Co prawda przegrana ze Stalą Rzeszów nic nie zmienia w sytuacji Lechii Gdańsk, bo w poprzednich meczach udało się wypracować na tyle dużą przewagę, że jedna wpadka była wkalkulowana. Natomiast trener Szymon Grabowski, jak i piłkarze nie wychodzili ze stadionu z uśmiechami na twarzy.
Nie przystoi, by lider rozgrywek przegrywał w taki sposób. Wstyd, żenada, kompromitacja. A przecież klub zadbał o to, by piłkarze byli jak najlepiej przygotowani (Lechia w obie strony leciała samolotem, więc uniknęła wielogodzinnej podróży). Na boisku Stal była jednak zdecydowanie lepsza i w pełni zasłużenie zgarnęła komplet punktów.
- Nie powiem, że zostaliśmy mocno sprowadzeni na ziemię, ale dostaliśmy mocnego gonga i wszyscy go odczuliśmy, zaczynając ode mnie, na zawodnikach kończąc. Stal była od nas lepsza, szybsza, bardziej zdecydowana, bardziej konkretna, momentami bardziej chciał wchodzić w pojedynki, a to było naszym zadaniem. Duże zadanie dla mnie i sztabu, musimy wyciągnąć wnioski i znaleźć przyczyny tej przegranej. Nie przystoi nam przegrywać w takim stylu - mówił trener Grabowski na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wyjątkowa impreza u Beckhamów. Wideo trafiło do sieci
Gdańszczanie grali beznadziejnie w każdej formacji. Nie pomógł bramkarz, obrona (w całości) odstawiła mało śmieszny dla kibiców Lechii kabaret, pomoc nie brała na siebie odpowiedzialności, a napastnik (Tomas Bobcek) był osamotniony z przodu i po raz kolejny nieskuteczni. Dopiero rezerwowy Łukasz Zjawiński był w stanie strzelić dwa gole (oba z rzutów karnych).
- Raz, że były dziury, a po drugie nasze reakcje były spóźnione [...] Na pewno nie przystoi nam tak grać. Teraz wiemy, jak czuły się zespoły, które od nas dostawały tak pokaźną liczbę goli. Straciliśmy kuriozalne bramki, w dużej mierze pomogliśmy przeciwnikowi w oddaniu uderzenia - komentował szkoleniowiec Lechii.
Z kolei dla Grabowskiego była to kolejna niezbyt udana wyprawa do rodzinnego Rzeszowa. Jesienią Lechia zagrała równie słabo i przegrała z Resovią, a teraz dostała mocny oklep od Stali, w barwach której zagrało aż sześciu młodzieżowców w wyjściowym składzie. W tym 18-letni bramkarz Jakub Raciniewski. Był to dla niego absolutny debiut w profesjonalnej piłce i chyba sam nie spodziewał się, że będzie miał aż tak mało pracy.
Wspomniany już Bobcek miał dwie świetne sytuacje. W pierwszej połowie jego potężne uderzenie obronił Raciniewski (a w zasadzie został trafiony), w drugiej zaś Stal uratowała poprzeczka. To mogło odmienić losy rywalizacji, bo byłby to gol na 3:2.
- Nie jestem zadowolony ze swojego występu - powiedział Bobcek. - Jesteśmy liderem i nie możemy prezentować się na boisku w taki sposób. Chcemy grać jak lider. Po meczu w szatni było i nerwowo i spokojnie. Stało się, teraz już nic nie zrobimy. Dostaliśmy gonga, ale to nie może nas załamać. Myślę, że to był jedynie wypadek przy pracy i kolejny mecz będzie wyglądał zupełnie inaczej - przyznał napastnik Lechii.
z Rzeszowa Tomasz Galiński, WP SportoweFakty