Zwycięski mecz towarzyski z Ukrainą (3:1) reprezentacja Polski przypłaciła kilkoma urazami. Z powodu kontuzji boisko opuścili Arkadiusz Milik i Taras Romanczuk, a po zakończeniu spotkania z drobnymi problemami zmaga się również kilku innych kadrowiczów.
W opinii niektórych ekspertów Ukraińcy grali nieco zbyt agresywnie, biorąc pod uwagę, że był to jeden z ostatnich sparingów przed startem wielkiej imprezy. Kiedy w końcówce spotkania jeden z rywali polskiej kadry ostro sfaulował Adama Buksę, selekcjoner Michał Probierz wyraźnie się zdenerwował. Podczas konferencji prasowej został zapytany o tę sytuację.
- Jeżeli chodzi o pierwszy faul z Arkiem Milikiem, to raczej był duży przypadek. Ale później, rzeczywiście, w szczególności w końcówce meczu było widać dużo złośliwości. O wspomniany faul na pewno miałem pretensje, ale później porozmawialiśmy z trenerem (Ukrainy). Tak to bywa - odparł Michał Probierz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny błąd w finale! Na szczęście jej wybaczyli
Wcześniej na ten temat wypowiadał się również selekcjoner reprezentacji Ukrainy, który kompletnie nie zgadzał się z zarzutami.
- A dlaczego gra reprezentacji miałaby być zbyt agresywna? Dopiero pod koniec gry mieliśmy jeden przypadek, kiedy Siergiej Sidorczuk w walce zrobił mocne wejście - stwierdził Serhij Rebrow.
Warto podkreślić, że na przestrzeni całego spotkania reprezentanci Ukrainy otrzymali trzy żółte kartki, podczas gdy piłkarze prowadzeni przez Michała Probierza nie dostali żadnego upomnienia.
Zobacz też:
Dawno nie mieliśmy takiego piłkarza. "To duży talent polskiej piłki"