Straci prezydenturę po 18 latach? W tle głośny konflikt

PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Małgorzata Mańka-Szulik
PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Małgorzata Mańka-Szulik

Rządząca Zabrzem od 2006 roku Małgorzata Mańka-Szulik może stracić władzę. Urzędująca prezydent o reelekcję walczyć będzie w II turze, a zadecydowały o tym dokładnie 154 głosy. W tle walki o prezydenturę jest Górnik i konflikt z Lukasem Podolskim.

W 2006 roku Małgorzata Mańka-Szulik została po raz pierwszy wybrana na prezydent Zabrza. Początkowo cieszyła się dużym poparciem mieszkańców. W 2010 roku wygrała już w pierwszej turze, otrzymując 75 proc. głosów. W kolejnych dwóch wyborach również triumfowała, ale sympatia zabrzan systematycznie słabła. Wystarczało to do wygrywania wyborów w pierwszych turach, lecz wynik wynosił 63 proc. w 2014 roku i 52 proc. w 2018 roku.

68-letnia prezydent wystartowała również w tegorocznych wyborach. Liczyła na piątą kadencję, ale czekała ją trudna walka o wygraną. W tle była sytuacja Górnika Zabrze, którego przyszłość jest dla wielu mieszkańców najważniejszym tematem w mieście. A klub nie ma ani prezesa, ani dyrektora sportowego. Do tego piłkarze narzekali na zaległości w wypłatach.

Podolski ma dosyć

Jasno sprawę stawiał Lukas Podolski, który w wyborczą niedzielę apelował, by wybrać się do urn i oddać głos. - Teraz będą wybory samorządowe. Jak jadę przez Zabrze, to już nie widzę zielonej przestrzeni, bo wszystko jest poobklejane plakatami kandydatów. I każdy chce coś na Górniku ugrać. Polityka i sport to nie jest dobre połączenie, to się nigdy dobrze nie kończy - mówił w wywiadzie dla WP SportoweFakty (więcej TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: "Nie wyobrażam sobie tego". Lewandowski wprost o polskim szkoleniu

Najwięcej na Górniku ugrać chciała właśnie Mańka-Szulik. Przed wyborami zapowiadała sprzedaż klubu w prywatne ręce, ale sprawa ciągnie się jak flaki z olejem i konkretów brak. Ruszyła co prawda budowa czwartej trybuny na stadionie, ale nijak ma się to do finansowej sytuacji klubu. Absurdów w zarządzaniu Górnikiem jest zresztą więcej.

- Ludzie z zewnątrz, którzy coś tu chcieli zdziałać odeszli, a ci, którzy są blisko miasta, trwają. W klubie powinni pracować ludzie znający się na piłce, kochający ten klub. A nie egoiści, stawiający swój interes ponad Górnika i pracujący więcej dla miasta niż dla klubu. Jestem tu już trzy lata, a nawet choćby raz nie usłyszałem słowa "dziękuję" - mówił Podolski.

Były mistrz świata od 2021 roku jest zawodnikiem Górnika. Pomógł w ściągnięciu sponsorów, którzy przynieśli do klubu 500 tysięcy euro. Dzięki niemu do klubu trafili Szymon Włodarczyk, Daisuke Yokota, Lawrence Ennali czy Adrian Kapralik. Na sprzedaży dwóch pierwszych Górnik zarobił krocie. Dzięki Podolskiemu zabrzanie mniej płacą za obozy przygotowawcze. Piłkarz zasponsorował też odwodnienie boiska klubowej akademii, załatwił sprzęt do kuchni i siłowni.

- Ja się naprawdę martwię, że to się w końcu rozpier**** - mówił Podolski. Takie obawy mają też tysiące fanów Górnika. A dla zabrzan to religia. Górnik to jeden z najbardziej utytułowanych klubów w kraju. Na jego mecze regularnie przychodzi kilkanaście tysięcy kibiców. I coraz częściej fani protestują przeciwko działaniu władz miasta z Mańką-Szulik na czele.

Zadecydowały 154 głosy

W niedzielę pokazali urzędującej prezydent żółtą kartkę. Pierwszą turę wyborów prezydenckich wygrała popierana przez Koalicję Obywatelską Agnieszka Rupniewska. Dostała 27,44 proc. głosów (13 437). Mańka-Szulik była druga i o prezydenturę powalczy w drugiej turze. 68-latka dostała 21,73 proc. głosów (10 639). O tym, że znalazła się w dalszej walce o władze, zadecydowały głosy dokładnie 154 osób. Trzeci w wyborach Kamil Żbikowski dostał 10 485 głosów.

Drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną, Mańka-Szulik może dostać 21 kwietnia. Wtedy odbędzie się druga tura wyborów. I aktualna jeszcze prezydent nie jest w niej faworytką.

Na wynik wyborów czekają w Górniku. To właśnie miasto jest właścicielem klubu, a co za tym idzie Górnik przez lata był asem w rękawie w kampanii. Gdy popadł w finansowe problemy, był bohatersko ratowany przez prezydent i radnych. Teraz wokół klubu atmosfera jest napięta. Wielu zawodników nie ma ważnych kontraktów na kolejny sezon.

I choć zespół Jana Urbana jest pewien ligowego bytu, to fani mają dosyć niepewności. Chcą, by ich ukochany klub włączył się do walki o czołowe lokaty, a nie o utrzymanie.

- Muszą to wziąć ludzie z pasją, z pomysłem. Dopóki będę miał siły i energię, to będę walczył, aby tak się stało. No chyba że mi powiedzą, że tak im jest lepiej. Bez prezesa, dyrektora, raz walka o utrzymanie, raz trochę wyżej. Że to jest DNA Górnika. Jeśli usłyszę, że ja, moja pasja, moje kontakty są niepotrzebne, to spakuję walizki i wyjadę. Ale na razie walczę. Nie chcę się poddać. Dla dobra Górnika - zakończył Podolski.

Łukasz Witczyk, dziennikarz WP SportoweFakty.

Czytaj także:
Hit niewykorzystanych sytuacji. Legia nie zmniejszyła dystansu
Wojtek, coś Ty narobił? Szczęsny znów na ustach całego świata

Źródło artykułu: WP SportoweFakty