80-letnia babcia Erlinga Haalanda zmarła w domu opieki w Bryne, mieście położonym na południowym wybrzeżu Norwegii. Tamtejsze media rozpisują się o tym, że kobieta zmarła w ten sam dzień, w którym jej wnuk grał dla Manchesteru City przeciwko Evertonowi.
Mecz zakończył się wygraną mistrzów Anglii 2:0, a oba gole strzelił właśnie Haaland. Nie jest jednak jasne, czy napastnik został poinformowany o śmierci swojej babci przed rozpoczęciem spotkania z Evertonem.
"Dagbladet" informuje, że Tone Rasdal była nauczycielką i dyrektorką szkoły. Miała czworo dzieci, w tym Alfa-Inge'a, ojca Erlinga. Alf-Inge Haaland w przeszłości grał w Nottingham Forest, Leeds United czy Manchesterze City.
Wątpliwości dotyczących tego, czy Haaland wiedział o śmierci babci nie było już w przypadku wyjazdowego meczu Ligi Mistrzów przeciwko FC Kopenhadze. Obrońca tytułu pokonał mistrza Danii 3:1, a Haaland rozegrał 90 minut.
- Jego babcia zmarła. Nie wiem, nie mam informacji, czy zagra w kolejnym meczu. Oczywiście jest smutny, ale w Kopenhadze zagrał naprawdę dobrze - powiedział menedżer City, Pep Guardiola.
W tym sezonie Haaland wystąpił w 28 meczach Manchesteru City i strzelił w nich 22 gole. Jego bilans w Premier League to 17 goli w 20 spotkaniach.
Czytaj także:
"Niesprawiedliwe". Kibice powinni odpuścić Lewandowskiemu?
Legia trenowała bez kluczowego zawodnika. Zagra z Molde?
ZOBACZ WIDEO: Barcelona ma kolejny wielki talent. Po tym golu komentator aż krzyczał