"Coś nie grało". Doszło do skandalu w Cardiff?
Reprezentanci Polski mogli zostać wyprowadzeni z równowagi przed finałem baraży o Euro 2024. Wszystko przez odegranie hymnu. - Sam do dzisiaj nie wiem, czy był dobrze odegrany, czy źle - mówi Karol Świderski w rozmowie ze sport.pl.
Piłkarze byli wyraźnie zdezorientowani. Śpiewali w różnym tempie. Pojawiły się głosy, że Walijczycy rozpoczęli odgrywanie hymnu w złym momencie. Podczas transmisji było widać m.in. zdezorientowanego Karola Świderskiego, który rozglądał się na boki.
Polski napastnik wrócił do całej sytuacji. - Coś nie grało. Patrzyłem z murawy na naszą ławkę i widziałem na twarzy Łukasza Skorupskiego, jak on śpiewa. Był gdzieś trzy linijki przede mną. Każdy śpiewał w swoim tempie, nie słysząc muzyki. Hymn był na murawie właściwie niesłyszalny, sam do dzisiaj nie wiem, czy był dobrze odegrany, czy źle - przyznał Świderski w rozmowie ze sport.pl.
Co więcej piłkarzom mocno przeszkadzali miejscowi kibice. Walijczycy gwizdali i buczeli podczas odgrywania polskiego hymnu (całą sytuację zobaczysz TUTAJ). To jednak nie podcięło skrzydeł piłkarzom, którzy po bezbramkowym remisie wygrali w konkursie rzutów karnych.
- Każdy z nas w środku na pewno czuł dodatkową motywację, by zrewanżować się Walijczykom, odegrać się na nich - dodał Świderski. Tak też było - już po "jedenastkach" piłkarze podbiegli do sektora z polskimi kibicami i wspólnie odśpiewali "Mazurka Dąbrowskiego".
ZOBACZ WIDEO: Michał Probierz zdradza, co pomyślał po obronionym przez Szczęsnego karnymCzytaj też: Szczęsny żegna się z kadrą. Kto za niego? Dudek komentuje