Będzie kradzież sygnału? Łukaszenka chce Euro

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Pool / Pool / Na zdjęciu: Alaksandr Łukaszenka
Getty Images / Pool / Pool / Na zdjęciu: Alaksandr Łukaszenka
zdjęcie autora artykułu

UEFA nałożyła na Białoruś karę w postaci braku możliwości pokazywania w telewizji meczów Euro 2024. Władze tego kraju chcą jednak obejść ten zakaz i nielegalnie transmitować spotkania w mediach publicznych.

W tym artykule dowiesz się o:

Odkąd Rosja w lutym 2022 roku napadła na Ukrainę, kraj ten spotyka szereg sankcji. Podobnie jest w przypadku Białorusi, która wspiera działania podejmowane przez Władimira Putina.

Oba kraje muszą liczyć się z utrudnieniami ze strony FIFA i UEFA. Wystarczy wspomnieć, że Rosja nie miała prawa uczestniczyć w mistrzostwach świata i Europy. To jednak nie wszystko.

Obydwie organizacje zakazały białoruskim nadawcom pokazywania najważniejszych turniejów. Tak jest m.in. w przypadku zbliżającego się Euro 2024. Białoruś, z jej prezydentem Alaksandrem Łukaszenką na czele, nie przejmuje się jednak tym i planuje transmitować mecze z tej imprezy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!

Na portalu "Turbina" czytamy, że władze Białorusi rozpoczęły już działania, które mają na celu pozyskanie nielegalnego sygnału z turnieju w Niemczech. Gdyby reżimowi Łukaszenki to się udało, kraj ukradły prawa do pokazywania turnieju, czyli tym samym milionowe kwoty pieniędzy.

Wykupienie praw do transmitowania Euro 2024 nie jest tanią sprawą. UEFA nie może sobie pozwolić na to, by Białoruś transmitowała mecze za pomocą kradzionego sygnału i już zapowiedziała działania w tej sprawie.

Władze organizacji zagroziły, że odetną białoruskie drużyny od premii finansowych za grę w europejskich pucharach. Mowa jednak o kwotach o wiele niższych od tych, jakie trzeba wydać na zakup praw do pokazywania mistrzostw Europy.

Białoruscy dziennikarze informują, że Łukaszenka i jego pomocnicy nie przejmują się taką sankcją. Jest jednak coś jeszcze, co może przestraszyć białoruski reżim - odcięcie wpływów tamtejszej federacji (ok. 10 milionów euro). A to już "zabolałoby" władze.

Przypomnijmy, że to nie pierwszy raz, kiedy Białoruś chce nielegalnie transmitować imprezę sportową. Podobnie było w przypadku mistrzostw świata w beach soccerze w 2024 roku.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty