Z Arabii Saudyjskiej na Euro 2024. To jednak nie jest emerytura

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Getty Images (Grzegorz Wajda) / PAP/EPA (CLEMENS BILAN) / Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak (z lewej) i Cristiano Ronaldo
Materiały prasowe / Getty Images (Grzegorz Wajda) / PAP/EPA (CLEMENS BILAN) / Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak (z lewej) i Cristiano Ronaldo
zdjęcie autora artykułu

Gdy Grzegorz Krychowiak wybrał grę w Arabii Saudyjskiej, wydawało się, że trafia na peryferia futbolu. Później w Saudi Pro League wylądował Cristiano Ronaldo i zaczęła się rewolucja. Euro 2024 jest na to najlepszym dowodem.

Grzegorz Krychowiak podpisał kontrakt z Al Shabab w połowie 2022 roku. Wówczas gra w Arabii Saudyjskiej wydawała się odcinaniem kuponów, okazją do podreperowania budżetu na ostatniej prostej w swojej karierze. Byli tacy, którzy sądzili, że przez to "Krycha" nie powinien być uwzględniany w reprezentacji Polski, a mimo to Czesław Michniewicz zabrał go na mundial w Katarze.

- Moim zdaniem był naszym najlepszym graczem w dwóch pierwszych meczach. Wiemy, że się go nie docenia, ale ja tak to widzę - mówił później Michniewicz w programie "Halo Katar" w TVP.

Cristiano Ronaldo zmienił postrzeganie Arabii Saudyjskiej

Postrzeganie Saudi Pro League zmieniło się kilka tygodni po mundialu, gdy kontrakt z Al-Nassr podpisał Cristiano Ronaldo. Portugalczyk za rekordową kwotę (ok. 200 mln dolarów za sezon) zgodził się być twarzą rewolucji, która na zawsze zmieniła futbol. Jego śladem wkrótce poszli inni. Obecnie kontrakty w Arabii Saudyjskiej mają też m.in. Karim Benzema, Neymar, Marco Verratti czy Sadio Mane.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Eksperci o meczu z Austrią. "To będzie najważniejsze"

Krychowiak zakończył reprezentacyjną karierę ubiegłej jesieni, jego poziom w wielu meczach pozostawiał wiele do życzenia, ale równocześnie Euro 2024 jest dowodem na to, że sam fakt gry w Arabii Saudyjskiej nie musi być powodem, dla którego danego piłkarza wyrzuca się poza poważny futbol. Powołania na turniej w Niemczech otrzymało aż 15 zawodników z Saudi Pro League. Na Euro 2020 - ani jeden.

Stacja telewizyjna Al Arabiya podkreśla, że to "najlepszy dowód na skok jakościowy, jaki dokonał się w piłce nożnej w Arabii Saudyjskiej". Zapomina jednak, że nie byłby on możliwy, gdyby nie milionowe kontrakty dotowane przez rząd. Reżim z Rijadu zasila finansową kroplówką największe kluby, aby gwiazdy światowego futbolu promowały kraj i zmieniały opinię na jego temat na arenie międzynarodowej.

Gracz meczu prosto z Saudi Pro League

Mogłoby się wydawać, że zawodnikiem meczu Francji z Austrią zostanie któryś z goleadorów z kadry Trójkolorowych - Kylian Mbappe, Antoine Griezmann albo Ousmane Dembele. Tymczasem wyróżnienie powędrowało do N'Golo Kante. 33-latek jakiś czas temu był uważany za najlepszego defensywnego pomocnika na świecie, grając w Leicester City i Chelsea FC był ścianą nie do przejścia. Kontuzje naznaczyły jego karierę i od kilku miesięcy oglądamy go w Arabii Saudyjskiej.

- Wysokie temperatury i wilgotność w Arabii Saudyjskiej robią swoje. Może to mieć wpływ w ostatniej fazie mistrzostw - powiedział Didier Deschamps. Opiekun Francuzów dostrzega w Kante bardzo dobre przygotowanie fizyczne do Euro 2024, co może być zaskoczeniem.

We wtorek bramki przeciwko Czechom nie zdobył Cristiano Ronaldo, ale Portugalczyk i tak zapisał się w historii mistrzostw Europy - jako pierwszy piłkarz wystąpił w sześciu kolejnych turniejach. Na boisku nie pojawił się natomiast Ruben Neves, który notował dobre występy w Wolverhampton Wanderers i długimi miesiącami łączony był z FC Barceloną, po czym ostatecznie wylądował w Al-Hilal FC.

Aleksandar Mitrović też postawił na Al-Hilal. W 92 meczach zdobył 58 bramek. To wystarczyło, aby trener reprezentacji Serbii powołał go na Euro 2024. Jeden z francuskich komentatorów podczas meczu z Anglią twierdził, że napastnik grający wcześniej w Fulham FC wybrał "mniejszą ligę" i przez to wypisał się z poważnego futbolu.

Trener Dragan Stojković najwidoczniej uważa inaczej. Zwłaszcza że za kreację gry Serbów odpowiedzialny jest Sergej Milinković-Savić, też gracz Al-Hilal. - Obaj sprawili mi problem, ale inny niż myślicie. Po prostu doszedł mi obowiązek oglądania ligi saudyjskiej - odpowiedział trener dziennikarzom.

Gdy ktoś myśli o graczach z Arabii Saudyjskiej powołanych na Euro 2024, raczej nie wymieni nazwiska Nicolae Stanciu. Rumun dla większości kibiców w Polsce jest postacią anonimową. 31-latek grał m.in. w RSC Anderlecht i Sparcie Praga. Obecnie reprezentuje Damas FC. To on strzelił bajecznego gola na 1:0 w meczu Rumunii z Ukrainą, zakończonym efektowną wygraną 3:0.

Oni jeszcze mają coś do udowodnienia na Euro 2024

Pierwsza kolejka spotkań Euro 2024 pokazała, że są piłkarze, którzy być może poprzez grę w Arabii Saudyjskiej wypadli ze światowego topu. W meczu z Hiszpanią zawiodła niemal cała reprezentacja Chorwacji. Nie popisał się chociażby Marcelo Brozović, który do niedawna był kapitanem Interu Mediolan, a po awansie do finału Ligi Mistrzów wybrał grę w Al-Nassr.

Cenne minuty przeciwko Polsce dostał Georginio Wijnaldum. Holender od 2023 roku gra dla Al-Ettifaq Dammam, choć wcześniej stanowił o sile takich ekip jak Liverpool FC, Paris Saint-Germain i AS Roma. Euro 2024 to dla niego szansa na ukoronowanie reprezentacyjnej kariery, która rozpoczęła się dość niespodziewanie od półfinału mundialu w 2014 roku.

Bardzo prawdopodobne jest jednak to, że puchar za wygraną w Euro 2024 podniesie reprezentacja, która ma w swoim składzie graczy z Saudi Pro League (Hiszpania, Portugalia, Francja, Holandia). Roberto Martinez, trener portugalskiej drużyny, nie będzie tym zaskoczony. To on nie widział żadnych przeciwwskazań, aby powołać na turniej 39-letniego Cristiano Ronaldo.

- Chodzi o to, co gracze robią dzień po dniu. Popatrzmy na liczby. Jeśli piłkarz zdobywa 44 bramki w 45 meczach, to pokazuje regularność, której nie mogę zignorować - podsumował Martinez.

Katarzyna Łapczyńska, dziennikarka WP SportoweFakty

Czytaj także: - Świetne wieści ws. Roberta Lewandowskiego - Reprezentant Polski stanowczo przed Austrią. "Bez odstawiania nogi"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty