Przerażające słowa narzeczonej zmarłego piłkarza. "Nikt nam nie pomógł"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Facebook / KS Spójnia Landek / Na zdjęciu: Marcin Mizia
Facebook / KS Spójnia Landek / Na zdjęciu: Marcin Mizia
zdjęcie autora artykułu

Nie żyje piłkarz amatorskiego zespołu KS Spójnia Landek Marcin Mizia. - Widziałam falę krwi - mówiła przez łzy żona narzeczona zmarłego sportowca w programie "Uwaga" w TVN.

W ostatni weekend w Sosnowcu odbywał się miejski festyn w Zagłębiowskim Parku Sportowym z okazji 120-lecia miasta. Wydarzenie to zakończyło się dramatem. Jednym z uczestników był Marcin Mizia. W pewnym momencie podczas wydarzenia doszło do bójki, w wyniku której trójka 16-latków pobiła mężczyznę na śmierć. Piątkowy program "Uwaga" w TVN był poświęcony temu tragicznemu wydarzeniu, który przedstawił kolejną perspektywę na tę sprawę. Piłkarzowi towarzyszyłą narzeczona. - Chciałam po prostu mu pomóc, ale niestety sama zostałam zaatakowana. Zostałam mocno odepchnięta na ziemię, uderzając głową o murek. Marcin, jak zauważył, że ja leżę na ziemi, zeskoczył z tego depozytu i dostał wtedy w twarz - wspominała ze łzami w oczach. Kobieta widziała, jak jej narzeczony umiera. - Na czworaka szłam, bo nie czułam się na siłach, żeby wstać. Widziałam falę krwi. Do samego końca go dobijali, nikt nam nie pomógł - dodała. Nie ma jest jeszcze znany terminu pogrzebu Marcina Mizi. Piłkarz na co dzień pracował w Służbie Więziennej. We wrześniu miał wziąć ślub ze swoją narzeczoną.

Czytaj też: Karol Świderski szczerze o swojej przyszłości. "W Charlotte już mnie nie chcą" Dziwna prośba niemieckiej policji. "Będą wyluzowani"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty