"W końcówce widać było dużo złośliwości". Selekcjoner komentuje ostrą grę rywali

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Leszek Szymański / Michał Probierz
PAP / Leszek Szymański / Michał Probierz
zdjęcie autora artykułu

Reprezentacja Polski pokonała Ukrainę 3:1 w pierwszym meczu kontrolnym podczas zgrupowania przed startem Euro 2024. Uwagę obserwatorów przykuła jednak ostra gra naszych rywali, do czego na konferencji prasowej odniósł się Michał Probierz.

Zwycięski mecz towarzyski z Ukrainą (3:1) reprezentacja Polski przypłaciła kilkoma urazami. Z powodu kontuzji boisko opuścili Arkadiusz Milik i Taras Romanczuk, a po zakończeniu spotkania z drobnymi problemami zmaga się również kilku innych kadrowiczów.

W opinii niektórych ekspertów Ukraińcy grali nieco zbyt agresywnie, biorąc pod uwagę, że był to jeden z ostatnich sparingów przed startem wielkiej imprezy. Kiedy w końcówce spotkania jeden z rywali polskiej kadry ostro sfaulował Adama Buksę, selekcjoner Michał Probierz wyraźnie się zdenerwował. Podczas konferencji prasowej został zapytany o tę sytuację.

- Jeżeli chodzi o pierwszy faul z Arkiem Milikiem, to raczej był duży przypadek. Ale później, rzeczywiście, w szczególności w końcówce meczu było widać dużo złośliwości. O wspomniany faul na pewno miałem pretensje, ale później porozmawialiśmy z trenerem (Ukrainy). Tak to bywa - odparł Michał Probierz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny błąd w finale! Na szczęście jej wybaczyli

Wcześniej na ten temat wypowiadał się również selekcjoner reprezentacji Ukrainy, który kompletnie nie zgadzał się z zarzutami.

- A dlaczego gra reprezentacji miałaby być zbyt agresywna? Dopiero pod koniec gry mieliśmy jeden przypadek, kiedy Siergiej Sidorczuk w walce zrobił mocne wejście - stwierdził Serhij Rebrow.

Warto podkreślić, że na przestrzeni całego spotkania reprezentanci Ukrainy otrzymali trzy żółte kartki, podczas gdy piłkarze prowadzeni przez Michała Probierza nie dostali żadnego upomnienia.

Zobacz też:  Dawno nie mieliśmy takiego piłkarza. "To duży talent polskiej piłki"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty