Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: To nie jest olśniewający sezon w wykonaniu Roberta Lewandowskiego i FC Barcelony biorąc pod uwagę jego całokształt. Polak wraz z klubem złapali jednak ostatnimi czasy wiatr w żagle. Są mecze, w których widzimy starego, dobrego Roberta. Zgodzi się pan z taką tezą?
Marcin Gazda, komentator Eleven Sports i ekspert La Liga: Jeżeli miałbym wskazać przełomowy okres, który możemy nazwać punktem zwrotnym tego sezonu dla Roberta Lewandowskiego, postawiłbym na przełom roku. Zresztą sam zawodnik przyznał, że włożył wówczas wiele pracy w przygotowania przede wszystkim fizyczne, tudzież motoryczne.
W chwili, gdy można było chwilę odsapnąć, w okresie świąt Bożego Narodzenia, Robert pracował w pocie czoła. Widać, że to się opłaciło. Lewandowski to zawodnik znakomicie technicznie wyszkolony. Jeżeli jednak brakuje bazy - motoryki - nie wykona tego, co założył sobie w głowie. Przez ogrom sił, które włożył w przygotowania w ten element, w niektórych meczach zobaczyliśmy Roberta prezentującego dyspozycję niczym tą z czasów starych dobrych lat gry w Bayernie Monachium. Gdy przychodził do FC Barcelony, był świeżo po treningach w bawarskim ośrodku.
ZOBACZ WIDEO: "Nie wyobrażam sobie tego". Lewandowski wprost o polskim szkoleniu
Można powiedzieć, że siłą przygotowań jeszcze prezentował się dobrze. Im dalej w las, tym niestety wszystko wyglądało gorzej dla kapitana reprezentacji Polski. Treningi indywidualne natomiast zdały egzamin. Być może na jego formę zadziałała także obecność sprowadzonego do Katalonii Vitora Roque. Konkurencja potrafi motywować. W każdym razie sztab szkoleniowy może się cieszyć. Sezon wkracza w decydującą fazę. Czeka ich arcyważny rewanż z PSG i klasyk w Madrycie.
Przez długi czas oglądaliśmy Dumę Katalonii grającą przeciętnie, bez pomysłu i nieskuteczną. Tymczasem tydzień temu zespół Xaviego pokonał na wyjeździe PSG i jest jedną nogą w półfinale Ligi Mistrzów. Osobiście mogę się przyznać, że dwa miesiące temu nie spodziewałbym się takiego rozwoju wypadków.
Trudno było oczekiwać, że taki scenariusz się ziści. Tym bardziej że Xavi w ogóle nie potrafił radzić sobie w Europie. Statystyka jego meczów, przede wszystkim biorąc pod uwagę zwycięstwa, była zwyczajnie kompromitująca. Zwłaszcza w zestawieniu z trudnymi rywalami. Szczerze mówiąc, mimo innego obrazu gry FC Barcelony, nadal nie spodziewałem się ich zwycięstwa w Parku Książąt.
To była noc, której potrzebował Xavi i cały zespół. Klub idąc na fali może pozostawić po sobie dobre wrażenie. O tytuł na krajowym podwórku i zwycięstwo w Lidze Mistrzów będzie niesłychanie trudno, z drugiej strony sezon i bez tego jest do uratowania. Widać, że drużyna odżyła i myśli już nie tylko o bieżących rozgrywkach, ale i następnym sezonie. Niektórzy piłkarze starają się zapracować na miejsce w składzie, by nie zostać sprzedani. Choćby Raphinha, jeden z ojców sukcesu zwycięstwa w Paryżu. A mają o co walczyć, bo klub musi przypilnować finansowego fair play. Pozbycie się niektórych będzie nieuniknione.
FC Barcelona wciąż może zdobyć wicemistrzostwo Hiszpanii i awansować do finału Ligi Mistrzów. Niespodziewany zwrot akcji, jeśli cofniemy się na przykład do przełomu listopada i grudnia, a potem przypomnimy ich dyspozycję...
Może to nie będzie szok. Należy spojrzeć na wszystko inaczej. Klub długo nie wykorzystywał potencjału swojej kadry. Wreszcie zaczął grać na miarę oczekiwań. Zarząd napracował się, żeby zbudować silny zespół, konkurencyjny dla największych. Patrząc na nazwiska będące do dyspozycji Xaviego, to się udało. Czegoś jednak brakowało.
Wyniki zaczęły bronić Xaviego. Ten jednak ogłosił wcześniej odejście. Nie powinien zmienić decyzji? Projekt zaczął działać.
Przyznał, iż zostanie przy swoim. To pokłosie nie tylko samej gry, ale również tego, że czuje się rozczarowany lawiną krytyki, która na niego spadła. Powiedział wprost - dostałem po głowie. Kontynuował, że to przykre i bolesne. Gdy był zawodnikiem, nie odczuwał tego w ten sposób. To kwestia nie tylko poprawy jakości drużyny, ale tego, co siedzi w jego głowie i jaki ma komfort psychiczny. Może być tak, że przez to zdania nie zmieni.
Może Xavi niekoniecznie jest dobrym materiałem na trenera?
Sam go oceniałem nieuczciwie, zapominając, że dopiero zaczyna przygodę z nową rolą i to jego druga praca. Z drugiej strony, decydując się na prowadzenie FC Barcelony musiał zdawać sobie sprawę, z czym to się je. Nie poszedł drogą Xabiego Alonso, z Realu Sociedad B do Bayeru Leverkusen i później wielkiej marki. Od razu rzucił się na głęboką wodę. Doświadczenie nie okazało się dla niego przyjemne. Summa summarum, Xavi wywiązał się ze swojej pracy przyzwoicie. Zabrakło mu nieco obycia i przez to nie mógł pewnych mankamentów przykryć.
Katalończyk słynie także z tego, że nie gryzie się w język.
I przez to stał się obiektem żartów serwowanych przez kolegów po fachu. Zdziwiło mnie, że Xavi okazał się aż tak wrażliwy na krytykę. Przez wiele lat rywalizował w bardzo silnym klubie i takie zjawisko było tam na porządku dziennym. Xavi słynął z tego, że zawsze mówi to, co myśli. Jako piłkarz dużo protestował. Teraz robi to samo jako trener. Jest osobą emocjonalną. Żyje swoją pracą. Czasami to bierze górę nad spokojem ducha.
Jest pan zdziwiony metamorfozą FC Barcelony, Xaviego i Lewandowskiego?
Bardziej zespołu, który znalazł się na deskach niż "Lewego". Duma Katalonii wygląda diametralnie inaczej, jeśli weźmiemy na tapet takie potyczki, jak ta z Gironą czy Villareal. Jestem zaskoczony odmianą FC Barcelony. Niemniej chyba nie mogła grać cały czas tak słabo, biorąc pod uwagę oczekiwania względem klubu.
Katalończycy wyeliminują Paris Saint-Germain?
Moim zdaniem przewaga psychologiczna i bramkowa wypracowana w pierwszym meczu powodują, że zespół Xaviego awansuje do półfinału Ligi Mistrzów. Według mnie drugi mecz zakończy się wynikiem 2:1 dla gospodarzy.
Spodziewał się pan, że zobaczymy w tym sezonie taką FC Barcelonę? Kierując się ogromnymi problemami, trapiącymi klub wcześniej.
Prędzej zwolnienia Xaviego przed końcem rozgrywek.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Poznał diagnozę. Zostali przy nim tylko najbliżsi
- Na co stać Polskę na Euro 2024? Legenda zaskakuje