonił?

Mają sztab w kadrze Niemiec, ja też mam pracę, dlatego to by się nie udało. Ale kontakt utrzymujemy, kibicuję trenerowi.

Na kilka miesięcy przed Euro niemiecka kadra jest w rozsypce. Czego spodziewasz się po gospodarzach turnieju?

Media trochę przesadzają. Wyników nie ma, to fakt, ale drużyna jest dobra. Muszą poprawić obronę, bo tracą dużo bramek. Może też chodzi o to, że jednak Niemcy grali ostatnie mecze o nic? Podczas turnieju są inne emocje, inny poziom koncentracji. Będzie jeszcze obóz przygotowawczy drużyny przed Euro, co też może pomóc. Nie są faworytami do wygrania Euro, ale jest w tym zespole duży potencjał.

Cały czas bardzo dobrze mówisz po polsku. Ćwiczysz?

Dużo pamiętam, to na pewno. Teraz w trakcie rozmowy trochę się rozgrzałem. Może perfekcyjnie mi nie wychodzi, ale chyba rozumiesz, co chcę przekazać?

Mówisz tak, jakbyś regularnie przyjeżdżał na zgrupowania polskiej kadry.

Ha! Aż tak dobrze nie jest, ale daję radę i tak ma być. Z rodzicami gadamy po polsku, czasem z żoną też. Z dziećmi komunikujemy się tylko w języku niemieckim. W klubie pracuje u nas Adam Szordykowski, jest fizjoterapeutą w pierwszej drużynie. To syn Zenona, byłego lekkoatlety - sprintera. I zawsze sobie po polsku pogadamy.

Brakuje ci boiska?

Teoria zawsze fajnie wygląda, ale boisko to zupełnie inna historia, często chciałbym pomóc chłopakom. Czasem zagram w dziadka na treningu, jest fajnie, ale mój czas minął. Jestem szczęśliwy jako trener i idę swoją ścieżką.

rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty

Ułożył sobie życie w Niemczech. Wraca do Polski i jest zaskoczony
Adam Nawałka broni Roberta Lewandowskiego. "To nie na miejscu"

Komentarze (0)