Nikt nie powie o nim pogardliwie, że "nigdy nie grał w piłkę, więc nie będzie z nim rozmawiał o futbolu". Może i Szymon Marciniak nie był wonderkidem, ale jako junior występował w jednej z najlepszych drużyn w Polsce. W sezonie 1999/2000 dotarł z Wisłą Płock, z "dziećmi Globisza" Marcinem Rogalskim, Łukaszem Pachelskim i Wojciechem Łobodzińskim czy Bartłomiejem Grzelakiem i Wahanem Geworgianem w składzie, do turnieju finałowego mistrzostw Polski U-19.
- Wpadłem wtedy w oko skautowi z Niemiec. Wyjechałem, to była czwarta liga, zespół nazywał się VfB Annaberg-Buchholz. Dostałem dobre pieniądze, w Polsce mógłbym o takich pomarzyć. W Płocku nie miałem szans na przebicie się. Za dużo było naboru z zewnątrz - wspominał w rozmowie z Mateuszem Skwierawskim. Całość TUTAJ.
Klub z Płocka słynął wtedy z tego, że sprowadzał najzdolniejszych piłkarzy z całego kraju. Przez Nafciarzy przewinęło się wielu graczy ze wspomnianej drużyny Globisza - wicemistrzów Europy z 1999 i mistrzów z 2001. Pachelski akurat był, jak Marciniak, wychowankiem Wisły, ale do Rogalskiego i Łobodzińskiego niedługo dołączyli Paweł Kapsa, Sebastian Mila, Paweł Strąk czy Radosław Matusiak.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": Zmierzch Cristiano Ronaldo? Eksperci bez wątpliwości
Sędzia z przypadku
Marciniak po roku w Niemczech wrócił do Polski. W Płocku - w związku z powyższym - było jeszcze ciaśniej niż przed jego wyjazdem, więc Andrzej Strejlau, wówczas dyrektor sportowy Wisły, wypożyczył go najpierw do Zdroju Ciechocinek, a potem do Kujawiaka Włocławek.
- Zrobiliśmy awans do trzeciej ligi, ale w międzyczasie odszedłem. Poszło o finanse. Zostałem brutalnie oszukany i postanowiłem, że zostanę sędzią - mówił nam. Miał już wtedy "papiery", a na kurs trafił przez przypadek.
- W jednym meczu Kujawiaka gwizdał nam Adam Lyczmański. Pokazał mi czerwoną kartkę. Powiedziałem mu, że tak słabego sędziego jeszcze nigdy nie widziałem. "Jak jesteś taki cwaniak, to weź się za gwizdek" - odparł. Po tygodniu zapisałem się na kurs - mówił nam Marciniak.
Lyczmański pamięta to nieco inaczej: - Napsuł mi wtedy mnóstwo krwi, bo sędziowałem w wielu jego meczach. Ten z czerwoną kartką pamiętam doskonale. Nie spodobało mu się, że pokazałem mu żółtą kartkę i skierował do mnie wiązankę niecenzuralnych epitetów, za co otrzymał drugą. Powiedziałem mu: "Jak jesteś taki kozak, to zrób papiery, weź gwizdek i sam spróbuj".
Marciniak spróbował. Bez względu na tę różnicę w przekazie, zgadza się to, że to dzisiejszy ekspert sędziowski Canal+ Sport - powiedzmy - zainspirował Marciniaka. Ten po latach odwdzięczył się starszemu koledze - gdy został sędzią międzynarodowym, włączył Lyczmańskiego do swojego zespołu.
Nie dość, że Marciniak został sędzią przez przypadek, to w dodatku zaczął gwizdać stosunkowo późno, bo dopiero w wieku 21 lat. A na poważnie zaczął sędziować, gdy całkiem zrezygnował z gry w piłkę w 2006 roku. Błyskawicznie piął się jednak w hierarchii - trzy lata później zadebiutował w ekstraklasie, a po dwóch kolejnych był już sędzią międzynarodowym.
Historyczna szansa
Dziś jest jednym z najlepszych arbitrów w historii. Nie jest to nadużyciem. Polak prowadził już finały mundialu (2022) i Ligi Mistrzów (2023) - poza nim takiego zaszczytu dostąpiło raptem sześciu sędziów. A tylko jeden, podobnie jak Marciniak, gwizdał finały MŚ i LM w jednym sezonie - Howard Webb (2010).
Ponadto, Marciniak prowadził też finał Klubowych Mistrzostw Świata (2023) i mecz o Superpuchar Europy (2018). Nie było dotąd sędziego, który poprowadził te cztery spotkania. A Marciniak może zapisać się w historii i zostać pierwszym, który poprowadzi wszystkie mecze decydujące o najważniejszych trofeach w świecie futbolu.
UEFA nie wyznaczyła go do prowadzenia żadnego z półfinałów Euro 2024, a to oznacza, że jest w ścisłym gronie faworytów do sędziowania finału mistrzostw Europy. Jego głównym konkurentem jest Włoch Daniele Orsato. Więcej TUTAJ. Decyzję Roberto Rosettiego, który decyzuje o obsadzie sędziowskiej, w sprawie finału poznamy najpóźniej w piątek.
Jeśli Włoch postawi na Marciniaka, Polak będzie trzecim w historii sędzią, który poprowadzi zarówno finał mundialu, jak i Euro. Na razie takim osiągnięciem mogą pochwalić się Szwajcar Gottfried Dienst i Włoch Sergio Gonella. Pierwszy był rozjemcą finału MŚ 1966 i ME 1968. 10 lat później jego wyczyn powtórzył Gonella (ME 1976 i MŚ 1978).
Co ciekawe, Dienst dwukrotnie był też sędzią finału Pucharu Europy (1961, 1965), czyli poprzednika Ligi Mistrzów, ale nie prowadził meczu o Puchar Interkontynentalny, choć w czasie jego kariery takie spotkania rozgrywano. Tymczasem Marciniak finał KMŚ, które zastąpiły PI, ma już w CV. By zdobyć sędziowską koronę świata, brakuje mu tylko finału ME.
Oczyszczony z zarzutów
Jak widać, szum, który zapanował wokół Marciniaka po półfinale Ligi Mistrzów Real Madryt - Bayern Monachium (2:1), nie miała wpływu na jego notowania u przełożonych. Wręcz przeciwnie, według informacji WP SportoweFakty, Rosetti uznał, że Polak postąpił słusznie.
Zarówno jeśli chodzi o odgwizdanie spalonego po podaniu Joshuy Kimmicha, jak i nie zastosowaniu zasady "wait and see" (ang. "czekaj i zobacz"). UEFA, po skrupulatnej analizie sytuacji, ustaliła, że adresat podania Kimmicha był na trzycentymetrowym spalonym.
Marciniak cieszy się uznaniem nie tylko Rosettiego i Pierluigiego Colliny, czyli jego odpowiednika w FIFA, ale też piłkarzy. Świadczy o tym scena z tunelu przed ćwierćfinałem Euro 2024 Portugalia - Francja (0:0, k. 3:5), gdy Cristiano Ronaldo okazał Polakowi ogromny szacunek:
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty