Tureckie "Złote dziecko". Arda Guler miał rozkwitnąć u boku Lewandowskiego

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Jose Breton / Na zdjęciu: Arda Guler
Getty Images / Jose Breton / Na zdjęciu: Arda Guler
zdjęcie autora artykułu

Miał być pierwszym "golem" Deco dla FC Barcelony. Portugalczyk osobiście negocjował transfer w Stambule. Gdy wydawało się, że Arda Guler dołączy do Roberta Lewandowskiego, wybrał Real Madryt. W poniedziałek tureckie złote dziecko zagra z Polską.

W czerwcu 2023 roku FC Barcelona ruszyła po Ardę Gulera. Pierwsze wzmianki o zainteresowaniu Katalończyków młodym Turkiem pojawiały się już kilka miesięcy wcześniej, aż do Stambułu osobiście wybrał się Deco. Miało to miejsce krótko po tym, jak Portugalczyk objął stanowisko dyrektora sportowego Barcy.

FC Barcelona przegrała walkę o "złote dziecko"

Kataloński "Sport" informował, że Deco "idzie na całość", aby dopiąć transfer obiecującego talentu. Nazywano go nawet "pierwszym golem" Portugalczyka po objęciu nowego stanowiska w klubie. Eksperci zaczęli się zastanawiać, jak 19-latek odnajdzie się w schemacie taktycznym FC Barcelony, jak będzie wyglądać jego współpraca z Robertem Lewandowskim i... wszystko zmieniło się o 180 stopni.

Po kilku tygodniach negocjacji okazało się, że Arda Guler wybrał ofertę Realu Madryt, czyli największego rywala Barcy. To wszystko w sytuacji, w której Turek miał mieć uzgodnione wszystkie warunki kontraktu z Katalończykami. Kluczowe okazały się kwestie finansowe.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor chciał rzucić koszulkę. I zaczęło się szaleństwo

Królewscy zapłacili Fenerbahce więcej, niż wynikało to z klauzuli odstępnego. Zapewnili też graczowi obecność w kadrze pierwszej drużyny, podczas gdy FC Barcelona brała pod uwagę wypożyczenie go na sezon 2023/2024 do byłego już klubu, aby dalej rozwijał się w Turcji.

Tureckie media donosiły, że sam Arda nie widział siebie grającego na wypożyczeniu w ojczyźnie przez kolejny rok. Nieczystą grę miał prowadzić też ojciec piłkarza, który wykorzystał ofertę z Barcelony, aby podbić zainteresowanie synem i uzyskać lepsze warunki umowy w Madrycie. Dziennikarz Toni Juanmarti twierdził nawet, że dzięki temu wynegocjował on dla siebie prowizję w wysokości aż 15 mln euro.

- Gdy zadzwonił ojciec i powiedział, że chcą mnie w Realu, byłem szczęśliwy. Wszystko działo się bardzo szybko - mówił później Arda Guler w Kafa Sports.

Wyboista droga Ardy w Madrycie

Pobyt służbowy w Turcji na początku września uświadomił mi, jak bardzo kraj zakochał się w piłkarzu nazywanym "nowym Messim". Nie dało się uciec od dyskusji na jego temat i szybko stało się jasne, że mimo młodego wieku zapracował już na miano bohatera narodowego. Tyle że równie szybko jego kariera w Realu napotkała na problemy.

Pierwsze miesiące Turka w zespole Królewskich to kolejne kontuzje. Pod koniec lipca 2023 roku piłkarz doznał urazu łąkotki. Najpierw zdecydowano się na leczenie zachowawcze, a gdy nie dawało ono obiecujących rezultatów, Guler przeszedł operację. Gdy jesienią wyleczył uraz i miał w końcu znaleźć się w kadrze meczowej, nabawił się kolejnej kontuzji - tym razem mięśniowej.

Oliwy do ognia dolewały doniesienia z Turcji. Tamtejsi dziennikarze twierdzili, że Guler miał mieć problemy z łąkotką już w Stambule, a działacze Fenerbahce ukrywali to przed zainteresowanymi klubami. Wtedy wydawało się, że Królewscy mogą żałować transferu, a FC Barcelona, będąca w trudnej sytuacji finansowej, uniknęła problematycznego wydatku.

Guler w końcu uporał się z problemami, ale nie dostawał szans od Carlo Ancelottiego. "Czuje się oszukany" - donosiły tureckie media w marcu, bo włoski trener miał odegrać ważną rolę w transferze 19-latka. Szkoleniowiec Realu Madryt podczas rozmowy telefonicznej miał go zapewniać, że dostanie ważne minuty. Piłkarz był niezadowolony i miał głośno myśleć o opuszczeniu stolicy Hiszpanii.

- Real mówił mi, że będę następcą Modricia. To było coś niesamowitego, bo mówimy przecież o genialnym piłkarzu - ujawnił Arda w jednej z rozmów.

Arda Guler znaczy gol

Sytuacja zmieniła się pod koniec sezonu, gdy Królewscy byli niemal pewni tytułu mistrzowskiego. Ancelotti zaczął rotować składem, a Guler otrzymał upragnione minuty. Od razu stało się jasne, że Turek może być ważnym punktem drużyny i ucichły spekulacje na temat jego rychłej sprzedaży. Dziennikarze zaczęli się natomiast zastanawiać, jakim cudem 19-latek nie grał we wcześniejszych spotkaniach.

Guler oddał sześć celnych strzałów na bramkę w La Lidze... i zdobył sześć bramek. Najprawdopodobniej uciszył tym samym debatę o konieczności odejścia z Madrytu w poszukiwaniu minut. Zwłaszcza w obliczu zakończenia kariery przez Toniego Kroosa.

Już w pierwszym sezonie mógł podnieść puchar za wygraną w Lidze Mistrzów, co było nagrodą za długie miesiące spędzone na walce z kontuzją. "Bycie częścią tego niesamowitego zespołu napawa mnie dumą i radością. Moim największym marzeniem jest odegrać znaczącą rolę w drużynie, która zdobędzie 16. tytuł Ligi Mistrzów" - napisał w serwisie X.

Te słowa najlepiej świadczą o tym, że Guler nie żałuje odrzucenia oferty Barcelony. Młody Turek mógł kwitnąć u boku Lewandowskiego w szatni Barcy, ale wybrał zupełnie inną drogę. - Nie mam żadnych wyrzutów. W rodzinie też nikt niczego nie żałuje - powiedział jasno w maju.

Gwiazda Euro 2024?

Guler zakończył sezon ligowy na wysokim poziomie i udowodnił, że Real Madryt nie zmarnował pieniędzy, płacąc za niego ok. 30 mln euro. Nadchodzące Euro 2024 może być dla niego wisienką na torcie. Turcja zmierzy się w grupie F z Gruzją, Portugalią i Czechami.

Ma pełno prawo myśleć o jej wygraniu i walce o coś więcej. Nad Bosforem marzą o powtórce z 2002 roku, kiedy to Turcy dość niespodziewanie zdobyli brązowe medale na mistrzostwach świata w Korei Płd. i Japonii.

- Jest niezwykły. Ma ten wyjątkowy dar. Zdobywa bramki, nawet gdy nic na to nie wskazuje. Sądzę, że piłka kocha Ardę - powiedział ostatnio Ancelotti.

Turcja jest świadoma, że posiada nieoszlifowany diament w swoich szeregach. Mimo ledwie 19 lat, Guler jest już wykorzystywany do działań promocyjnych i posiada kontrakt sponsorski z Nike. Jest przyszłością reprezentacji. Zwłaszcza że Hakan Calhanoglu z Interu Mediolan ma już 30 lat i powoli będzie schodził z reprezentacyjnej sceny.

W poniedziałek o magii Ardy Gulera mogą przekonać się polscy kibice. Mecz Polska - Turcja w poniedziałek o godz. 20:45. Transmisja w TVP 1, dostępnym także na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.

Katarzyna Łapczyńska, dziennikarka WP SportoweFakty

Czytaj także: - Czy są jeszcze bilety na Polska - Turcja? Sprawdziliśmy - "Jego widziałbym obok Lewandowskiego". Były kadrowicz podpowiedział Probierzowi

Źródło artykułu: WP SportoweFakty