Nadal jestem trenerem GKP - rozmowa z Adamem Topolskim, trenerem GKP Gorzów Wielkopolski

Piłkarze GKP Gorzów Wielkopolski po świetnym początku później spuścili z tonu i ostatecznie przed przerwą zimową uplasowali się na dziesiątej lokacie. - Początek pokazał, że powinniśmy mieć o pięć punktów więcej - komentuje Adam Topolski, szkoleniowiec gorzowian, który jak przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl poprowadzi GKP także w rundzie wiosennej.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: Prowadzona przez pana drużyna zajęła 10. miejsce w tabeli pierwszej ligi. To wynik na miarę oczekiwań, czy mogło być lepiej?

Adam Topolski: Przed sezonem zamierzaliśmy osiągnąć taki wynik. Liczyliśmy na to dziesiąte miejsce, ale jak już mieliśmy dobry początek to w końcówce liczyłem na więcej punktów i przynajmniej pięć oczek uciekło. Przed sezonem zamierzonym celem było dziesiąte miejsce.

GKP miał świetny początek, potem zdarzały się słabsze spotkania. Skąd się to wzięło? Rozprężenie u zawodników?

- Myślę, że jest to temat złożony. Piłkarze może w sumie za bardzo uwierzyli w to, że posiadają duże możliwości. Mój zespół dotknęło też dużo kontuzji oraz pewna niemoc w grze w ataku. Tutaj nie mogliśmy sobie poradzić. Ta skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Nie było takiego snajpera, który w danym momencie mógłby przesądzić o wyniku spotkania. To były trzy powody do tego, że końcówka była słabsza.

Odejście w trakcie sezonu Mouhamadou Traore było chyba bardzo ważnym momentem. Siła ofensywna pana drużyny zmalała.

- Zaczęliśmy grać z Traore. Akurat w Kluczborku i w starciu z Pogonią strzelił on bramki i zdobyliśmy sześć punktów. Rozegrał jeszcze mecz w Pruszkowie, ale później niestety... było duże zainteresowanie nim, dostał ofertę i odszedł. Na pewno z Traore byśmy zdobyli dużo więcej punktów, ale nie chcę wracać do tego, bo my jesteśmy klubem takim, który musi promować piłkarzy i z tego też jakieś pieniążki do budżetu wpadają. Jakby był Traore linia ataku na pewno byłaby dużo skuteczniejsza.

Co pan sądzi o Mouhamadou Traore? Jest to tak dobry piłkarz? Może on sobie poradzić jeszcze w lepszych ligach niż polska ekstraklasa?

- Myślę, że on ciągle będzie robił postęp, bo to jest piłkarz rozwojowy o dużej szybkości, dobrym dryblingu. Umie się znaleźć w sytuacjach podbramkowych. Sam jego dorobek bramkowy o tym świadczy. Strzelił już kilka goli co jest bardzo dobrym dorobkiem.

GKP na rozkładzie ma takie drużyny jak Pogoń Szczecin, Górnik Zabrze. Zremisowaliście także z Widzewem, a pana piłkarze potrafili też na przykład przegrać ze Zniczem Pruszków. Nie jest tak, że na silniejsze drużyny zawodnicy GKP się sprężają, pokazują maksimum swoich możliwości?

- Wydaje mi się, że tak było do połowy sezonu i nawet do pucharowego spotkania z Legią - ta charyzma, ten zapał, entuzjazm. Nie chciałbym się rozwodzić na ten temat, bo wiele czynników miało wpływ na to, dlaczego tą końcówkę tak rozegraliśmy. Po prostu trzeba zsumować to wszystko. Powiem szczerze, że w spotkaniu ze Znicze to jeszcze graliśmy z tym dobrym Zniczem - z Chałasem, Majkowskim. Później w tej drużynie pojawiło się dużo kontuzji. Pod koniec to już nie był ten Znicz, który grał w spotkaniu z nami.

Pierwsza liga jest dosyć dziwna. Każdy może wygrać praktycznie z każdym. Czy zaskoczyła pana postawa jakiegoś zespołu, jakieś wyniki? Na pewno beniaminkowie spisywali się bardzo dobrze.

- Na pewno tutaj nie wolno odpuszczać. Zaangażowanie, przygotowanie fizyczne musi być dobre. Zespoły takie jak Widzew czy w pierwszych fragmentach gry Górnik Zabrze przewyższały kulturą gry. Duży postęp zrobiła Pogoń Szczecin oraz Dolcan. Inne zespoły mają swoich dwóch, trzech piłkarzy, którzy wiodą prym. Gra opiera się na kolektywie, wybieganiu, walce od początku do końca.

Pana drużyna w poprzednim sezonie wyratowała się dopiero w barażach. Teraz wydaje się, że GKP jest takim średniakiem ligowym. Utrzymacie się bez problemu?

- Na pewno trzeba sobie jasno powiedzieć, że mamy 25 punktów i jesteśmy w środku tabeli. Powiem tak - do powiedzmy czwartego miejsca mamy sześć punktów, a drużyny, które się bronią przed spadkiem mają siedem do nas. W rundzie wiosennej możemy skończyć i wysoko, i nisko. Zależy teraz jak trafimy z formą.

Będzie pan przygotowywał drużynę w okresie zimowym i poprowadzi na wiosnę? Ostatnio pojawiły się pogłoski, że może pan zakończyć pracę z GKP.

- Tak, tak. Moje odejście było bardzo bliskie, ale na obecna chwilę porozumieliśmy się z prezesem i działaczami, także nadal jestem trenerem GKP. Na pewno jest wiele rzeczy tutaj do poprawienia. Było bardzo blisko rozejścia się.

Planuje pan już jakieś transfery w okresie zimowym? Potrzeba chyba przede wszystkim jakiegoś napastnika, gdyż ta gra ofensywna szwankuje.

- Bardzo chcemy Emila Drozdowicza, który z nami trenuje. Szukamy jeszcze dwóch dobrych napastników i rozglądamy się za jednym środkowym pomocnikiem. Bramkarza mamy bardzo dobrego, obrońcy są skuteczni w grze. Trzeba nam trochę poprawić grę ofensywną - począwszy od pomocników do napastników i myślę, że będzie dobrze. Zespół jest młody i rozwojowy. Wydaje mi się, że przed rundą wiosenną mamy jeszcze dużo dni i nastąpi postęp też w przygotowaniu fizycznym.

Jest szansa na to, aby Emil Drozdowicz wrócił do Gorzowa Wielkopolskiego?

- Nie wyobrażam sobie, żeby Emil do nas nie wrócił. Trenuje z nami i prezes oraz sam zawodnik zapewnili mnie, że Emil chce u nas grać. Drozdowicz dużo stracił z tego na jakim poziomie już był, bo widać u niego brak ogrania w tych meczach sparingowych. Mamy jednak dziesięć gier kontrolnych, także mam nadzieję, że doprowadzę go do pełnej gotowości.

Pana drużyna w poprzednim sezonie grała bardzo ofensywnie. Teraz strzeliła tylko 16 goli. Mniej ma tylko Motor Lublin i Znicz Pruszków. Przygotowania w zimie głównie dotyczyć chyba będą skuteczności?

- Tak. Fizycznie trzeba się dobrze przygotować. Trzeba grać bardzo agresywnie i trójką z przodu. Zawsze chciałem tak grać, ale niestety miałem taki materiał, a nie inny. Musiałem nieraz zagrać dwójką, a czasami wydawało się, że gramy trzeba snajperami, a potencjalnie nie było ani jednego napastnika. Troszeczkę swoje loty obniżył też Mateusz Piątkowski, bo jak powiedziałem utrzymałem zespół tylko i wyłącznie dobrą grą całej drużyny, ale przede wszystkim przód bardzo dobrze pracował. Drozdowicz - Taore - Piątkowski - jak bym miał tą trójkę, tak sobie gdybam, to na pewno dziś byśmy byli rewelacją rozgrywek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×