Z ziemi włoskiej do Polski. Kadrowicze i ich ziemia obiecana

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Mikołaj Barbanell/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Piotr Zieliński, Karol Świderski i Nicola Zalewski
Getty Images / Mikołaj Barbanell/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Piotr Zieliński, Karol Świderski i Nicola Zalewski
zdjęcie autora artykułu

Biało-Czerwoni cieszą się dobrą renomą w Serie A. Michał Probierz zabiera na Euro 2024 aż dziewięciu piłkarzy, występujących na co dzień we Włoszech. To najbardziej "polska" liga na Starym Kontynencie.

Powołując kadrę na mistrzostwa Europy, selekcjoner rozglądał się głównie w ligach z europejskiego topu. Jeśli chodzi natomiast o PKO Ekstraklasę, Michał Probierz wziął pod uwagę zaledwie trzech, doświadczonych zawodników.

Probierz wraz ze swoimi współpracownikami obserwował przede wszystkim rozgrywki Serie A. Już od dłuższego czasu piłkarze z tej ligi stanowią o sile reprezentacji Polski. Wielu z nich właśnie na Półwyspie Apenińskim rozwinęło skrzydła.

W 26-osobowej kadrze Probierza znalazło się dziewięciu polskich zawodników związanych z przedstawicielami włoskiej elity. Należy podkreślić, że na żadnym turnieju rangi mistrzostw Europy nie mieliśmy aż tylu piłkarzy z jednej zagranicznej ligi.

Selekcjoner postawił na Wojciecha Szczęsnego (Juventus FC), Łukasza Skorupskiego, Kacpra Urbańskiego (obaj Bologna FC), Bartosza Bereszyńskiego, Sebastiana Walukiewicza (obaj Empoli FC), Pawła Dawidowicza, Karola Świderskiego (obaj Hellas Werona), Nicolę Zalewskiego (AS Roma) i Piotra Zielińskiego (SSC Napoli).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można oglądać w nieskończoność! Cudowne uderzenie w futsalu

Poważnym kandydatem do powołania na turniej był również Arkadiusz Milik. Niestety, klubowy kolega Szczęsnego z Turynu na samym początku meczu towarzyskiego z Ukrainą (3:1) doznał kontuzji. Uraz okazał się na tyle poważny, że Probierz nie może go zabrać do Niemiec.

W minionych latach Włosi rozkupili PKO Ekstraklasę, natomiast polskie kluby nie mają prawa narzekać, bo zarobiły prawdziwą fortunę. Doszło do tego, że wysłannicy klubów Serie A coraz częściej sprowadzają słabo rozpoznawalnych nastolatków znad Wisły. Na czym polega ten fenomen?

- Sumienność, rzetelność, pracowitość są doceniane, ale na koniec zawsze liczą się umiejętności. A raczej piłkarski potencjał, bo włoskie kluby sięgają po coraz młodszych piłkarzy z polskiej ligi. Jesteśmy dla klubów z Italii łakomym kąskiem, bo za niewielkie - jak na włoskie realia - pieniądze mogą pozyskać dobrego piłkarza. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że jesteśmy w Serie A tanią siłą roboczą, bo nasi zawodnicy mają wysoką jakość - tłumaczył niegdyś w rozmowie z WP SportoweFakty Piotr Czachowski (więcej TUTAJ).

Dodajmy, że w sezonie 2008/09 ani jeden Polak nie grał na poziomie Serie A. Od tamtego momentu sytuacja diametralnie się zmieniła. Rodacy dużo zawdzięczają między innymi Milikowi, Szczęsnemu i Zielińskiemu.

- Włosi wybierają utalentowanych zawodników, których łączy wspólny mianownik: przyszłość. Mogą pomóc już teraz, a jeszcze bardziej w przyszłości. W pełni ukształtowanych polskich piłkarzy, którzy trafili do Włoch, jest mało: Boruc, Błaszczykowski czy Szczęsny. Włosi wybierają piłkarzy z potencjałem rozwojowym, których traktują jako inwestycję obarczoną małym ryzykiem - wskazał Marek Koźmiński (więcej TUTAJ).

Poza wymienionymi piłkarzami, swego czasu w Serie A ogromny progres zrobił Jakub Kiwior. Obrońca przeszedł do angielskiego Arsenalu za 25 milionów euro, stając się najdroższym piłkarzem w historii Spezii Calcio. W tym przypadku inwestycja się spłaciła. Przeszłością we Włoszech mogą pochwalić się też inni kadrowicze jak Krzysztof Piątek, Bartosz Salamon czy Adam Buksa.

Czytaj więcej: Są nowe informacje o Miliku. Już wiadomo, jakiej doznał kontuzji

Źródło artykułu: WP SportoweFakty