Bez wmocnień, ale wyżej
Sezon 1991/92, dzięki udanemu finiszowi (trzy wygrane z rzędu) piłkarze Ruchu zakończyli na piątym miejscu. Prowadzący Niebieskich od kwietnia 1991 roku Edward Lorens, przed nowym sezonem sprowadził do zespołu jedynie utalentowanego 19-latka z GKS Tychy. Niechciany w Widzewie Radosław Gilewicz trafił na Cichą i z miejsca został ulubieńcem kibiców.
Obecny Ruch w minionym sezonie do końca walczył o utrzymanie. Przejmujący zespół w kwietniu 2009 roku Waldemar Fornalik, który u Lorensa był grającym asystentem również nie przeprowadził rewolucji kadrowej. Do kadry dołączył jedynie niechciany w Wiśle Kraków Andrzej Niedzielan.
Zarówno Ruch '92 jak i Ruch '09 przed sezonem nie byli wskazywani jako zespoły, które będą mogły walczyć o najwyższe miejsca w ekstraklasie. Po pierwszej części sezonu Niebiescy prowadzeni przez Lorensa zajmowali w lidze trzecie miejsce. W rundzie rewanżowej chorzowianie cały czas czaili się za Lechem, Legią i ŁKS. Jednak Ruch nie mógł tym zespołom zagrozić, a wydarzenia z ostatniej kolejki (wysokie zwycięstwa walczących o mistrzostwo Legii i ŁKS) tylko taką opinię potwierdziły. Ostatecznie mistrzem został Lech, a Legia i ŁKS nie zagrały nawet w Pucharze UEFA. Dlaczego gry w tych rozgrywkach nie otrzymali czwarty w lidze Ruch i piąty Widzew pozostaje słodką tajemnicą PZPN.
Bramka, czyli tam dwóch, a tutaj jeden
Przez wiele lat w zespole Ruchu występowało dwóch bramkarzy. W zależności od prezentowanej formy między słupkami stali Ryszard Kołodziejczyk (27 lat) lub Piotr Lech (24 lata). Obaj prezentowali równą dyspozycję, ale bez wielkich fajerwerków. Obecny trener bramkarzy Niebieskich w bramce imponował spokojem. Natomiast Lech zawsze znany był ze swoich impulsywnych zachowań, które eliminował wraz z upływem lat. Ponadto bramkarz, który do poprzedniego sezonu występował jeszcze w ekstraklasie, potrafił zagrania klasy światowej przeplatać "farfoclami". W tamtym okresie Lech dał sobie m.in. strzelić gola bezpośrednio z rogu w spotkaniu ze słabą Olimpią Poznań. W sezonie 1992/93 w bramce Niebieskich częściej występował Kołodziejczyk.
W aktualnej kadrze 14-krotnych mistrzów Polski zdecydowanym numerem jeden jest Krzysztof Pilarz. Mimo przeciętnego jak na bramkarza wzrostu (184 cm) 29-letni zawodnik wiele razy uchronił Niebieskich przed utratą gola. Przez pięć meczów bramka przy Cichej pozostawała dla rywali nie do zdobycia. Passę Pilarza przełamał w końcu były kolega z Ruchu Remigiusz Jezierski. Przypomnijmy, że bramkarz chorzowian na Cichą przyszedł półtora roku temu i po przeciętnym początku, obecnie nikt nie wyobraża sobie między słupkami kogoś innego niż wychowanka Żuław Nowy Dwór Gdański.
Zmiennikiem pierwszego bramkarza zespołu prowadzonego przez Waldemara Fornalika jest Matko Perdijić, który interwencjami przypomina często... Piotra Lecha. Chorwat potrafi zagrać świetny mecz, a po chwili popełnia prosty błąd, który kosztuje zespół utratę gola.
Inne ustawienie defensywy
17 lat temu w całym piłkarskim świecie preferowało się grę trzema piłkarzami w defensywie, którzy byli wspomagani dwoma defensywnymi pomocnikami. W sezonie 1992/93 w składzie Ruchu grali przede wszystkim doświadczeni Dariusz Fornalak (27 lat) oraz Waldemar Fornalik (29 lat). Mistrzowie Polski z 1989 roku wspomagani byli przez kapitana Mirosława Jaworskiego (często występował również jako defensywny pomocnik), a także wreszcie prezentującego wysoki poziom Grzegorza Wagnera (26 lat). Grupę obrońców uzupełniał młody góral, wychowanek Garbarza Zembrzyce Piotr Mosór (18 lat). W kadrze znajdował się również Marek Wleciałowski (22 lata), który jednak kilka miesięcy wcześniej doznał poważnej kontuzji (uraz nie pozwolił piłkarzowi wyjechać na olimpiadę w Barcelonie) i na boisku zaczął się pojawiać dopiero wiosną. W kilku meczach zagrał również obecny drugi trener Niebieskich Tomasz Fornalik (19 lat).
Obecny Ruch to również mieszanka rutyny z młodością. Świeżo upieczony reprezentant kraju Maciej Sadlok (20 lat) wspierany jest przez 26-letniego Rafała Grodzickiego. Na bokach najczęściej występują 27-letni Krzysztof Nykiel oraz będący w tym samym wieku Tomasz Brzyski. Tak więc większość podstawowych obrońców Niebieskich obecnie znajduje się w najlepszym dla piłkarzy wieku. Należy również pamiętać o zmiennikach, czyli 32-letnim Arielu Jakubowskim oraz 26-latku Piotrze Stawarczyku.
Lider vs. kolektyw
W 1992 roku w drugiej linii Niebieskich w środku pola rządził i dzielił mistrz Polski z 1989 roku Mieczysław Szewczyk (30 lat). Takiego zawodnika w Ruchu od czasu odejścia piłkarza do ligi niemieckiej (zima 1992/93) już nie było. Starający się go zastąpić Michał Probierz (20 lat) mimo szczerych chęci nie był w stanie, a może nie chciał, być "klonem" Szewczyka. Wszak doświadczony lider Niebieskich był autorytetem dla wielu nie tylko na boisku, ale i poza nim. Dla Szewczyka nie było straconych piłek. Do tego dochodził świetny przegląd pola i atomowy strzał z dystansu. Problemem wychowanka Zatorzanki Zator były zbyty częste dyskusje z sędziami, które "odziedziczył" po nim Probierz. Oprócz wymienionej dwójki w drugiej linii występował wicemistrz olimpijski z Barcelony Dariusz Gęsior (23 lata), który jednak jesienią 1992 roku prezentował przeciętną dyspozycję (zmęczenie występami na igrzyskach?). Ponadto w składzie miał miejsce nazywany swego czasu "jeźdźcem bez głowy" Jacek Bednarz (25 lat), który często był nie do zatrzymania dla rywala na lewej pomocy. Po drugiej stronie boiska pewną pozycję miał obecny dyrektor Ruchu Mirosław Mosór (24 lata), który w drugiej części sezonu zdobył swojego pierwszego gola w ekstraklasie (po niemal stu meczach).
Ruch Anno Domini 2009 nie ma takiej indywidualności w środku pola jak Mieczysław Szewczyk. Nie można jednak zapomnieć, że na prawej pomocy z wielkim sercem walczy "największy niebieski" wśród obecnych zawodników Ruchu, czyli Wojciech Grzyb. W drugiej linii nie do zastąpienia jest Słowak Gabor Straka (27 lat), który jednak zbyt często leczy kontuzje (w bieżącym sezonie ze zdrowiem Słowaka jest już dużo lepiej). Kapitanem Niebieskich jest 26-letni Grzegorz Baran, który podobnie jak przed laty Jaworski (w dalszym ciągu gra w piłkę w występującej lidze okręgowe Jurze Niegowa, gdzie w bramce stoi... Piotr Lech) może występować na pozycji defensywnego pomocnika lub też stopera. W środku pola Waldemar Fornalik może również postawić na Macieja Scherfchena (30 lat), a także Marcina Nowackiego (28 lat). Obaj w bieżącym sezonie nie imponują formą. Z kolei na prawej strony pomocy może grać 34-letni Marcin Zając oraz Daniel Feruga (21 lat), który cały czas czeka na swoją szansę. Z lewej strony miejsce w składzie wywalczył Łukasz Janoszka (22 lata), który może również występować w ataku. Jego zmiennikiem jest Słowak Pavol Balaż (25 lat), który nie potrafi wrócić do formy jaką prezentował przy Cichej w pierwszym sezonie gry.
Szybcy napastnicy
W 1992 roku o grę w ataku w pierwszym składzie Niebieskich walczyło czterech zawodników. 20-letni Roman Dąbrowski był niezwykle szybkim napastnikiem. Byłego snajpera z Cichej szybkościowo można porównywać jedynie z... Andrzejem Niedzielanem. Od momentu odejścia Dąbrowskiego do Turcji, do czasu przyjścia do Chorzowa "Wtorka", przy Cichej nie było takiego sprintera. W ataku Dąbrowski grał najczęściej w parze z 21-letnim Radosławem Gilewiczem, który w debiutanckim (i jak się okazało jedynym) sezonie w polskiej ekstraklasie zdobył 14 goli. Ich zmiennikiem był 21-letni Mariusz Śrutwa, który seryjnie zaczął strzelać gole kilka lat później. Jednak już w tamtym okresie potrafił zdobywać bramki (w całym sezonie zdobył ich pięć) w meczach z Legią czy Górnikiem . Czwartym snajperem był wychowanek Niebieskich Adam Posiłek (19 lat). Zawodnik na plac gry wchodził najczęściej z ławki rezerwowych.
Obecnie w Ruchu nie ma zbyt wielu napastników. Chyba niewielu widzi obecny atak Niebieskich bez Andrzeja Niedzielana (30 lat) i młodego Artura Sobiecha (19 lat). Gdyby "Wtorek" był o kilka lat młodszy, to wymienioną dwójkę śmiało można byłoby porównywać z parą Dąbrowski - Gilewicz. W napadzie Ruchu może również występować wspomniany wcześniej Janoszka. "Ecik" coraz lepiej czuje się jednak na boku pomocy, ale niewykluczone, iż wkrótce będzie otrzymywał więcej szans gry z przodu. Czwartym snajperem z Cichej jest 33-letni Słowak Martin Fabusz, który jednak obecnie częściej się leczy niż gra.
Jak Ruch z Ruchem
Inne czasy, inni zawodnicy. Trudno odpowiedzieć jak wyglądałby mecz, gdyby obydwa zespoły zagrały ze sobą spotkanie o ligowe punkty. W obu drużynach widać kilka podobieństw. Wszak Waldemar Fornalik pierwszych trenerskich szlifów nabierał u Edwarda Lorensa. Na pewno obydwa zespoły pokazują przede wszystkim grę do przodu. Jest to piłka, która się kibicowi podoba. Zespół potrafi strzelać wiele goli, ale zarazem nie traci ich zbyt wiele. Trenerzy zarówno w 1992 roku, jak i teraz dużą uwagę poświęcają przygotowaniu fizycznemu swoich zespołów. Nie boją się również stawiać na młodych piłkarzy, w których jest piłkarski potencjał. Przecież Gilewicz, Dąbrowski, Probierz, czy też P. Mosór w 1992 roku byli dopiero na początku kariery, a w piłce w kolejnych latach trochę osiągnęli. Teraz takie same szanse mają Sadlok, Sobiech oraz czekający na częstszą okazję do gry lub też debiut w ekstraklasie Piotr Kieruzel oraz Patryk Stefański.
Po ostatnim meczu Niebieskich we Wronkach z Lechem można zauważyć jeszcze jedno podobieństwo. Po odejściu zimą 1993 roku z Chorzowa Mieczysława Szewczyk, Ruch wiele stracił na swojej sile. W pojedynku z Kolejorzem, podobnie jak kilka tygodni wcześniej w Warszawie z Legią, w zespole Waldemara Fornalika zabrakło Andrzeja Niedzielana. Zespół z Cichej bez swojego napastnika wiele traci na swojej wartości.
W sezonie 1992/93 drugi zespół Ruchu awansował do finału Pucharu Polski (ostatecznie po rzutach karnych Niebiescy przegrali na Stadionie Śląskim z GKS Katowice). W minionych rozgrywkach zespół Ruchu wywalczył mistrzostwo Młodej Ekstraklasy. W bieżącym Niebiescy również plasują się w czołówce tych rozgrywek. Młodzież, na którą coraz częściej się stawia i w którą się w Chorzowie od kilku lat inwestuje, zaczyna spłacać otrzymany kredyt zaufania. Przed siedemnastoma laty Niebiescy nie zagrali w europejskich pucharach, bo... byli za biedni. Obecnie, jak widać, wielkie pieniądze nie koniecznie muszą dawać zespołom przepustkę do europejskich rozgrywek.