ŁKS gra już pod wodzą trzeciego trenera w pierwszym sezonie po powrocie do PKO Ekstraklasy. Łodzianie weszli do elity pod wodzą Kazimierza Moskala, którego następnie zastąpił Piotr Stokowiec. Krótka kadencja tego szkoleniowca została przerwana po zakończonych wynikiem 0:2 derbach Łodzi, a w przegranym 2:4 meczu z Pogonią Szczecin za grę beniaminka odpowiadał już Marcin Matysiak.
- Przyjście nowego trenera było dla nas ładunkiem energii. W pierwszym meczu zabrakło nam szczęścia, ponieważ stwarzaliśmy sobie dogodne sytuacje podbramkowe do zdobycia więcej niż dwóch goli. Widzę, pomimo porażki z Pogonią, światełko w tunelu i tego się trzymam - ocenia w strefie mieszanej po meczu Bartosz Szeliga, kapitan ŁKS-u.
Łodzianie prezentowali się najlepiej między 20. a 50. minutą meczu. W tym fragmencie meczu strzelili jednego gola na 1:1 Daniego Ramireza, choć faktycznie, atakowali groźnie jeszcze częściej. ŁKS nacieszył się kompromisowym wynikiem przez kwadrans, po czym stracił serię bramek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
- Chcieliśmy zagrać otwarcie, choć zdawaliśmy sobie sprawę z atutów Pogoni. Szkoda, że po wyrównaniu podświadomie cofnęliśmy się. Poczuliśmy, że już mamy niezły wynik. Padła bramka dla Pogoni po rykoszecie i wybiła nas ona z rytmu - wspomina Bartosz Szeliga.
- Nie było tak, że Pogoń zaskoczyła nas czymkolwiek. To jednak silny zespół i choć byliśmy przygotowani do meczu, to nadzialiśmy się na prostą grę przeciwnika. Nie zmienia to faktu, że to spotkanie było powiewem nadziei i tego się trzymać - dodaje kapitan zespołu.
Ostatni w tabeli ŁKS zagra następny mecz na własnym stadionie z innym beniaminkiem Puszczą Niepołomice.
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"
Czytaj także: Wisła Kraków wzmacnia skrzydła. Doświadczony Albańczyk ma pomóc w awansie